Artykuły

Stracona szansa

Wystawa jest nieczytelna, chociaż wydawałoby się, że jej naczelną rolą powinien być aspekt edukacyjny. Niestety, człowiek, który nie zna genezy i roli teatrów stanu wojennego, odwiedziwszy Instytut Teatralny, dowie się o nich niewiele. Wystawy nie poprzedza sensowny wstęp, a suplement, w postaci książeczki wydanej na wzór tych wydawanych w podziemiu, niewiele tę sytuację zmienia - o wystawie "Teatr stanu wojennego" w Instytucie Teatralnym w Warszawie pisze Julia Holewińska w Teatrze.

W ostatnim czasie, po latach prawie omijania historii najnowszej, teatr polski zaczął się rozliczać z okresem Peerelu. Teatr Narodowy i Teatr Telewizji wystawiły "Norymbergę" Wojciecha Tomczyka, "Teczki" zrealizował Teatr Ósmego Dnia, Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy przygotowuje premierę pod tytułem "Lustracja". To pewnie wpływ bieżącej atmosfery politycznej, ale także głos artystów młodego pokolenia, którzy w poprzednim ustroju nie mogli odgrywać żadnej roli, mają więc dystans do niedawnej przeszłości. Myślę tu przede wszystkim o "Hamlecie" Jana Klaty i "Wałęsie" Michała Zadary.

Przypominanie minionych dekad wydaje się dziś dla dyskursu teatralnego przydatne z wielu powodów. Warto jednak, by opowieść o tamtym czasie była ciekawa i przede wszystkim prawdziwa.

Niestety, nie udało się to Instytutowi Teatralnemu, który zorganizował wystawę "Teatr stanu wojennego". Kuratorem ekspozycji jest Daniel Przastek - politolog i autor książki "Środowisko teatru w okresie stanu wojennego". Przastek napisał książkę tendencyjną, niewolną od patosu, skonstruowaną pod ogromnym wpływem Kazimierza Brauna. Ta książka to raczej zlepek cytatów niż wnikliwa analiza. Teraz podobne błędy autor popełnił przy realizacji wystawy.

Przede wszystkim wystawa jest nieczytelna, chociaż wydawałoby się, że jej naczelną rolą powinien być aspekt edukacyjny. Niestety, człowiek, który nie zna genezy i roli teatrów stanu wojennego, odwiedziwszy Instytut Teatralny, dowie się o nich niewiele. Wystawy nie poprzedza sensowny wstęp, a suplement, w postaci książeczki wydanej na wzór tych wydawanych w podziemiu, niewiele tę sytuację zmienia.

Jednak największym błędem jest sam dobór materiału. Organizatorzy zdecydowali się pokazać, i to także w ograniczonym stopniu, prawie wyłącznie działania teatrów państwowych (tak zwaną alternatywę reprezentuje tu zdjęcie ilustrujące performance Akademii Ruchu i kilka fotografii, którym towarzyszy ścieżka dźwiękowa ze spektakli Teatru Ósmego Dnia). A przecież teatry stanu wojennego to przede wszystkim działania nieoficjalne twórców zrzeszonych w rozmaite grupy - jak choćby Teatr Domowy, łódzki Teatr Pątniczy, wrocławska grupa NST, poznański Teatr im. Andrzeja Jawienia, Śląska Scena Słowa Polskiego czy jeleniogórska Scena Czterdzieści i Cztery. Teatr stanu wojennego to także działania indywidualne - choćby prace w Komitecie Prymasowskim, uczestniczenie w różnych wieczorach poetyckich w kościołach i domach parafialnych.

Omawiając działania oficjalnych teatrów, autorzy wystawy skupili się przede wszystkim (inne realizacje tylko zasygnalizowano) na prezentacji trzech spektakli - "Dżumy" w reżyserii Kazimierza Brauna, "Mordu w katedrze" zrealizowanego przez Jerzego Jarockiego oraz "Upadku" wystawionego przez zespól Teatru Powszechnego pod wodzą Zygmunta Hubnera. Realizacje te opatrzono patetycznym komentarzem: "Mądrość, dojrzałość oraz aktualność polityczna świadczy o randze tychże przedstawień".

Niewiele miejsca poświęcono za to ważnym w owym czasie związkom teatru i Kościoła. Materiałem akcentującym te powiązania jest "Słowo pasterskie do artystów scen warszawskich". A przecież na wystawie powinno się znaleźć szerokie omówienie Tygodni Kultury Chrześcijańskiej, działalności istniejących na terenie całej Polski Duszpasterstw Środowisk Twórczych, Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, akcji odbywających się w stołecznym kościele przy ulicy Żytniej czy w kościele św. Anny, a także przypomnienie bohaterów tamtego czasu spośród duchowieństwa, jak choćby księdza Kantorskiego - inicjatora niezależnego życia kulturalnego w podwarszawskiej Podkowie Leśnej, czy ojca Miecznikowskiego z Łodzi.

Kurator wystawy w żaden sposób nie odnotował także bardzo silnych w owym czasie związków środowiska teatralnego i plastycznego. Ich prezentacja wydaje się o tyle ciekawa, że w latach osiemdziesiątych plastycy szczególnie często, chcąc zaprezentować swój sprzeciw wobec rzeczywistości, sięgali po środki mieszczące się w obrębie działań teatralnych. Warte przywołania wydają się zwłaszcza przedstawienia Pomarańczowej Alternatywy, akcje Jerzego Kaliny czy Józefa Robakowskiego.

I jeszcze jeden poważny błąd - teatry stanu wojennego były zjawiskiem wieloletnim. Nie można jednoznacznie stwierdzić, kiedy się ono zaczęło (czy ich początkiem ma być trzynasty grudnia 1981 roku, czy pierwsza realizacja nie podlegająca cenzurze, a może rozpoczęcie bojkotu radia i telewizji przez środowisko aktorskie?), ani kiedy się skończyło. Oficjalne zniesienie stanu wojennego nie oznaczało przecież końca działań wymierzonych przeciwko systemowi. Oczywistością wydaje się więc konieczność osadzenia "teatrów stanu wojennego" w szerszej perspektywie.

Postawa ludzi teatru w latach osiemdziesiątych była niezwykła. Nigdy wcześniej ani nigdy później środowisko teatralne w Polsce nie było w żadnej sprawie tak jednomyślne i tak silne. Tym bardziej więc szkoda, że odwiedzając Instytut Teatralny, widz nie otrzyma odpowiedzi na pytanie, które sformułował niegdyś Kazimierz Braun: "O co szło teatrowi w czasach wojny Jaruzelskiej?".

Instytut Teatralny w Warszawie

"Teatr stanu wojennego"

wystawa czynna do 30 kwietnia 2007

Julia Holewińska - absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji