Artykuły

Wy-naturzenie

Ona mówi dużo, on się nie odzywa, a jak już coś powie, to może lepiej, żeby nic nie mówił - o spektaklu "De-naturat" w reż. Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej w Teatrze Wytwórnia w Warszawie pisze Ewa Hevelke z Nowej Siły Krytycznej.

Dysfunkcyjne rodziny są dla nas codziennością. Ale to codzienność z drugich stron gazet, albo taka, o której opowiadają sobie sąsiadki "parapetówki" wymieniając się spostrzeżeniami o "Kowalskiej, tej spod piątki. Moja Pani".

Polskie filmy często zaczynają się od panoramicznego zdjęcia bloku z wielkiej płyty. Setka identycznych okien, a za każdym z nich mogła się przydarzyć ta oto historia.

Podobnie jest w Teatrze Wytwórnia. W białym pokoju, na murku, czyli Małej Scenie, odwzorowany jest pokój bardzo średnio zamożnej rodziny. Za przeciętną białą firanką z wytkanym przeciętnym widoczkiem, toczy się zwykłe przeciętne życie. Wraca dziewczyna z pracy, zdejmuje beret, wkłada kapcie, zabiera zakupy do kuchni i przygotowuje obiad. Żeby utrzymać schludność przetrze kuchenną ścierką rozklekotany stolik i zacznie budzić męża. On się podniesie ledwo ciepły, z wczorajszą twarzą i przedwczorajszym oddechem. I tak się toczy ich życie aż osiągnie dno.

Ludzie się aż tak bardzo nie zmieniają i nie ma co liczyć, że później będzie lepiej. To prawda stara jak świat i taki jest też zasadniczy wniosek z historii przedstawionej w "De-naturacie". Natalia Fijewska-Zdanowska, autorka i reżyserka przedstawienia, nakreśliła portret kobiety w matni konwenansów, odpowiedzialności, złych wyborów i ich konsekwencji. Bohaterka musi nieść jarzmo świętego sakramentu, bo tak powiedział ksiądz na spowiedzi. A w małej społeczności upadek z ambony oznacza publiczną śmierć dla córki przykładnej katolickiej rodziny. Iwonka (Zuzanna Fijewska) jest typową dziewczyną z małego miasteczka. Wyszła za mąż pewnie dlatego, że Waldek (Rafał Kosecki) był pierwszym, który o to poprosił. A ona miała dosyć życia w małym mieszkaniu z ojcem nieudacznikiem, zaradną, ale zaborczą matką i dwiema młodszymi siostrami. Poza tym wyjść za mąż to zmienić status społeczny. Inaczej patrzy się na żonę niż na pannę. A że mąż dużo starszy, to i co? Zazdroszczą ci, którzy tę różnicę wytykają. Praca na poczcie, chrzciny, wesela w rodzinie - wokół tych wydarzeń toczy się życie i walka o byt.

Zuzanna Fijewska nakreśliła postać Iwony kilkoma pociągnięciami. Energiczny chód, szybka, konkretna mowa, proste zdania, na jednym ekspresowym tonie. Nawykowe pociąganie nosem. Na kanapie siedzi jej ślubny - coraz bardziej pijany, wielki Waldek. Rafał Kosecki miał w zasadzie tylko jedno zadanie - pokazać kolejne stadia upojenia alkoholowego bohatera. Od niegroźnego rauszu i syndromu "dnia po", przez hasła "nie jestem pijany, tylko zmęczony", "czego ty chcesz ode mnie kobieto", "ja się zmienię", po najbardziej wulgarne, odpychające, cywienie na podłodze. Ten stan ostatecznego upadku, z którego alkoholik się już nie podnosi. Siedzi i nie może wstać, ogarnia go senność. Głowa mu się kiwa, mruży oczy i już nawet nie próbuje bełkotać. A naprzeciwko stoi młoda dziewczyna, może 20-letnia, w ciąży.

