Artykuły

Panny z Ballybeg

Każdy posiadający instynkt samozachowawczy reży­ser, kiedy wśród postaci dramatu, który zamierza wysta­wić znajdzie osobę narratora, na­tychmiast tę sztukę odkłada. Na­tomiast Bogdan Hussakowski przekornie podjął wyzwanie "Tańców w Ballybeg", mimo że jest to dramat-impresja, wspo­mnienie dorosłego dziś mężczyz­ny, który przywołuje obrazy ze swojego dzieciństwa. Widz poty­kając się już w pierwszej scenie o osobę zagajającego z prosce­nium Michaela, myśli od razu, że to przedsięwzięcie jest na pewno chybionym pomysłem, a tymcza­sem...

Nudnawa atmosferka domu z irlandzkiej prowincji, w którym stłoczone jest aż pięć kobiet, po­woli się rozgrzewa. W powietrzu zaczynają się unosić podobne fluidy jak w Iwaszkiewiczow­skim opowiadaniu, czy w filmie Andrzeja Wajdy, "Panny z Wil­ka". Tylko tutaj już niebawem wszystkie kobiece żale, marzenia, tęsknoty, a przede wszystkim skrzętnie, z odrobiną hipokryzji, powściągany erotyzm wybuchną nieokiełznanym ekstatycznym tańcem, który wyzwoliło kilka przypadkowych dźwięków trzesz­czącego radia. Życiowa energia pięciu sióstr i ich temperament nie pozwolą, aby bogactwo roz­pierających je emocji rozlało się bezwolnie w leniwych gestach, jak to się przydarzyło pannom z Wilka. Tutaj życie, mimo że prze­grane, zaczyna dominować. Ma­ły Michael wydaje się podglądać je zza krzaka pod oknem, tak samo jak ukradkiem obserwuje rodziców, wciąż na nowo próbu­jących być razem. Duży Michael patrzy już na bieg wypadków z dystansem, komentuje je, czasem uprzedza. Ale to nie jest istot­ne. Ważna jest atmosfera tego wspomnienia i towarzyszących mu uczuć, które zawsze kojarzą się z tańcem, nigdy ze słowami.

Oczywiście obok tej panoszącej się na scenie kobiecości pojawia­ją się inne ważne sprawy, jak chociażby problem tożsamości re­ligijnej i tolerancji, ale dzięki temu, że zostały wtopione w zwykłe życie, nie drażnią swoim intelektualizmem. Jest to jednak w większym stopniu zasługą dra­maturga niż inscenizatora.

Jednak niewątpliwą zasługą Bogdana Hussakowskiego jest wybór tego właśnie dramatu, który w scenicznej realizacji o­kazał się w tej chwili, mimo pe­wnych zastrzeżeń, chyba najlep­szym przedstawieniem będącym w repertuarze Dużej Sceny Tea­tru Słowackiego. Natomiast na wyróżnienie w nim zasługują co najmniej dwie role, matki małe­go Michaela - Dorota Godzic i jego ciotki Maggie - Ewa Wo­rytkiewicz - mimo że ta ostat­nia miała pewne skłonności do szarżowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji