Artykuły

Uwodzicielska wirtuozeria kobiecej pary

David Mamet przyzwyczaił nas na scenie i ekranie do brawurowych rozgrywek psychologicznych. "Bostońskie małżeństwo" wydaje się jednak dalece mniej skomplikowane

Mamy w pamięci jego "Dom gry", "Glengarry Glen Ross", "Przerżnąć sprawę", "Życie w teatrze", "Bizona" czy "Oleannę". Na ich tle "Bostońskie małżeństwo" - jak w czasach wiktoriańskich określano związek dwóch pań żyjących pod jednym dachem - wydaje się kameralną wprawką. Wynagradza to jednak z nawiązką wdzięk pary głównych bohaterek, wsparty wspaniałym wykonaniem.

Anna (Ewa Wiśniewska) oczekuje swej partnerki Klary (Joanna Bogacka), żeby oznajmić jej nowinę o pozyskaniu nowego źródła dochodów, które pozwoli im na prowadzenie domu na poziomie znacznie wyższym od dotychczasowego.

Cały kunszt krasomówczy wkłada w bagatelizowanie sprawy, że owo źródło to... kochanek, bo kto by się w końcu przejmował jakimś tam mężczyzną, choćby nawet ze znanego rodu. Wiadomość Anny zostanie przyjęta ze zrozumieniem, choć nie bez sarkazmu i uszczypliwości. Klara także ma niespodziankę - zakochała się w młodej, pięknej, niewinnej dziewczynie, którą właśnie zaprosiła do domu. Na tę rewelację ze strony długoletniej przyjaciółki Anna okazała się słabo przygotowana. I po tym trzęsieniu ziemi napięcie, jak u Hitchcocka, będzie już tylko rosnąć.

Mamet nie byłby sobą, gdyby nie włączył wątku kryminalnego. Młoda przyjaciółka Klary przy pierwszej wizycie zobaczy należący do jej matki klejnot na... szyi Anny. Do dalszych wizyt panienki z dobrego domu więcej nie dojdzie. Natomiast hojny ofiarodawca naszyjnika zatuszuje przed rodziną fakt skandalicznego podarunku, oskarżając obdarowaną o kradzież. Nad Anną zawiśnie widmo sądu i więzienia, które długoletni związek obu przyjaciółek wystawi na kolejną trudną próbę.

Fascynująca sztuka Mameta wciąga gradacją nastrojów psychicznych głównych bohaterek. Stają w szranki, ryzykując uczucie. Mimowolnym świadkiem ich zmagań jest prostoduszna służąca Katarzyna (Joanna Pokojska) spełniająca miłosne uniesienia w heteroseksualnym związku.

Cięte, skrzące się dowcipem dialogi sprawiają, że przedstawienie w reżyserii Romualda Szejda staje się pojedynkiem osobowości, charakterów i temperamentów. I to w mistrzowskim wykonaniu świetnie skontrastowanych postaci.

Joanna Bogacka prawdziwie uwodzi widzów swoim leniwym sex appealem, zdystansowaniem i chłodem. Już dla niej jednej warto było rzecz wystawić. Ewę Wiśniewską wprost roznosi ognisty temperament. Różni ją nawet utrzymana w czerwieniach kolorystka sukni, wobec pastelowych barw strojów scenicznej partnerki Joanna Pokojska jako naiwna - z pozoru - posługaczka ze wsi stara się przy okazji jak najwięcej ugrać dla siebie. Koncert kobiecych ról, z wirtuozem Bogacką. Polecam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji