Artykuły

Płocki teatr ogromny

Kompleks prowincji buduje specyficzną mentalność i przekonanie, któremu i ja czasem ulegam, że nic dobrego u nas powstać nie może. Teatr staje się prowincjonalny, w obiegowym tego słowa znaczeniu, kiedy dzieją się w nim rzeczy średnie. Ale przecież w nawet w małym mieście można robić sztuki autorskie, niezależne - pisze Magdalena Stefańska w Gazecie Wyborczej - Płock.

Przed kilkoma laty w pewnym teatralnym piśmie pojawił się artykuł o płockim teatrze zatytułowany "Bez duszy i długów". Opisywał dość trudną wówczas sytuację materialną teatru: budynek wymagający remontu, brak środków na bieżące wydatki, okrojony zespół techniczny czy chociażby brak miejsca, w którym aktorzy mogliby spotykać się z widzami. Trudna sytuacja teatru nie pozostawała bez wpływu na jakość przedstawień, a ta z kolei przekładała się na dość niską frekwencję wśród publiczności. Ale kilka dni temu miałam okazję zwiedzić nowy budynek teatru i jako teatrolog snobistycznie zacytuję Wyspiańskiego: "Teatr mój widzę ogromny, wielkie powietrzne przestrzenie". Jesienią dostaniemy do rąk wspaniałe narzędzie i mam nadzieję, że je dobrze wykorzystamy.

Po pierwsze, zacznijmy filmowo - wielkim wstrząsem - a potem napięcie niech już tylko rośnie. Premierowe przedstawienie w jednym z najnowocześniejszych teatrów w Polsce powinno wykorzystać bardzo dużą przestrzeń nowej sceny i pokazać jak najwięcej jej możliwości technicznych (a będą one rzeczywiście ogromne). Niech będzie o nas głośno w kraju, a filmową kronikę remontu budynku, o której mówi dyrektor Mokrowiecki, przeznaczmy może na jakąś wystawę, a nie na główną atrakcję otwarcia nowego sezonu.

Po drugie, większy budynek wymaga powiększenia zespołu, nie tylko technicznego. Chodzą słuchy, że dyrektor Mokrowiecki rozgląda się za kandydatami. Może powinien wykorzystać to, że do Akademii Teatralnej w Warszawie i "Filmówki" w Łodzi jest całkiem blisko i na pewno nie brakuje tam młodych ludzi ze świeżymi pomysłami i nadzieją na etat w teatrze. A i jemu przydałaby się pomoc w sprawach ekonomicznych i reklamowych, do tego kierownik literacki na miejscu. Może wtedy sztuki nie schodziłyby z afisza po kilku przedstawieniach.

Po trzecie, niech już nikogo nie kusi zmiana płockiej placówki w teatr impresaryjny. Kompleks prowincji buduje specyficzną mentalność i przekonanie, któremu i ja czasem ulegam, że nic dobrego u nas powstać nie może. Teatr staje się prowincjonalny, w obiegowym tego słowa znaczeniu, kiedy dzieją się w nim rzeczy średnie. Ale przecież w nawet w małym mieście można robić sztuki autorskie, niezależne. Niech za przykład posłużą teatry w Legnicy czy Wałbrzychu, które stały się jednymi z najciekawszych ośrodków w Polsce.

Po czwarte, brakuje u nas festiwalu teatralnego, takiego, który dałby nam okazję do obejrzenia ciekawych produkcji innych teatrów i może pomógłby wyrobić w nas nawyk chodzenia na spektakle.

Po piąte, zastanówmy się, jak przybliżyć teatr młodym ludziom i wychowywać sobie publiczność. Może przez akcję znaną z innych miast, czyli "bilet za pracę", warsztaty czy wykłady... Miejsce w nowym teatrze na pewno się znajdzie.

Do otwarcia pozostało jeszcze trochę czasu, podyskutujmy więc wspólnie, jaki teatr chcielibyśmy zastać jesienią.

Na zdjęciu: projekt nowego budynku Teatru im. Szaniawskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji