Świat, w którym niemożliwy jest dramat
Głównym bohaterem spektaklu jest młody homoseksualista Karol. Razem ze swoim partnerem Piotrem żyje w całkowitym oderwaniu od społeczeństwa, zamknięty we własnym, małym świecie. Obawia się innych ludzi, ich nietolerancji i braku zrozumienia. "Na ziemię" sprowadza go przewczesna choroba i śmierć matki. Nie potrafi sobie z tym wydarzeniem poradzić, nie odnajduje wsparcia znikąd, nawet ze strony swojego ojca, który nie akceptuje życiowych wyborów Karola - tak można streścić "Spalenie matki" Pawła Sali. A raczej pierwszą wersję tego dramatu: w spektaklu teatru Wybrzeże pojawią się duże zmiany w stosunku do oryginalnego tekstu. Na scenie zobaczymy między innymi nową postać - trzydziestokilkuletnią bizneswoman Laurę.
To, co chciałbym z tego tekstu wyciągnąć, to problem tożsamości i - co za tym idzie - odpowiedzialności. Mam poczucie, że żyjemy w tej chwili w kraju bez tożsamości - opowiada Michał Kotański, młody reżyser, który w Wybrzeżu przygotowuje wystawienie dramatu Pawła Sali. - Po latach zamrożenia w komunizmie jesteśmy nauczeni bezradności, przed którą próbujemy uciekać, doganiając Zachód. Jeżeli bohaterowie "Spalenia matki" chcą zrobić coś ze swoim życiem, muszą najpierw sami się zdefiniować. Okazuje się, że bezkompromisowa postawa jednego z nich jest tak naprawdę zapatrzeniem w samego siebie. To samo jest z rodzicami bohatera, nie potrafią znaleźć sposobu na życie, trzymają się kurczowo nieskutecznych recept. Ten tekst staje się przez to opowieścią o świecie, w którym niemożliwy jest dramat. Trudno jest głównemu bohaterowi dostrzec spoza swojego cierpienia, użalania się nad sobą, spoza swojego buntu, czym jest śmierć jego matki i co się naprawdę wydarza w jego życiu.