Artykuły

Tragedia antyczna, a polska mentalność

Sławomir Fabicki

Nigdy dotąd nie opowiadałem o kobietach, a to jest głównie historia o nich. Dzieciobójstwo jest rzeczą straszną i złą. Tego nie da się uspra­wiedliwić. Ale o dzieciobójczyni nie wiemy nic. To prawda, popełniła okrutny czyn, ale nie wie­my, dlaczego. Staram się pokazać w tej sztu­ce, dlaczego do tego mogło dojść. A może się tak zdarzyć, kiedy człowiek nie potrafi się prze­ciwstawić innym, nie umie walczyć o swoje. W jednej ze scen, kiedy Łucja idzie do kościo­ła, wydaje się, że wszystko może wrócić na do­brą drogę. Ale ksiądz jest właśnie zajęty. Gdy­by przyszła 3 minuty wcześniej, wszystko poto­czyłoby się inaczej. Zdecydował przypadek. Kiedy pisaliśmy z Markiem Pruchniewskim adaptację, mieliśmy przed oczami tragedię an­tyczną. Staraliśmy się dać każdej postaci wy­miar tragiczny - nie określać jednoznacznie, która jest pozytywna, a która negatywna. Chcieliśmy, żeby bohaterowie byli skompliko­wani. Każdy z nich ma w sobie winę za to, co się zdarza. Ta historia wiąże się oczywiście także z naszą, polską mentalnością, która mó­wi, że najlepiej schować głowę w piasek i nie reagować. To, co jest cudzym problemem, nie jest w żadnym wypadku moim problemem. Najbardziej interesowały mnie relacje między bohaterami. A są dalekie od normalności, nie­mal patologiczne. Wszyscy są pokrzywieni, na­wet dzieci. One przenoszą zaobserwowane przez siebie zachowania dorosłych do swego świata. Starałem się pokazać, że Łucja kocha swego męża i dzieci, ale jest bardzo słaba i nie potrafi się przeciwstawić Starej. Zresztą, nikt nie potrafi się jej przeciwstawić. Stara - mogło­by się wydawać, że jest źródłem zła, ale nie chciałem pokazać jej jako demona. Jest bar­dzo zgorzkniała, przeżyła swoją tragedię. I okazuje się, że nie ma prostych wyjaśnień.

Bohaterowie "Łucji i jej dzieci" Marka Pruchniewskiego to na pozór zwyczajna, mieszkająca na wsi ro­dzina. Małżeństwo 30-latków - Łucja (Iza­bela Kuna) i Jacek (Jacek Braciak) ma trójkę dzieci: 9-letnią Kasię, 11-letniego Wojtka i 6-letniego Piotrka. Mieszkają z je­go rodzicami. Matka - Stara (Maria Chwalibóg) - kocha syna zaborczą miło­ścią. Nie akceptuje synowej, wszystko ma jej za złe. Rozdarty między matką a żoną mężczyzna nie potrafi ich ze sobą pogo­dzić. Kiedy Łucja odkrywa, że jest znów w ciąży, nie słyszy od teściowej słów wspar­cia, tylko: "Nienasycona suko! Znowu zaszłaś. Co ty sobie, krowo, wyobrażasz?! Ile tych bachorów ma tu biegać?!" Stara jest stanowcza: "Pamiętaj, ani słowa... Jakby nigdy nic. Trzeba ściągać bandażem brzuch". Taki jest początek tragicznego rozpadu tej rodziny...

Inspiracją do powstania dramatu były wydarzenia, które miały miejsce kilka lat temu na jednej z polskich wsi. Dzieciobój­stwo przy cichym przyzwoleniu najbliższe­go otoczenia zostało szeroko odnotowane przez mass media.

- Ten tekst jest bardzo dalece przetwo­rzony w stosunku do zdarzeń, które miały miejsce naprawdę - podkreśla reżyser. - Tamta historia miała być przede wszyst­kim inspiracją. Znałem ją, ale nie chciałem grzebać w bibliotece ani Internecie, by ją na nowo odtwarzać. Dla mnie "Łucja i jej dzieci" nie jest sztuką faktu, ale przypowie­ścią.

Spektakl przeznaczony jest wyłącznie dla dorosłych widzów.

- Dzieci są w tym dramacie świadka­mi drastycznych wydarzeń, ale te, które za­grały, nie wiedziały, w czym biorą udział, bo nie pozwoliłem im przeczytać scenariu­sza. Nigdy młodym aktorom na to nie po­zwalam. Scena gwałtu nie była kręcona przy dzieciach, choć tak jest zapisana w scenariuszu. Aby wywołać pożądaną re­akcję, powiedziałem im, że złodziej przy­szedł do domu i mają się bać, płakać.

Zdjęcia (Bogumił Godfrejów) były krę­cone w wielu plenerach, m.in. w dorzeczu Bugu i Narwi, na malowniczych rozległych rozlewiskach, a także w Warszawie. Sceno­grafię zaprojektowali Ewa i Andrzej Przybyłowie. Spektakl montuje Joanna Fabicka.

Realizując zdjęcia, poszczególne ka­dry, miałem w pamięci obrazy amerykań­skiego malarza Edwarda Hoppera, a na nich ludzi, którzy - wydawałoby się - są sobie bliscy, ale nie reagują na swoją obec­ność. Zawsze patrzą obok. Są samotni. I tę samotność starałem się przenieść - mówi reżyser.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji