Artykuły

Bolesne rozrachunki

Paweł Mossakowski, autor "Rysy", napisał o ludziach, na których historia wymusza role Polaka i Żyda. I o tym, jak usiłują się z tego zaszufladkowania wydostać - mówi Krzysztof Zaleski, reżyser spektaklu realizowanego dla poniedziałkowego Teatru Telewizji.

Akcja "Rysy" rozpoczyna się w czasie drugiej wojny światowej. Wtedy to do mieszkania Andrzeja (Piotr Adamczyk) przychodzi szukający schronienia Szymek Fajgert (Ce­zary Kosiński), uciekinier z getta i zarazem jego kolega ze szkolnej ławy. Ich losy splatają się jeszcze trzykrotnie. Tuż po wojnie od Szymka - funkcjonariusza nowej socjalistycznej władzy - zależy los Andrzeja oskarżonego o "wy­konywanie zdjęć obiektu przemy­słowego w celu przekazania ich wywiadowi amerykańskiemu". Kilka lat później Andrzej i Szy­mek pracują w tej samej redakcji. Kres ich spotkaniom kładzie rok 1968 i wymuszona decyzja Szym­ka o emigracji z Polski.

- Bohaterowie w swej istocie nie zmieniają się na przestrzeni lat - uważa Krzysztof Zaleski. - Są bardzo prawdziwymi, zwyczajnymi ludźmi. To nie jest historia o Polaku i o Żydzie, tylko o Pola­ku i Polaku żydowskiego pocho­dzenia, o człowieku czującym się Polakiem. Narodowość jest prze­cież rzeczą wyboru, a nie - uro­dzenia. Andrzej i Szymon są ze sobą związani nie tylko przez pa­mięć wspólnych szczenięcych lat, ale przede wszystkim przez dzie­jowe zawirowania zmuszające ich do dokonywania trudnych wybo­rów. A najbardziej zbliżają się do siebie, kiedy mają się rozstać. Ta­kie jest prawo życia.

Po raz pierwszy "Rysa" Pawła Mossakowskiego ukazała się w podziemnym wydawnictwie "Przedświt" pod koniec lat 80. Dramat był pisany dla teatru dra­matycznego, ale nie doczekał się w nim nigdy realizacji.

- Jego ogromną zaletą jest brak stereotypów, niepowielanie obiegowych wyobrażeń Polaka antysemity i antypolonijnego Żyda. Przedstawia prawdziwe dylematy ludzi uwikłanych w historię. Przy­stępując do realizacji sztuki, się­gnąłem do rozmaitych pamiętni­ków, dokumentów z tamtych cza­sów, które potwierdziły prawdę zachowań bohaterów "Rysy" - wyjaśnia Krzysztof Zaleski.

Reżyser uważa, że "Rysa" jest jedną z niewielu artystycznych prób odkłamania polsko-żydowskich związków.

- Dziś monopol na powstawa­nie i lansowanie stereotypów ma Hollywood - mówi Krzysztof Za­leski. - Tam właśnie, niestety, fał­szuje się historię i być może za pewien czas odkłamanie jej sta­nie się całkowicie niemożliwe. Hollywood tworzy łatwe do zaak­ceptowania mity - dzieląc świat na czarny i biały, złych i dobrych, mądrych i głupich. Holokaust był tak przerażającym doświadcze­niem, że by go oswoić, najłatwiej oczywiście posługiwać się uprosz­czeniami. Ale nie można się na nie zgadzać. Na temat "Listy Schindlera" toczyła się w Amery­ce bardzo poważna dyskusja - również w środowiskach żydow­skich. U nas - nie było jej wcale, chociaż film propagował histo­ryczne kłamstwa, takie jak cho­ciażby to, że ss-manki mówiły po polsku. Nie uważam się za depo­zytariusza prawdy, ale staram się być uczciwy, czytać, dowiadywać i na tej podstawie formułować po­glądy.

Najistotniejszym elementem spektaklu będzie dialog - spór między głównymi postaciami dramatu.

- Niezbędne były skróty, choć cały czas byłem wierny autorowi, czasami próbowałem jedynie wy­ostrzać jego myśl. Od czasu na­pisania tego tekstu minęło wiele lat i pewne fakty, o których dłu­go nie można było oficjalnie mó­wić - dziś są powszechnie zna­ne.

W pozostałych rolach wystą­pią m.in. Katarzyna Herman, Syl­wester Maciejewski, Krzysztof Za­leski, Mieczysław Hryniewicz i Marek Barbasiewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji