Artykuły

Hit i kit

"Bramy raju. Krucjata dziecięca" w reż. Pawła Passiniego w Studium Teatralnym w Warszawie i "Teremin" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Wysokie Obcasy.

HIT

Porównywanie Studium Teatralnego z innymi teatrami to jak zestawianie miasta w godzinach szczytu i martwego projektu urbanistycznego. Po jednej stronie intensywność, nieprzewidywalność, gęstość, po drugiej - białe plamy i starannie wyrysowane wzory. Młodzi aktorzy zaczynają swój występ w kilka osób, ale wirując w trakcie spektaklu, mylą wzrok i słuch widza i zmieniają się w osób dwadzieścia, w sto, w jedną. Działający od ponad dziesięciu lat teatr na Pradze czerpie z Grotowskiego, Gardzienic, ale blisko mu także do teatrów tańca, plastyki i ruchu. W realizowanych dotąd spektaklach powtarzały się tematy szaleństwa wojny, fanatyzmu, przemocy, geniuszu. Tym razem motyw źródeł zbiorowego obłędu wydobyto z tekstów "Bram raju" Jerzego Andrzejewskiego i "Krucjaty dziecięcej" Marcela Schwaba. Andrzejewski w swoim niepokojącym jak nocny marsz utworze pokazał, że święte dzieciątka idące w 1213 r. ocalić Grób Pański mają całkiem dojrzałe pragnienia. Spowiednikowi zwierzają się z chuci, kłamstw, grzechów popełnionych i planowanych. Pod piękną, romantyczną ideą zwycięstwa przez czystość kryje się więc wściekły popęd. W spektaklu czuć to jeszcze wyraźniej. Rozszalałe, na wpół przytomne z namiętności i gonitwy dziewczęta noszą tu komunijne sukienki. Spektakl balansuje nieustannie między uniesieniem grafomana a uniesieniem artysty piszącego ikonę. Ma jednak energię i odwagę, które rekompensują wszelkie niedostatki. Chciałoby się je widzieć na innych scenach.

Studium Teatralne w Warszawie, "Bramy raju. Krucjata dziecięca", reż. Paweł Passini

KIT

Schemat "dobrzy aktorzy + świetny tekst + sprawny reżyser = słaby spektakl" wydaje się pozbawiony sensu. Tymczasem ta prawidłowość już od wielu lat działa w warszawskim Teatrze Współczesnym. Gwiazdorski zespół z Mokotowa nieustannie przedstawia u siebie autorów ze światowej czołówki - "uznanych" i "zapowiadających się": Martina McDonagha, braci Presniakowów, Geralda Sibleyrasa, Maksyma Kuroczkina. Zdarzają się: Hrabal, Molier, Dostojewski, czasem Konwicki czy Mrożek. Zmieniają się nazwiska na afiszach, efekt pozostaje ten sam. Każde wyjście na scenę Kowalewskiego, Lipińskiej czy Szyca wywołuje salwy śmiechu, ale całość spektaklu rozmywa się, ciągnie, gubi myśl przewodnią Zatrudniona w teatrze młodzież (m.in. Maciej Zakościelny, ale też wielu zdolnych absolwentów szkół aktorskich) jest przetrzymywana jak części zapasowe i pojawia się najwyżej w epizodach. Pod tym względem Teatr Współczesny mógłby się uczyć od Narodowego, który już kolejny w tym sezonie sukces zawdzięcza odświeżonej obsadzie. Tym razem zabójczy "efekt Współczesnego" dotknął młodego reżysera Artura Tyszkiewicza i realizowaną przez niego tragikomedię "Teremin" Petra Zelenki. Sztuka o radzieckim wynalazcy, który został zmuszony do szpiegowania w Stanach na rzecz GRU, pokazuje nie tylko osobisty dramat naukowca, ale też mechanizmy powstawania mód, trendów i popkultury. Bezdotykowy instrument teremin miał znieść różnice między ludźmi i pozwolić każdemu na bycie wirtuozem. Sam spektakl nie przełamał jednak trendu panującego w teatrze i stał się kolejną z serii komedii wejść i wyjść.

Teatr Współczesny w Warszawie, "Teremin", reż. Artur Tyszkiewicz. (Na zdjęciu: scena z przedstawienia "Teremin")

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji