Teatr kpi z Teatru
"Romanca" - najnowsza premiera w Teatrze Polskim - wywołuje reakcje, jakich tu od dawna nie widziano. Publiczność bawi się doskonale, ale przeżywa też chwile ogromnego wzburzenia. Widzowie protestują, wstają z miejsc, chcą wzywać policję. Tak było na premierze i następnych przedstawieniach. Tak dzieje się od prapremiery w Krakowie, w 1986 roku.
Autorem sztuki jest Jacek Chmielnik, aktor, a ostatnio dyrektor Teatru Nowego w Łodzi. Reżyserem i scenografem - Stanisław Nosowicz, który dostosował tekst do bielskich realiów teatralnych. Gra trójka aktorów: Grażyna , Jerzy {#os#2346}Dziedzic i Jarosław Karpuk. Wszyscy oni mogą mówić o sukcesie: poruszyli emocje widzów, co udaje się w teatrze nader rzadko. Doprowadzili niemalże do zamieszek na widowni, choć nie ma w tej zręcznie skrojonej komedii ani krzty polityki. Jest za to kpina z teatru. Z dramaturgów, z aktorów i - uwaga! - z widzów.
"Romanca" Chmielnika jest parodystycznym przeglądem teatralnych stylów i konwencji: od romantycznego wielosłowia po awangardowe rozwiązania {#au#52}Ionesco{/#} i Bogusława {#au#559}Schaeffera{/#}. Sprawnymi przewodnikami w tej zabawnej, a miejscami irytującej wędrówce po historii teatru są: Jerzy Dziedzic i Jarosław Karpuk. Z poświęceniem obnażają sceniczne absurdy i własne torsy oraz brzuchy. Mniej do zagrania ma - a szkoda - Grażyna Bułkowa.
Teatr zakpił z teatru, ale jest to zabawa z morałem. "Romanca" przypomina widzom, że nie mogą dać się zwariować i godzić na sceniczne zwycięstwo kiczu i głupoty. Przewrotny Chmielnik zachęca widzów do krytycyzmu i zachowania zdrowego rozsądku. Demaskuje magię teatru: kicz i siła mogą na scenie równie łatwo jak w życiu pokonać prawdę i miłość. Publiczność jest bezradna wobec teatralnych manipulacji. Widzowie, których "Romanca" poirytowała najbardziej, biją w finale najmocniej brawo.