Świat Kaliny
Przestrzeń oznaczona rynnami. Słychać spadającą kroplę. Wnętrze izby. Centralnie stoi szafa (który to już raz w naszym teatrze?) z pękniętym lustrem. To pęknięte lustro będzie się rozsuwać wiele razy. Wpuszczać i wypuszczać postacie z przeszłości.
Z lewej na scenie "miejsca" Matki: prosty, kuchenny stół, lampa naftowa, maszynka do krojenia chleba, waga (bardzo piękna), krzesło, stos garnków powkładanych w siebie. Z prawej "miejsce" Ojca: wielki stół krawiecki, na nim maszyna do szycia, manekin, krzesło. W środku "miejsca" braci: dwa niewielkie stoły (które w trakcie spektaklu będą stawać się coraz to innymi przedmiotami, z trumną włącznie), krzesła od czasu do czasu z ,,powyłamywanymi nogami".
I jeszcze, na proscenium, buty z cholewami, w których rośnie trawa. I jeszcze szczur w klatce. Klatka na jeżdżącym, zdalnie sterowanym elektrycznie wózku. I "ścieżka-chodniczek" ułożona z pułapek na myszy prowadząca od szafy do proscenium przez środek.
W tej domowej izbie, która oczywiście szybko staje się przestrzenią metaforyczną, pojawią się: Matka, Ojciec, Starszy Brat, Młodszy Brat, Najmłodszy Brat, Nauczycielka, Narzeczona, Generał oraz Medium. Jerzy Kalina opowiada "językiem" plastycznym, a więc przede wszystkim za pomocą ,,żyjących" i "stwarzających" się obrazów i działań scenicznych, przypominających od czasu do czasu pantomimę, historię pewnej rodziny.
Zbudowaną w równej mierze ze zdarzeń zwyczajnych, powszednich, stereotypowych, ale także i ze zdarzeń, które zapisane są być może tylko w naszej świadomości kulturowej. Jeśli ktoś bardzo by się uparł, mógłby w opowieści Kaliny dostrzec ślady rozmaitych rodzinnych "mitologii" obecnych np. u Schulza czy Gombrowicza. Ale nie jest to ani cytat, ani kontynuacja, jest to próba wpisania we własny wyobraźnię tego wszystkiego, co w naszym "obrazie rodzinnym'' może już być uniwersalne.
Rodzina Kaliny to jednak przede wszystkim próba skonstruowania własnej mitologii. Dzieje człowieka w tym świecie zapowiadają się dość ponuro. Na końcu pozostanie tylko szczur w klatce. Ten pesymistyczny obraz końcowy kłóci się jednak z optymistyczną wiarą w ,,odnawianie się życia" wpisaną w cały niemal spektakl. Odnieść można wręcz wrażenie, że jest to ciepła, po trosze sentymentalna, rodzinna opowieść Ojca dla Syna.
Z tych dwu wizji, dość dziwnie spieczonych, ta druga wydaje się zdecydowanie bliższa nie tylko przekonaniom autora, ale przede wszystkim jego artystycznemu temperamentowi, którego nie sposób przecież ukryć.