Artykuły

Casanova, daj spokój cnocie!

"Casanova" w reż. Jacka Bunscha na Scenie Letniej Teatru Miejskiego w Gdyni. Pisze Grażyna Antoniewicz w Dzienniku Bałtyckim.

Łagodny szum morza, gwiazdy na niebie. Już samo to wprawia w dobry nastrój, a co dopiero, gdy aktorzy grają znakomicie, muzyka jest rewelacyjna, a scenografia zachwycająca. Dlaczego więc wyszłam z premiery sztuki "Casanova" zawiedziona? Wszak odtwórca głównej roli Piotr Michalski - idealnie pasuje do postaci uwodziciela wszech czasów...

Giacomo Girolamy Casanova - wenecjanin, wcielony diabeł - człowiek o wielu twarzach fascynuje od lat. Urzekł nawet Federico Felliniego, a ostatnio Jacka Bunscha, który na podstawie "Pamiętników" Casanovy postanowił zmierzyć się z legendą i stworzyć barwne widowisko na Scenie Letniej w Orłowie.

Przedstawienie zaczyna się pogrzebem uwodziciela. Zjawiają się postacie w karnawałowych maskach i pelerynach, przychodzą zabrać ciało. Kroczą z wdziękiem, cyzelując każdy gest i krok, stopy stawiają równiutko i lekko jak w komedii dell'arte. Ruch to ogromny walor tego spektaklu. Przygotował go znany tancerz i choreograf Jacek Krawczyk (wywodzący się z Teatru Ekspresji Wojciecha Misiury).

I zaraz cofamy się do czasów, kiedy to rozpoczyna się kariera Casanovy. Ten libertyn, literat, dyplomata, filozof wędruje po Europie w poszukiwaniu przygód, szczęścia i miłości. Pozbawia cnoty naiwne dziewczątka. Sam jednak częściej bywa uwodzony i wykorzystywany.

Na tle morza kawałek Wenecji zbudował Tadeusz Smolicki. Na środku sceny plaży kręci się koło fortuny. Bo Casanova, w zamyśle reżysera, gra i igra z losem, bawi się kobietami życiem i śmiercią.

Na scenie - stylizowana bazylika św. Marka, jest więzienie Piombi, z którego ucieka Casanova. Akcji towarzyszy muzyka Janusza Grzywacza, która nie tylko tworzy nastrój, ale też w jej rytmie aktorzy płaczą, kochają się lub walczą.

Wiele w tym przedstawieniu scen urzekających urodą plastyczną, wiele dowcipu, lekkości, zabawy. Ciekawych pomysłów reżyserskich. Rewelacyjnie rozwiązane zostały sceny erotyczne.

Za wiele jednak dłużyzn. Rozmów o niczym. Dialogi nie rzucają widzów na piasek. I nie wina to aktorów, którzy grają pysznie (każdy po kilka ról). Rewelacyjna jest Dorota Lulka - jako Starucha i żona generała opłakująca 28 kochanków. Dariusz Siastacz (Burmistrz i szekspirowska Niania) wzbudza salwy śmiechu. Bogdan Smagacki drobnymi kroczkami przelatuje jak burza przez scenę, zabawny w roli króla Jerzego III, gdy powtarza co chwila: Co on mówi? Co on mówi? Beata Buczek-Żarnecka, uwodzicielska mniszka Maria Magdalena przyprawia o szybsze bicie serca panów. Ewa Andruszkiewicz stworzyła perełeczkę z roli Champillon (przewrotnej i sprzedajnej kobiety). Jasnowłosy i radosny markiz de Sade (Mariusz Żarnecki) ożywia zdecydowanie akcję, radząc Casanovie: Daj spokój cnocie. Cóż może być lepszego niż boski występek. I jeszcze Grzegorz Wolf, Sławomir Lewandowski, Andrzej Richter i Małgorzata Talarczyk, kupcząca wdziękami córek.

Tymczasem Piotr Michalski - Casanova, na którym spoczywa ciężar przedstawienia, jawi się widzom raczej jako niezmordowany i hojny kochanek niż uwodziciel, filozof. Liryczny i melancholijny, najbardziej podobał mi się w ostatniej scenie - kiedy samotny dożywa swych dni w zamku hrabiego Waldsteina.

Im ciemniej na dworze i bliżej końca tym bardziej przyspiesza akcja. Casanova wędruje, a my z nim. Scenki, gagi - jak w komedii dell'arte. Ciekawe kostiumy i maski Katarzyny Zawistowskiej przypominają karnawał wenecki. Bogactwo pomysłów. Tylko co z tego? Reżyser Jacek Bunsch powinien porozmawiać z autorem scenariusza (Jackiem Bunschem) i kategorycznie zażądać skrócenia sztuki. O co najmniej czterdzieści minut.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji