Artykuły

Polska: oczyszczeni od ojca dyrektora. Europa: Avignon podbity!

"Anioły w Ameryce" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego TR Warszawa w auli SGGW w Warszawie. Pisze Michał Kobra w magazynie Max.

Podczas próby medialnej do "Aniołów w Ameryce" na auli warszawskiej SGGW zapaliły się na chwile wszystkie światła. Ktoś odezwał się donośnym głosem: "Proszę państwa, poroszę skupić się na słowach, słowa są najważniejsze."

To był głos Mistrza, twórcy pełnego melancholii, który gotowy jest pokazać efekt pracy ostatnich miesięcy.

Rzecz, akcja i przekład to tor Ameryki za Regana, zgoła podobnej do IV RP pod "skrzydłem" Kaczyńskiego. Na styku linii tych światów reżyser obnaża ich paralele.

Warlikowski, niczym Zaratustra, bohater spektaklu Krystiana Lupy schodzi z wyżyn, by nauczać.

Spektakl "Anioły w Ameryce" to przede wszystkim bardzo istotne pytanie - kogo byłoby stać na zrezygnowanie z dotychczasowego życia, kariery zawodowej aby pomóc bliskiej, umierającej osobie.

"W Polsce aids zbiera swoje plony, uważaj bo ty także możesz być zarażony" -

(cytuję offowy utwór), to kolejny etap dyskusji, jaki prowadzi reżyser z widzem.

Większość gejów, z którymi rozmawiałem, będąc pod wpływem sztuki Warlikowskiego poszło wykonać test na obecność virusa hiv w organizmie. Niektórzy z nich przekroczyli swój największy strach i zrobili to po raz pierwszy.

Zarówno w tym spektaklu jak i w życiu, świadomość to warunek istnienia.

Świadomość oznacza też umiejętność rezygnacji z tego, z czym człowiek nie wyobraża sobie rozstania. Ludzie codziennie padają ofiarami tego schematu, nie wytrzymują presji towarzyszącej przy dokonaniu tak ciężkiego wyboru. Natomiast reżyser pokazuje, że można z tym żyć. Krzysztof Warlikowski to artysta, który ma w planach odbyć swoją podróż mimo wszystko. Wcześniej bez biletu obecnie z immunitetem.

Los chciał, że po drodze zabrał na pokład rozbitka - Jacka Poniedziałka, któremu z takim kapitanem kurs był obojętny.

Obecnie, Poniedziałek jest jak armia zbawienia. Świadomy, oddany sztuce teatru, jest filarem swojego Mistrza. W jednym z wywiadów mówi: "Zawsze, bardziej będzie mnie interesował sukces Krzyśka, niż mój."

Poniedziałek mimo, że wypruwa z siebie flaki na scenie, to tłumaczy tekst Tonego Kushnera z języka anielskiego, także w sferze kulturowej.

Rola Louisa Ironsona, leży na nim jak jego garnitury. Władczy ignorant, ale zawsze o innej twarzy. Tutaj szuka, chce brać od życia garściami to, co mu się należy mimo tego, że ociera się o śmierć, a litość wg niego jest zabroniona.

Prior Walter - Tomasza Tyndyka, budzi zaufanie, czaruje niewinnością w głosie, kocha siebie i swoją odmienność płciową.

Kiedy dociera do niego, że jest nosicielem, traci wszystko, pogrąża się w bagnie żalu.

Wtedy z lekarstwem przybywa pielęgniarz Belize, Rafała Maćkowiaka: bezinteresowna, wykwalifikowana pomoc medyczna, której w dzisiejszej Polsce wciąż tak bardzo brakuje, przez emigracje naszych wykształconych medycznie rodaków. Belize sprowadza Priora na ziemię, gdy ten omotany halucynacją Anioła (w podwójnej roli Magdalena Cielecka) przypisuje sobie prorocze Jestestwo i godne mu przywileje. W drugim przypadku Cielecka dzięki doskonałej umiejętności wytwarzania chłodu, nadaje niebywałej realności wypełniającej swoje ustawowe obowiązki jako siostra przydzielona Priorowi w szpitalu.

Myślę, że gdyby pielęgniarz Belize istniał naprawdę miałby predyspozycje, aby stać się patronem białego miasteczka, które reprezentowane przez polską Służbę Zdrowia demonstrowało niedawno przed kancelarią Premiera Jarosława Kaczyńskiego o podwyższenie płac. Maja Ostaszewska, rozpływa się w depresji swojej bohaterki: Harper Amaty Pitt.

Ciekawe, że z biegiem coraz bardziej zaawansowanej ciąży, emocje jakie towarzyszyły przy przyjściu na świat jej pierwszego dziecka, uprawdopodobniły schizofreniczny, bogaty świat jej postaci. Od radości aż po złość.

Dodam, że bajkowo-groteskowe chwile, kiedy Harper teleportuje się z agentem, wirtualnego biura podróży na Antarktydę, świadczą o tym, że w życiu czasem warto oddać się szaleństwu.

W związku z błogosławionym stanem Ostaszewskiej, Warlikowski zaprosił w zastępstwie Magdalenę Popławską. Ta kobieta sprawdziła się w tej roli od pierwszego występu.

