Artykuły

Skoczny lament Elektry

"Elektra" w reż. Włodzimierza Staniewskiego z Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice na festiwalu re_wizje/antyk w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Na koniec Sezonu re_wizje antyk wystąpiły Gardzienice. "Elektra. Esej teatralny" to próba zrewidowania i naszego stosunku do antyku, i "gardzienickiej" metody jego wystawiania.

Aktorzy prezentują jeden z nielicznych zachowanych fragmentów antycznych pieśni. - To słowa, a to nuty. Na ekranie - kawałek papirusu pokryty nieczytelnymi dla laika znakami. Nieczytelnymi, bo kto zna się na starogreckiej notacji? A i greki już mało kto się uczy. Za moment aktorzy odśpiewają ten fragment: to lament Elektry. Brzmi dziwnie, dziko, archaicznie, jak głos zapomnianej już cywilizacji. Pora na następne zaskoczenie - aktorzy objaśniają, że pieśń powinna mieć inny rytm. I śpiewają - szybciej, skocznie, niemal radośnie. Taki jest lament Elektry? Spektakl Gardzienic wywraca nasze pojęcia na temat antycznej tragedii i greckiego teatru. Włodzimierz Staniewski traktuje tekst Eurypidesa jako dzieło, do którego nie mamy już właściwego klucza - i nie wiadomo, jaki klucz mógłby tu pasować. Może żaden, a może któryś z prezentowanych na scenie.

"Elektra" nosi podtytuł "esej teatralny". Rozpoczyna się rodzajem wykładu na temat muzyki (tutaj prezentowany jest lament Elektry), gestów przedstawionych w starożytnych rzeźbach i malarskich dekoracjach ożywianych na scenie przez aktorów. Taki wykład Gardzienice dawały już w "Metamorfozach" - ale w tamtym przedstawieniu był to wykład porządny i solidny. W "Elektrze" jest inaczej - pospiesznie, gorączkowo, ze sporą dozą autoironii. Jakby Gardzienice chciały powiedzieć, że znaleziony przy "Metamorfozach" sposób na antyk (zrekonstruowana muzyka i gesty przefiltrowane przez współczesną wrażliwość i archaiczną kulturę ludową) wcale nie musi być tym jedynym właściwym sposobem.

Wykład szybko i niepostrzeżenie przechodzi w spektakl. Nie jest to inscenizacja "Elektry" Eurypidesa - ani tradycyjna, ani współczesna. To fragmenty tekstu, dobrane nie po to, by przedstawić fabułę, ale by pokazać węzłowe punkty tragedii. Różnego rodzaju - obok zabicia Klitemnestry, rozegranego jako taniec jednej z aktorek z wielkimi, groźnie trzaskającymi wachlarzami, zabicia Ajgistosa (taniec z mieczem) czy nienawistnej kłótni Elektry i Klitemnestry kołyszących się na wielkich drewnianych fotelach, jest też pieśń o okrętach płynących pod Troję, liryczny fragment niezwiązany z akcją. Aktorzy starają się dobrać do starożytnego tekstu, wypróbować różne metody, pokazać, że grecka tragedia wcale nie była - wbrew silnie zakorzenionym, a bezpodstawnym przekonaniom - solenna i poważna. Że było w niej miejsce na ironię, groteskę i gry literacko-teatralne. Tak jak we współczesnym teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji