Niemożliwe w Cricotece
"Czy możliwe było sfotografowanie teatru Tadeusza Kantora?" - pyta Caroline Rose, której tak zatytułowaną wystawę fotografii otwarto w krakowskiej Cricotece.
Po obejrzeniu wystawionych fotografii z siedmiu Kantorowskich spektakli (od "Umarłej klasy" po "Dziś są moje urodziny") odruchowo chce się odpowiedzieć twierdząco. Fotografie są świetne pod każdym względem - zrobione w kolorze, co w przypadku zjawiska tak malarskiego jak teatr Kantora ma duże znaczenie; tym większe, że Caroline Rose po mistrzowsku operuje kolorem i światłem. Dodajmy, że fotografowie podążający za Kantorem najczęściej dokumentowali jego teatr fotografią czarno-białą. Kawał historii teatru Cricot 2 w kolorze oglądamy w Krakowie bodaj po raz pierwszy.
Rozpoznajemy aktorów zatrzymanych w wyrazistym geście, ze złapaną na gorącym uczynku ekspresją, obiekty sceniczne, sytuacje. Niemniej wraca postawione przez paryską fotografkę pytanie: czy możliwe jest sfotografowanie teatru? A przede wszystkim teatru Kantora z jego ulotnością, z grą znaków i symboli, ze znaczeniem drobnych gestów i rozpisanego na wiele postaci ruchu scenicznego, z ciągiem obrazów budujących złożoną całość? Możliwe? Niemożliwe?
Raczej niemożliwe. Ale Cricoteka jest miejscem szczególnym, gdzie zmaterializowało się niejedno niemożliwe.
Rozwieszonym na ścianach fotografiom towarzyszą ustawione w piwnicznych salach obiekty znane ze spektakli; na ekranie oglądamy montaż z prób prowadzonych w tych piwnicach i znów jesteśmy pośrodku Kantorowskiego świata; świata, którego przecież nie ma, który tylko o krótki moment przeżył swojego kreatora.
Czy można sfotografować teatr Kantora? Caroline Rose przekonuje swoimi pracami, że można zatrzymać fragmenty i spróbować pokazać ich wzajemne przenikanie się, a z tego zbudować świat artysty. To bardzo dużo.
To ważna i ogromnie interesująca wystawa. W Cricotece przy ul. Kanoniczej można ją oglądać do 28 września.
Na zdjęciu: "Gdzie są niegdysiejsze śniegi" (1979)