Uwierzyła w siebie, dopasowała się do ZESPOŁU (wymienionych w tym tekście aktorów), nie zachwiała jego potęgi, nie spłyciła jego sztuki. Jak opowiada w ostatniej z rozmów na łamach mediów - "Był taki moment, kiedy przeleżałam cały miesiąc w łóżku, w depresji. Byłam bliska rezygnacji z zawodu." Czas pokazał, że umysł wystawia nas na różne próby. Pokazał też, że Warlikowski nie myli się na scenie i w życiu.

Andrzej Chyra wcieleniem Roya Cohna przechodzi do klasyki aktorów teatralnych nowego pokolenia. Teraz już wiemy jak wygląda diabeł, który przywita grzesznych w dzień sądu ostatecznego. Jedyną świętością dla Cohna, Chyry jest On sam. Prowadzi sofistykę, że wszystkimi, o wszystkim: miłości, nienawiści i chorobie. Chyra to sędzia, jedyny sprawiedliwy, zdeterminowany jak Minister Sprawiedliwości.

Kontroluje swoje życie do końca, aby całość, niezależnie od jego położenia była mu poddana. Nawet Ethel Rosenberg, którą po długiej walce sądowej wysłał na śmierć. Jednak to do niej należy ostatnie słowo. Zjawa Ethel (Danuta Stenka) w masce osoby pogodzonej towarzyszy Cohnowi w jego mękach i przejściu na tamten świat. Smak czerwonej zemsty widać, kiedy wtóruje przy kadiszu nad zwłokami Cohna, kończąc modlitwę wulgarnym - "Ty skurwysynu."

Czy wielcy ludzie, przywódcy ludowi muszą hołdować złu ? Co maja robić ci, którzy po upadkach swoich autorytetów, zostają sami na polu bitwy ? Zygmunt Malanowicz jako ostatni komunista, kończy swój prolog słowami: "Dajcie mi jakąś nową, sensowną ideę, żeby te ślepe oczy mogły znów przejrzeć, a stanę w pierwszym szeregu!"

Czy wdrożony reżim, pozwoli im kiedykolwiek jeszcze myśleć inaczej?! Czy oni w ogóle wierzą w przełamanie zaszczucia i przystosowanie się do nowego nurtu ideowego?

Sprawa rodziny i jej transformacji, jest tutaj również bardzo znaczącą kwestią

Nasuwają się tutaj kolejne pytania od których nie należy uciekać.

Czy matka kiedykolwiek zrozumie, że dziecko, które poczęła odkryło swoją homoseksualność ? Czy potrafi zaakceptować taki wybór ? Tutaj podobna relacja

pokazuje, że nie. Matka - Hannah Porter Pitt (Stanisława Celińska/ Schubert) co prawda nie ma wyboru, na decyzje syna (Maciej Stuhr), który rozbija w ten sposób małżeństwo i utwierdza, i tak już chorą psychicznie żonę - Harper, że nie warto nawet próbować walczyć o powrót do normalności. Matka ratując swoją psychikę potrzebę opieki lokuje w doceniającym ten czyn, zarażonym hivem Priorze. Więc jeśli anioły wyglądają, mówią i uwodzą tak jak Cielecka w tej roli, to niebo musi być rzeczywiście boskie.

Obecny na jednym ze spektakli, reżyser filmowy Krzysztof Krauze sprawiał wrażenie jakby podjął duchowy dialog z tą historią. Bardzo istotny był dla mnie komentarz tego świadomego człowieka, który również znalazł się kiedyś na krawędzi, podejmując walkę z nowotworem.

Niestety, Pan Krauze chwile po spektaklu leciał do kraju wysokiego ryzyka - Afryki, kręcić nowy film.

Panoptyka Krzysztofa Warlikowskiego nie pozwala mu zmrużyć oka. Na avignonskie odsłony "Aniołów" zaangażował Matkę polskiego teatru, oświeconą Maję Komorowską.

Kilka ról tej kobiety symbolizuje religijne pogodzenie i dialog duszy z ciałem. Doskonale czuć to na widowni, zwłaszcza w "Na szczytach panuje cisza" w reż. Lupy. Chociaż w "Aniołach" przypada jej niewielka rola Rabbiego Izydora Chmelewitza(dotychczas Celińska) to będzie to wydarzenie, które na długo zapamiętają wszyscy na sztukę wrażliwi.

Lustro polskiej rzeczywistości jakim jest spektakl "Anioły w Ameryce" zdecydowanie stawia ten spektakl na podium zwycięzcy tegorocznego Festiwalu Teatralnego w Avignonie.

Natomiast przed ZESPOŁEM największe wyzwanie. Praca na własną Markę w Polsce.

Na świecie została ona już dawno wyrobiona. W wrześniu zespół pokaże "Dybuka" - An-skiego w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w Buenos-Aires. Nawet hit Manammu w ustach Kory Jackowskiej nabiera w tym przypadku jeszcze większego znaczenia niż w latach swojej sławy.

Z końcem starego sezonu ZESPÓŁ odciął się od ich OJCA, ich DYREKTORA Grzegorza Jarzyny. Ten z kolei zasadził już nowe ziarno na swoich "Polach Elizejskich."

Premiera "Aniołów w Ameryce" biegnie równolegle z ważnym momentem w życiu Warlika.

Sam Mistrz, nawet wobec triumfu jest pełen pokory. Dopiero na prośbę-znak jednego z grających, mechanicznym ruchem zszedł z góry aby godnie przyjąć owacje wraz z aktorami.

Słowo ciałem się stało. Od nowego sezonu Krzysztof Warlikowski dyrektorem generalnym Teatru Nowego w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji