Artykuły

Herbaty już nie słodzę

- Zawał serca dopadł mnie, gdy byłem na wakacyjnym wypoczynku. Przedtem jednak uszarpałem się niemało z rzeczywistością, gdyż przygotowywałem przedstawienie na jubileusz 35-lecia pracy na scenie dla mojego kolegi Karola Strasburgera oraz własny. Była to sztuka "Jeszcze jeden do puli?!", skomplikowana jak diabli i trudna w robocie - mówi JERZY BOŃCZAK, warszawski aktor i reżyser.

Rozmowa z Jerzym Bończakiem, który po zawale próbuje zmienić tryb życia i odżywiania.

Aktor znany z takich ról filmowych jak choćby dozorcy Prokopa w serialu "Dom" czy doradcy Krzepickiego w "Karierze Nikodema Dyzmy" w ubiegłym roku przeszedł zawał serca. I to, jak mówi, w momencie, kiedy był na wakacjach, zupełnie rozluźniony. Po chorobie zmienił tryb życia, choć nadał dużo pracuje - oprócz aktorstwa od lat zajmuje się reżyserią - jest specjalistą od fars. Chętnie odpoczywa na Warmii, gdzie ma dom nad jeziorem, lubi łowić ryby i spędzać czas ze swoją 2,5-letnią wnuczką.

W ubiegłym roku przeszedł pan zawał serca. Czy zmienił pan tryb życia?

- Tak, przestałem słodzić. Jem mniej golonki, więcej ryb. Lekarz kazał.

A palenia rzucić nie kazał?

- Kazał, ale wszystko mam rzucać? Nie dość, że kawa gorzka, to jeszcze bez papierosa? Walczę z nałogiem, wypalam raptem pięć chudych papierosków dziennie. Paliłem 40, normalnych. Mam nadzieję, że któregoś dnia znajdę w sobie dostatecznie silny imperatyw i powiem "dość". Ale jeszcze nie dzisiaj... Papierosy smakują mi niezwykle.

Czy rodzina dopinguje pana do rzucenia palenia?

- Powiedziałbym, że nadmiernie, zwłaszcza żona ogranicza mi znacznie przestrzeń, w której mogę oddawać się nałogowi.

Cukier odpada, papierosy właściwie też... Panie Jerzy, co pan może?

- Spacerować, spacerować, spacerować... Ale nie lubię. Tak jak nie lubię bezcelowej pracy nad tekstem, jeśli wiem, że on nigdy nie zostanie przeniesiony na scenę. Zatem kupiłem sobie stacjonarny rower i na tym rowerze przejeżdżam parę kilometrów dziennie. Myślę, że latem przesiądę się na normalny rower i będę jeździł na wycieczki.

Czy sądzi pan, że choroby serca są typowe dla mężczyzn, czy też wszystko zależy od trybu życia?

- Poglądów na ten temat nie mam, wiedzy tym bardziej. Mogę jedynie domniemywać, jak to było w moim przypadku. Zawał serca dopadł mnie, gdy byłem na zasłużonym, wakacyjnym wypoczynku. Przedtem jednak uszarpałem się niemało z rzeczywistością, gdyż przygotowywałem przedstawienie na jubileusz 35-lecia pracy na scenie dla mojego kolegi Karola Strasburgera oraz własny. Była to sztuka "Jeszcze jeden do puli?!" skomplikowana jak diabli i trudna w robocie. Mało tego, trzeba było zdobyć na nią pieniądze, co także wziąłem na siebie. Wszedłem więc w tryby tej maszynki i harowałem. Potem przyszedł moment rozluźnienia i organizm pomyślał: "teraz to już mogę". I się rozluźnił, ciut zanadto.

Dziękuję.

Na zdjęciu: Karol Strasburger i Jerzy Bończak w spektaklu "Jeszcze jeden do puli?!", Teatr Kwadrat, Warszawa 2006.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji