Artykuły

A to Polska właśnie

Przed zarzutem uwiądu star­czego polska dramaturgia współczesna broni się utwo­rami takich autorów jak Paweł Mossakowski, jego dramaty opisu­ją rzeczywistość bliską nam, bo do­świadczaną prawie przez każdego. Historia współczesna jest dla Mossakowskiego pretekstem do poka­zania ludzkich postaw, a zarazem uogólnienia, wydobycia tego, co uniwersalne.

"Siedem dni, ale nie tydzień" - spektakl zrealizowany przez Roma­na Kordzińskiego we wrocławskim Teatrze Współczesnym - jest zna­komitym tekstem. Podkreślam sło­wo - tekstem, bowiem pierwsze, co rzuca się w oczy (a może raczej w uszy), to dialogi. W tej warstwie Mossakowski porusza się na tyle swo­bodnie, by sprawić widzowi wielką sa­tysfakcję w słuchaniu, nie mówiąc o oglądaniu spektaklu. Być może uwie­dziony tymi dowcipnymi dialogami widz nie wyłapuje - przynajmniej od razu - warstwy ironicznej "Siedmiu dni..." Głów­nym bohaterem tej sztuki jest przeciętna polska rodzina w latach dziewięćdziesią­tych: Henryk - dyrektor więzienia, Róża - dziennikarka z pretensjami, Wicuś - ich przedsiębiorczy syn, i dziadek z pezetpeerowskim rodowodem.

Siedem dni z ich życia to wycinek, jaki ogląda widz, bawiąc się przy tym znako­micie. Kiedy jednak zorientuje się, że to, co widzi na scenie, spotkać można wokół nas, robi się mniej wesoło. Mossakowski zdaje się nam sugerować, że niewiele się zmieniło - przynajmniej w naszych gło­wach. Układy, układziki, kolega - przed­tem z Komitetu Wojewódzkiego, teraz z UOP-u, to wszystko funkcjonuje niezależnie od demokracji, kapitalizmu czy te­mu podobnych. Najlepiej tę rzeczywistość rozumie Wicuś. Czego się dotknie, zamie­nia się w pieniądze, mało tego, doradza oj­cu założenie w więzieniu pensjonatu dla obcokrajowców.

Rola Wicusia to niewątpliwy sukces aktorski Rafała Kowala. "Lot nad kukułczym gniazdem", a wcześniej "Piaf" - to ko­lejne etapy jego rozwoju, a jednocześnie swoistej metamorfozy w jakże różnych rolach. Henryk - Krzysztofa Kulińskiego i Róża - Elżbiety Golińskiej to role za­rysowane grubą kreską, ale przez to wyra­ziste i niepapierowe. Podobnie jak Karol, kolega Henryka, w wykonaniu Cezarego Żaka. Zdzisław Kuźniar jako dziadek oraz jego koledzy - Bolesław Abart i Andrzej Bielski - to tercet, znakomity w scenie śpiewania Międzynarodówki podczas po­pijawy. Z uznaniem odnotowuję niewiel­ką, ale drapieżną rolę Małgorzaty Napiórkowskiej jako pani Lucyny.

Bardzo funkcjonalna jest scenografi Zbigniewa Bednarowicza. Pozwala na zmiany miejsca akcji bez zmiany dekoracji. Raz jest to salon, raz sypialnia małżeńska, raz pokój dziadka. Zainstalowane na scenie telewizory sygnalizują kolejne dni, pokazując też naszych bohaterów poza mieszkaniem. Muzyka Wojciecha Jagielskiego, punktowa i nowoczesna, uzupełnia klimat przedstawienia.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ironiczny chichot historii, który po obejrzeniu dramatu Mossakowskiego nie daje nam spokoju. Z kogo się śmiejecie - niestety z siebie!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji