Kolędowanie w Nowym
Tak się w ostatnich sezonach składało, że im skromniej zamierzał Adam Hanuszkiewicz, tym lepszy wychodził mu spektakl. Po nieudanym Gombrowiczu ({#re#19475}"Cząber z Gombra"{/#}) i Prusie ({#re#}"Panna Izabela"{/#}), prosta w zamyśle pastorałka okazuje się być nadspodziewanie dobrym przedstawieniem.
Hanuszkiewicz, korzystając z tekstów staropolskich i z kolęd autorów współczesnych (m.in. K. K. {#au#171}Baczyńskiego{/#}, E. {#au#1007}Stachury{/#}, M. {#au#44669}Hillar{/#}), układa swoją pastorałkę. W wielu elementach podobną do innych, tradycyjnych, szczególnie w I części opowiadającej o narodzinach Jezusa. Odwołującej się także do motywów trochę zapomnianych, czy pomijanych, zwłaszcza w II części, kiedy to autor przedstawienia przypomina motywy: spisu ludności w zabawnej, rozbudowanej scenie; rzezi niewiniątek, wzmocnionej sceną rozpaczy matki, tracącej swe dziecko z rąk siepaczy Heroda; ucieczki Rodziny Świętej do Egiptu. Dodając do tego sceny z Herodem, Trzema Królami.
Opowiada więc Hanuszkiewicz w swym przedstawieniu o tym, jak za sprawą "ziemskiej władzy" doszło do wygnania nowo narodzonego Boga, z nowo powstałego raju.
Jest w tym spektaklu zawarty podstawowy schemat każdej pastorałki, z jednym zasadniczym wyjątkiem: tradycyjny Herod (np. w pastorałce Schillera), uosabiający całą władzę, zostaje przez śmierć zesłany do piekła "za swe zbytki". Zło zostaje ukarane. W przedstawieniu Hanuszkiewicza nie ma śmierci i nie ma kary. Są za to dwa zakończenia tworzące pewien dysonans: Najpierw Maryja wygłasza pod adresem władz zmuszających jej rodzinę do ucieczki, pełen wyrzutów i oskarżeń monolog. Bezpośrednio po tym monologu, w drugim finale, zespół śpiewa, że jest dosyć miejsca dla wszystkich "pod wielkim dachem nieba". Między "oskarżeniem" a "wybaczeniem" niestety nic się nie dzieje i nie jest to największa wartość tego przedstawienia.
Nie znaczy to oczywiście, że Hanuszkiewicz całkowicie rezygnuje z zajmowania się "złem" i "dobrem". Robi to nawet bardzo efektownie, bardzo teatralnie, tocząc swoistą "grę" z jabłkiem w całym spektaklu. Jakby powtarzając "dzieje grzechu". Bieda jednak w tym, że jabłko jest tak wieloznacznym symbolem, a w pastorałce Hanuszkiewicza takie wielorakie znaczeniu są ujawniane, że w praktyce nie można za jego pomocą mówić, ani o ,,dobru", ani o "złu".
Przedstawienie w Nowym grane jest przez cały zespół starannie, żywo i na ogół bardzo przyzwoicie. Prawdziwą ozdobą jest rola Edyty Jungowskiej, która jako Maryja ma momenty wzruszające, liryczne i piękne. To prawdziwie utalentowana aktorka, która nie boi się zagrać "świętej nad świętymi" jako zwykłej, młodej dziewczyny, która najpierw ma stać się matką, a potem staje się nią naprawdę. Najpierw się dziwi, potem się cieszy, potem zaczyna rozumieć.
Spośród całego zespołu zwraca uwagę dojrzalszą kulturą interpretacyjną Magdalena Cwenówna, szczególnie w śpiewaniu Baczyńskiego na początku II części. Podobać się może pełna temperamentu Małgorzata Duda. Zespół jednak musi pilnować się bardzo, by nie przekroczyć dość ryzykownie wytyczonej tu granicy między estradą a sceną.
W sumie dobra premiera z małym znakiem zapytania z powodu dysharmonii w finale.