Historia się klei. Aktorzy grają do siebie, chociaż ma się wrażenie, jakby stali trochę obok. Łzy Zuzanny Fijewskiej i jej szloch są udawane, ale aktorka wkłada bardzo dużo serca i skupienia w precyzyjne trajkotanie. Ona mówi dużo, on się nie odzywa, a jak już coś powie, to może lepiej, żeby nic nie mówił.

Spektakl idzie według schematów. Jeśli na ścianie wisi obrazek Matki Boskiej, zostanie wyeksponowany w ciekawie pomyślanej scenie spowiedzi. Tu Boskie oblicze tonie w czerwoności punktowego reflektora, a tam, zaraz przy krawędzi sceny Iwonka prosi o pomoc przedstawiciela Królestwa Niebieskiego na ziemi. Prośby zostaną wysłuchane, ingerencja przeprowadzona, a skutek opłakany.

"De-naturat" jest ciekawym spektaklem również z innego punktu widzenia. Jeśli przyjmiemy, że cała przestrzeń - tak scena jak i widownia - jest polem działania teatru, warto przyjrzeć się publice.

W Teatrze Wytwórnia zaszło ciekawe zjawisko socjologiczne. Na może trzydziestoosobowej widowni zasiedli młodzi ludzie i nie ważne, że widać było zmarszczki na ich twarzach. Siedzieli ludzie z otwartymi umysłami, energiczni, mający odwagę sięgnąć po to, czego chcą. Przyszli na spektakl, jak chodzi się do kina na filmy science fiction. Siedzieli wpatrzeni w aktorów, śledzili akcję. Cisza panująca na widowni sugeruje, że współczuli bohaterce, ale oglądali przypadek. Obserwowali świat, który chociaż przenika ich własny, jest oddzielny, osobny. W ten sam sposób ogląda się "Ekspres reporterów", albo "Sprawę dla reportera" i słucha, jak babcie krzyczą do kamery o niesprawiedliwości.

Wszyscy byliśmy bezpieczni na naszych ławkach z poduszkami, starannie ułożonymi dla naszej wygody. Nachodziły myśli: "Ja nie mogę. (w dowolnej wersji zaangażowania emocjonalnego). Ale kanał (jak wyżej). Ale ma dziewczyna przerąbane ()." Po czym wstawaliśmy powoli i opuszczaliśmy teatr. Wychodziliśmy z fikcji do świata realnego. Szliśmy do samochodów, swoich mieszkań. Przemierzaliśmy ulice Pragi, patrzyliśmy w okna rozpadających się kamienic albo bloków. Mogliśmy myśleć: "Tam się takie rzeczy pewnie zdarzają. Ale to smutne. Jaki ten świat jest zły." Po powrocie otwieraliśmy drzwi własnych mieszkań, ciepłych singlowych, albo szczęśliwie zakochanych, pełnych zupełnie innych problemów. No chyba, że nasze są takie same. Tylko trochę inaczej ubrane, w trochę droższych domach. Leżą na ładniejszych łóżkach i jedzą wykwintniej podaną jajecznicę.

Współczujemy biednej Iwonce. Piszemy dramaty o ludziach, których znamy z małych miast, albo zjazdów rodzinnych raz na rok. Dopiero jeśli bohaterowie są od nas bardzo odlegli, tak że stają się abstrakcyjni, możemy bez przeszkód, wielkodusznie im współczuć.

Łatwo jest uniwersalizować problem poprzez dodanie smooth jazzu do realiów małomiasteczkowych. I w ramach komentarza puścić piosenkę z jednoznacznym refrenem "I'll stay with you". Tyle, że wtedy problem spłynie po odbiorcy jak woda po kaczce. Tak więc, w Teatrze Wytwórnia pochylono się nad biednym zwierzątkiem, znalezionym w lesie na śniegu i umartwiono się nad jego losem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji