Artykuły

Gdańsk. Ruszają Świętojańskie Noce Operowe

Rozmowa z Włodzimierzem Nawotką [na zdjęciu], dyrektorem naczelnym Państwowej Opery Bałtyckiej, współorganizatorem Świętojańskiego Świętowania:

Świętojańskie Noce Operowe są od samego początku ważnym elementem Świętojańskiego Świętowania.

- Powiem więcej, bo przecież jest się czym chwalić - to właśnie na bazie Nocy powstała koncepcja szerszego, bogatszego pod względem programowym przedsięwzięcia. A same Noce wzięły się trochę z przypadku: kilka lat temu, podczas remontu, który musieliśmy przeprowadzić w naszym budynku, szukaliśmy miejsca, gdzie moglibyśmy wystawić "Toskę". Kościół św. Jana wydawał się wart sprawdzenia. I okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Ten budynek ma tak znakomite warunki akustyczne, że siedziałem podczas spektaklu oczarowany. Zachwyciłem się bardzo i niemal natychmiast zapragnąłem podzielić się tym zachwytem z innymi melomanami. I chyba się udało - Świętojańskie Noce Operowe odbyły się już kilka razy i zawsze okazywały się sporym sukcesem. Z końcem roku odchodzę na emeryturę, ale mam nadzieję, że mój następca będzie kontynuował tę inicjatywę. Jestem pewien, że jest tego warta.

Skąd pomysł, żeby przedstawiać co roku nieznane dzieła Verdiego?

- To mój zawodowy konik. Verdi jest bez żadnych wątpliwości moim ulubionym twórcą operowym. W każdej z jego oper jest więcej przebojów niż w kilku festiwalach w San Remo razem wziętych. Wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu, gdy miałem szczęście gościć na międzynarodowym festiwalu operowym w Bułgarii. Zobaczyłem tam mistrzowskie wykonanie "Nabucca" i pomyślałem, że dobrze byłoby móc przedstawić tę cudowną operę mieszkańcom Trójmiasta. Ten plan się powiódł i stał się jednocześnie początkiem mojej wielkiej zawodowej przygody z tym kompozytorem. Obok dzieł znanych i lubianych warto też od czasu do czasu przypominać te zupełnie dziś zapomniane. Robimy to konsekwentnie od kilku lat, właśnie podczas Świętojańskich Nocy Operowych.

Dlaczego w tym roku gdański zespół przedstawi właśnie "Dwóch Foskariuszy"?

- O tym dziele myślałem już od kilku lat, ale jest ono tak mało popularne, że nie mogłem znaleźć żadnego nagrania. I znów o wszystkim zadecydował przypadek. Dwa lata temu, podczas przedstawienia "Otella" z udziałem Michaela Austina, siedziałem obok rektora Uniwersytetu Gdańskiego, prof. Andrzeja Ceynowy. Zaczęliśmy rozmawiać o Verdim i mój rozmówca - gorący wielbiciel muzyki operowej - zapytał, czy słyszałem nagranie "Dwóch Foskariuszy". Okazało się, że ma takie w swojej kolekcji. Potem sprawy potoczyły się niezwykle szybko: posłuchałem płyty, zachwyciłem się tym utworem i jeszcze przed wyjazdem Austina z Gdańska umówiłem się z nim, że wykona jedną z partii w tym przedstawieniu.

Po dwóch latach udało się sfinalizować ten projekt. Czy trafi on na stałe do repertuaru gdańskiej opery?

- Nie. To nie jest przedstawienie, które można grać latami i przyciągać będzie tłumy. To raczej ciekawostka dla prawdziwych wielbicieli opery. Zwykle nasze produkcje z cyklu mniej znanych dzieła Verdiego gramy trzy razy: podczas Świętojańskich Nocy Operowych, jeszcze raz w Gdańsku na początku nowego sezonu i niedługo potem w Poznaniu na corocznym, jesiennym festiwalu verdiowskim. Z "Dwoma Foskariuszami" będzie pewnie podobnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji