Artykuły

Żyć w zgodzie z sumieniem

- Nie miałam takiej sytuacji w życiu, że nie było co do garnka włożyć, nikt niczego mi nie proponował i nie wiedziałam, co dalej robić. Naprawdę, nie miałam żadnej dłuższej przerwy w pracy i to mnie troszkę rozleniwiło - mówi MARZENA TRYBAŁA, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.

Miłośnicy piosenek Agnieszki Osieckiej znają Marzenę Trybałę z doskonałej interpretacji poetyckich tekstów, natomiast teatromani od lat podziwiają jej sceniczne role. Szerszej widowni dała się poznać jako Maryla Urbańska w serialu "Pensjonat pod Różą" oraz Laura Starska w "Samym życiu".

Ze zdumieniem odkryłam w sieci liczne strony poświęcone Marzenie Trybale. Spodziewała się pani takiego boomu na swoją osobę?

Marzena Trybała: Nie, bo role, które gram nie są tym, czym mogłabym sobie na taką popularność zasłużyć. Nie są to sitcomowe kobietki, które kocha cala Polska, a raczej skomplikowane postacie. Byłam więc totalnie zaskoczona, że widzowie pokochali zarówno Marylę z "Pensjonatu pod Różą" jak i Laurę z "Samego życia". Niemniej jednak najbardziej jestem szczęśliwa, że nadal kocha mnie teatr, bo to miłość odwzajemniona.

Grała pani w licznych produkcjach we Francji, w Niemczech i na Węgrzech. Nie pojawiały się wtedy pomysły, aby spełnić się aktorsko za granicą?

- To miało sens, gdy kończyłam szkołę aktorską w Krakowie. Ale wtedy była żelazna kurtyna, a ja byłam silnie związana z domem, rodzicami i krajem. W ogóle nie wyobrażałam sobie tego, że mogę mieszkać poza Polską. Owszem, miałam pomysł, aby pojechać do Nowego Jorku, znaleźć tam pracę, aby móc studiować w słynnym studiu Lee Strasberga, ale z drugiej strony skazałoby mnie to na potworną samotność. Zaczęłam podliczać plusy i minusy takiej decyzji, i zostałam.

Gdyby u nas zdarzył się serial tasiemiec, niczym "Moda na sukces", którą kręci się od ponad 20. lat, przyjęłaby pani rolę?

- Nie, bo dla mnie byłoby to samobójstwo już po trzech latach. Nie jestem dobra na długie dystanse, to już zdążyłam sprawdzić.

W pięć lat po ukończeniu szkoły otrzymała pani nagrodę za wybitne osiągnięcia artystyczne. Co myśli młoda aktorka, kiedy dostaje taką nagrodę na początku swojej drogi zawodowej?

- Pamiętam, że mój ówczesny narzeczony powiedział wtedy: "O, to już nikt nie liczy na to, że jeszcze coś dobrego zrobisz" (śmiech). Nagrody są oczywiście miłe, bo podkreślają sens naszej pracy i wtedy byłam przekonana, że na nią zasłużyłam. Zawsze starałam się pracować twórczo. Przychodziłam na próby do teatru pełna pomysłów i wymyślałam różne i rzeczy. Nie miałam takiej sytuacji w życiu, że nie było co do garnka włożyć, nikt niczego mi nie proponował i nie wiedziałam, co dalej robić. Naprawdę, nie miałam żadnej dłuższej przerwy w pracy i to mnie troszkę rozleniwiło.

Gdyby dziś dostała pani wiadomość, że w porcie czeka na panią piękny jacht gotowy do rejsu, dokąd by pani popłynęła?

- Jako osoba odpowiedzialna, nie mogłabym tak po prostu powiedzieć: "A ja was wszystkich pozdrawiam serdecznie" (śmiech). Tego bym nie zrobiła. Ale świat zawsze stoi przede mną otworem, choć zwiedziłam prawie cały. Jeszcze zamierzam gdzieś pojeździć, bo go pokochałam...

Dla wielu młodych ludzi jest pani autorytetem. Które ze swoich cech może pani uznać za godne naśladowania?

- Myślę, że zgoda z własnym sumieniem, uczciwość i pewna wrażliwość, która nie jest dziś w modzie. Przeraża mnie dzisiejsza znieczulica, zło i chamstwo. Staram się mieć wpływ na to, co dzieje się wokół mnie, bo na wiele innych rzeczy wpływu żadnego nie mam.

Spotkanie z piosenką i Agnieszką Osiecką to przygoda czy wyzwanie?

- Przygoda i wyzwanie, ale nie jedyne w moim życiu. Z umuzykalnienia co prawda miałam zawsze trzy minus z powodu braku umiejętności czytania nut, ale słuch mam (śmiech). Marek Grechuta zaproponował mi kiedyś udział i wykonanie kilku piosenek w piwnicy "Hotelu pod Różą", a było to niedaleko Teatru im. Słowackiego, w którym wtedy grałam. To był fantastyczny okres w moim życiu, ale wybuchł stan wojenny i przerwaliśmy występy. Później dostałam propozycję z Warszawy i opuściłam Kraków. Od jakiegoś czasu jestem już warszawska, ale krakowska też...

Jakie zatem ma pani najbliższe plany?

- Bez trzech tygodni urlopu się nie obejdzie (śmiech). Ale co z nimi zrobię, jeszcze nie wiem...

CIEKAWOSTKI

Zawsze chciała zagrać w filmie "Pożegnanie z Afryką".

Trzykrotnie wystąpiła u Krzysztofa Kieślowskiego.

Jej pasją jest żeglarstwo, a ulubioną lekturą powieści Ernesta Hemingwa'a.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji