Artykuły

Nabucco znów zachwyca

"Nabucco" w reż. Laco Adamika w Operze Śląskiej w Bytomiu. Pisze Wiesława Konopelska w miesięczniku Śląsk.

Pomiędzy datami 28 maja 1983 roku i 18 maja 2007 roku kronika Opery Śląskiej w Bytomiu odnotowuje 502 przedstawienia opery Verdiego "Nabucco". To prawdziwy maraton artystyczny w wykonaniu śląskich artystów na scenach krajowych i zagranicznych. To także pasmo sukcesów zwieńczonych Platynową Płytą, która do rąk dyrektora artystycznego Opery Tadeusza Serafina trafiła po galowym spektaklu 15 marca 2003 roku. Przede wszystkim jednak to bezgraniczne uwielbienie licznej rzeszy melomanów przybywających niejednokrotnie po wielokroć na spektakl.

W taki oto sposób Nabucco stało się wręcz szlagierowym przedstawieniem zawsze gromko oklaskiwanym przez widownię w różnych zakątkach Europy, a pieśń Va pensiero urosła, nie przymierzając, do rangi popularnego przeboju. Tak więc bytomskie "Nabucco" zmierzało od sukcesu do sukcesu aż do momentu, w którym postanowiono na zawsze opuścić kurtynę na realizację przygotowaną przez Lecha Hellwiga-Górzyńskiego (inscenizacja i reżyseria), Jana Bernasia (scenografia) pod kierownictwem muzycznym Napoleona Siessa. Trudno jednak było sobie wyobrazić Operę Śląską bez "Nabucco". Zapadła więc decyzja o przygotowaniu nowej wersji scenicznej tej opery. Reżyserię powierzono Laco Adamikowi, który z powodzeniem przygotował dla tego teatru znakomite przedstawienia "Tanhuusera" i "Aidy".

Powszechną praktyką teatrów jest przygotowywanie nowej wersji dzieła, które od wielu lat znajduje się w jego repertuarze, a które wysoko ceni sobie publiczność jak i wykonawcy. Niemniej jednak po latach dzieło "zużywa" się, jak mówi Laco Adamik "starzeje się, j, w pewnym momencie przestaje być podobne do tych, których legenda nadal funkcjonuje."

I oto podczas premiery w dniu 18 maja można było zobaczyć "Nabucco" w nowej wersji scenicznej, poprowadzone dynamicznie przez Laco Adamika w roli reżysera i kierowane zza dyrygenckiego pulpitu przez Tadeusza Serafina. Przyzwyczajeni od 23 lat odbiorcy do kształtu scenograficznego dzieła Verdiego z pewnością zadawali sobie pytanie o nową koncepcję plastyczną "Nabucco". Wszak scenograf Jan Bernaś ponownie został zaproszony do przygotowania scenografii i kostiumów - czy zatem zobaczymy dzieło zgoła niepodobne do swojego poprzednika? Kiedy kurtyna uniosła się do góry, oczom publiczności ukazały się znane kostiumy wpisane w inną koncepcję scenograficzną, zdecydowanie bardziej uniwersalną i ascetyczną. Jan Bernaś poprzez kostiumy wojowników wprowadził cytat swojego poprzedniego dzieła, jednakże urozmaicił je dodając nowe elementy. Niezwykle dostojnie prezentowały się kostiumy głównych bohaterów - Nabucco i Abigaille, podkreślające demoniczną wręcz osobowość posta ci. Zdecydowana i agresywna kolorystyka znakomicie kontrastowała z wyciszonym lu dem i obcesowo zachowującą się armią. Uwagę przyciągała wspomniana ascetyczna i niezwykle funkcjonalna scenografia (podobnie jak to miało miejsce w innym realizacjach Laco Adamika). Jan Bernaś wprowadził światło nie tylko pod postacią elementu podkreślające bądź uwypuklającego sceniczne dzianie się, ale użyte zostało podmiotowo, jako "uosobienie" samego Boga. Porażające wzrok, świdrujące białe światło bijące wprost w publiczność, było symbolem Najwyższego, jego siły i wszechmocy. Światło powalające na kolana, światło - Bóg, światło - symbol. Sekwencje świetlne należą z pewnością do najciekawszych, najbardziej dynamicznych fragmentów przedstawienia.

