Artykuły

Kabaret Wyspiański

Zamiast zwykłej recenzji z wydarzenia sezonu, czyli "Albośmy to jacy, tacy..." Piotra Cieplaka - dyskusja Łukasza Drewniaka, Tadeusza Nyczka i Jacka Sieradzkiego

Tadeusz Nyczek: Wszyscy są? Najpierw słówko, pocośmy się tu w ogóle zebrali jak upiory z II aktu .Wesela" nad duszą Piotra Cieplaka. Mieliśmy poczucie, że jego najnowsza premiera to spektakl, o którym warto pogadać, zamiast potraktować go zwykłą recenzją. Dwa słowa co i jak. Przedstawienie składa się z dwóch części. Pierwsza grana jest na podwórku teatru. Kawałki tekstów Wyspiańskiego przeplatają się z wierszami Świetlickiego, Handkego, Miłosza i fragmentami biblijnej Księgi Koheleta. Typowy kolaż sceniczny znany z poetyki teatrów studenckich lat 70.

Łukasz Drewniak: Tym razem nie grają Cieplakowi ulubieńcy - Kormorany, tylko zespół Czerwie. Gęsto tu od sensów i zdarzeń, wszystko się powtarza, cytuje, przedrzeźnia, żywe gada z widmami przeszłości. Społeczeństwo wyzywa się, tańczy, międli, krzyczy, bije o rząd dusz i nienawidzi do spodu. Zauważcie też: nie istnieje chochoł jako zewnętrzna siła pętająca albo mamiąca bohaterów, wszyscy mają go w sobie.

Jacek Sieradzki: Mnie się to kojarzy bardziej z "Wyzwoleniem" niż z "Weselem". Zarówno gdy idzie o przegląd "gestów" i symboli narodowych, jak i wplecenie w widowisko aktualnych sporów społeczno-politycznych. Artykuł Michnika o lustracji idealnie pasuje do sceny z jakimiś neo-Maskami. Hymn na rzecz roślinek z doliny Rospudy właściwie też.

TN: Po przerwie przenosimy się do wnętrza teatru. Na scenie prawidłowa bronowicka chata, postacie w historycznych kostiumach siedzą i mówią III akt "Wesela". Właśnie mówią, a nie grają: jakby sobie przepowiadały tekst na próbie wznowieniowej. Dosyć szokujące.

ŁD: Po tej drugiej części jest jeszcze krótki, ale ważny epilog: głosy aktorów z offu przedstawiają dalsze, już rzeczywiste losy niektórych bohaterów "Wesela", co otwiera kolejne pole do interpretacji tego, co już zobaczyliśmy.

TN: Tyle opisu. Pytanie: co wynikło z tak spreparowanego Wyspiańskiego? Moim zdaniem największe szkody poniósł on sam. W tym scenicznym wielogłosie pełni funkcję kłopotliwej klasyki. Poza monologiem z "Akropolis" mówionym precyzyjnie przez Mariusza Benoit żaden jego tekst nie jest traktowany z przekonaniem. Zwłaszcza w ustach młodych aktorów brzmi (świadomie?) słabo, jakby był "za stary", by komunikować istotne współczesne treści.

JS: Przesadzasz. Cytaty z Wyspiańskiego wchodzą na zasadzie: znacie? znamy! Spójrzcie na brawurową scenę z hetmanem Branickim zmienionym z magnata w ćwierćinteligenta politycznego. Nagle pogardliwe "Polska to tylko hołota!" nabrało potwornie groźnych znaczeń. Fakt, że innych tak bezpośrednich reinterpretacji scen z "Wesela" brak, ale duch "polskiej szopy" jest wszechobecny, przynajmniej w pierwszej części. Ja mam kłopot z całościową logiką zamysłu. Dlaczego po tętniącym życiem podwórkowym widowisku Cieplak każe nam przejść do sali, by wysłuchać beznamiętnego klepania trzeciego aktu?

ŁD: A po to, żebyśmy mogli nałożyć na to wyciszenie nasze emocje z pierwszej części. Cieplak obdziera "Wesele" ze wszystkich narosłych przez lata znaczeń i oddaje to ,Wyspiańskie" czekanie na Polskę w postaci czystej. Przebrzmiałe chwilami jako diagnoza narodu "Wesele" rodzi się jakby na nowo.

TN: A dla mnie ze spektaklu wynika, że gadać o prawdziwym życiu da się tylko, uruchamiając chaotyczny świat sprzecznych z sobą dyskursów, do czego nieprzydatna jest ani konwencjonalna scena, ani klasyczny tekst. W teatrze bowiem mamy tylko martwe pozy aktorów recytujących szlachetne, archiwalne złote myśli. Jest w rym jakaś ponura logika. Teatr naprawdę bywa bezsilny wobec wrzasków rzeczywistości. Może nawet konkretnie Powszechny, z którym ponoć Cieplak się tym spektaklem rozstaje.

JS: Oj, nie pasuje mi do Cieplaka, jakiego znam, kwestionowanie samej mocy sceny! Myślę, że wspaniale udał mu się ten podwórkowy kabaret polityczno-literacki, w którym "wysokie" miesza się z ulicznymi bluzgami. Tak gorącego i mądrego zarazem widowiska o Polsce współczesnej nie było w tym sezonie. Gorzej z jakąś syntezą; tu Wyspiański wciąż jest niedościgniony.

ŁD: Potwierdzam: rzadko który spektakl z takim rozmachem trafia w samo polskie sedno. Raz z pomocą autora, raz wbrew Wyspiańskiemu.

TN: Z rozmachem - owszem. Ale czy w samo sedno? Jak na moje starcze oko, Cieplak nazbyt często strzela po bokach ślepakami stereotypów. Ale w ogóle to jest poważna propozycja. Niech zatem duch konsensu spłynie na nas, drodzy koledzy. Rozejdźmy się w pokoju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji