Testosteron na wesoło
Repertuar teatrów ukazuje jak trudno znaleźć współczesny polski tekst komediowy na przyzwoitym poziomie. Tymczasem autor "Testosteronu" Andrzej Saramonowicz bazując na relacjach damsko - mocnych z powodzeniem serwuje widzom potężną dawkę dobrego humoru. Mimo że premiera jego sztuki miała miejsce trzy lata temu, widzowie wciąż wypełniają szczelnie widownię małej sceny Teatru Jeleniogórskiego. Trudno się jednak dziwić, skoro nieustannie przez ponad dwie godzinny śmiech miesza się z żywiołowymi reakcjami widowni. Na czym zatem polega fenomen "Testosteronu". Odpowiedź jest prosta. Saramonowicz znalazł znakomity pomysł na wybuchową mieszankę śmiechu, goryczy i refleksji. Przede wszystkim podjął temat, który od zawsze budzi emocje. Oparł się na naukowych i statystycznych faktach. Zderzył je z życiowym doświadczeniem siedmiu mężczyzn. Na koniec okrasił to wszystko przekleństwami i odrobiną wulgarności. Mimo kilku otarć o granicę dobrego smaku ani razu jej nie przekroczył. Momentami odnosi się wrażenie, że oglądamy kabaret, nie sztukę teatralną. Nie jest to jednak zarzut, lecz zaleta. Punktem wyjścia dla intrygi jest ślub, na którym nie doszło do zawarcia związku małżeńskiego Alicji z Kornelem. Panna młoda przed ołtarzem oświadczyła, że kocha innego i uciekła. W domu weselnym zostali sami mężczyźni i sprowokowani sytuacją spędzali czas pijąc wódkę i dywagując o kobietach. A dokładniej, jakie są niedobre. Panowie reprezentują różne środowiska od naukowego przez artystyczne do robotniczego. Jak można było się spodziewać, ich spojrzenie na kobiety jest skrajnie różne, ale łączy ich tak samo silna fascynacja nimi. Jednym z bohaterów jest ornitolog, który świat ludzkich kontaktów męsko-damskich sprowadza do poziomu ptaków. Wszystko to wywołuje lawinę naprawdę zabawnych porównań i utarczek słownych. Mało tego, niczym jak w klasycznej komedii, autor poszczególne postacie w finale łączy ze sobą, co czyni całość jeszcze bardziej zabawną. Zespół aktorski pod wodzą Małgorzaty Bogajewskiej bardzo dobrze poradził sobie z przekazaniem treści sztuki. Warto przy tej okazji zauważyć, że aktorzy nie tylko bawili nas widzów, ale także siebie samych. Było to bardzo widoczne, co jeszcze bardziej podkreślało wydźwięk spektaklu. Wyróżniłbym jeszcze dwóch aktorów Jakuba Giela (Kornel) i Jacka Grondowy (Tytus). Jednym słowem bardzo polecamy Państwu "Testosteron".