Ale "Nabucco" to przede wszystkim muzyka! Przez jednych uwielbiana, przez innych przyjmowana z rezerwą jako przejaw konwencjonalności, a nawet trywialności - jak w 1983 roku pisa! Henryk Swolkień. I zapewne taka opinia nie jest bezzasadna, bowiem "Nabucco" to ciąg melodyjnych, pięknych tematów i motywów, które w sposób jednoznaczny określają bohaterów, ich nastroje i przebieg dramaturgiczny dzieła. Jednak nie należy zapominać, że "Nabucco" należy do młodzieńczych oper Verdiego (napisał ją mając zaledwie 29 lat), a nade wszystko była dziełem, które otwarło my drogę do artystycznej kariery. Premierę "Nabucco" w mediolańskiej La Scali, w 1842 roku, żywiołowo oklaskiwała publiczność, która szczelnie wypełniła widownię, a pieśń "Unoś się myśli na skrzydłach złoconych" (Va' pensiero) od pierwszej chwili podbiła włoskie serca, stając się na długie lata nieformalnym hymnem pokoju i wolności.

Dziś trudno znaleźć przeciętnego miłośnika sztuki operowej, który nie potrafiłby zanucić melodii słynnej pieśni. W tej niebywałej popularności "Nabucco" ma swój udział i Opera Śląska, na scenie której doszło do odkrycia młodzieńczej opery Verdiego, która następnie doczekała się premier na wszystkich scenach operowych kraju. Trudno więc byłoby sobie wyobrazić, by Opera Śląska nie podjęła starań o przywrócenie tego dzieła nie tylko śląskiej publiczności. Była to więc bardzo oczekiwana premiera. Mając w pamięci znakomite przyjęcie scenicznej realizacji, zwłaszcza "Tanhausera", Laco Adamika, oczekiwanie na jego "Nabucco" wiązało się z ogromnymi nadziejami na kolejny spektakularny sukces bytomskich artystów. Nadzieje zostały spełnione, co pokazały premierowe spektakle (18 maja w Operze Śląskiej, 20 maja w Teatrze Śląskim w Katowicach). Główne role przedstawienia realizatorzy powierzyli włoskim wykonawcom: partię Nabucco kreował Giorgio Cebriani, a Abigaille Chiara Bonzagni - soliści związani z największymi scenami operowymi Europy. W ich interpretacji postaci Nabucco i Abigaille były niezwykle wyraziste i dynamiczne, zachwycały skalą możliwości wokalnych i ogromną sugestywnością przekazu. W premierze bytomskiej towarzyszyli im. Iwona Noszczyk (Fenena),Tadeusz Leśniczak (Zachariasz), Maciej Komandera (Ismael), Joanna Kściuczyk -Jędrusik (Anna), Bogdan Desoń (Abdallo), Zbigniew Wunsch (Arcykapłan), natomiast w premierze katowickiej, którą miałam przyjemność obserwować, wystąpili: Iwona Noszczyk (Fenena), Bogdan Kurowski (Zachariasz), Janusz Wenz (Ismael), Barbara Bałda (Anna), Piotr Rachocki Abdello) i Zbigniew Wunsch (Arcykapłan). Pewnie na karb premierowej tremy można zrzucić wykonanie poniżej swoich możliwości partii Zachariasza (zwłaszcza w pierwszym akcie) przez Bogdana Kurowskiego. Pozostali artyści wprawdzie nie zaprezentowali się na "premierowym" poziomie, ale przedstawienie można zaliczyć do udanych. Inna rzecz, że w tej sytuacji zapewne zadziałał mechanizm oczekiwania na ...artystyczny cud, na spektakl wyjątkowy w każdym szczególe - bo "Nabucco" w całym swoim pięknie jest operą tak popularną, że tylko niebywale nadzwyczajne wykonanie mogłoby sprostać oczekiwaniom.

Mocną stroną spektaklu są sceny zbiorowe z udziałem chóru. Godzi się zauważyć, że zespół, na którym w dużej mierze spoczywa odpowiedzialność za powodzenie przedstawienia, przygotowywany jest przez Annę Tarnowską.

Należy też podkreślić zasługi reżysera Laco Adamika, który scalił czteroaktowe przedstawienie (a było to możliwe dzięki wielofunkcyjnym elementom scenograficznym) do praktycznie dwóch aktów z kilkoma odsłonami, dodając mu wartkości i spójności.

Ma więc druga realizacja "Nabucco" w Operze Śląskiej duże szanse na powtórzenie niebywałego sukcesu, jaki na scenach Polski i Europy odniosła poprzednia inscenizacja , pamiętać jednak należy, że czyha na nią nieodłączna pokusa porównywania obydwu przedstawień. Dlatego przed Operą Śląską stoi bardzo trudne zadanie, z którego, z pewnością wywiąże się znakomicie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji