Artykuły

Niszcząca miłość do Ojczyzny

"Powrót Odysa" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Powrót Odysa" Pawła Wodzińskiego i towarzyszący mu projekt "Wiele ojczyzn, ojczyzna wielu" pokazują, że w roku Wyspiańskiego można nie tylko wieszcza czcić i wystawiać, ale też z nim sensownie podyskutować.

Jeśli za dziesięć lat Polacy zamieszkujący np. województwo londyńskie wrócą do kraju, to pewnie czeka ich los Odysa. Nie poznają ulic odnowionych po Euro 2012, nie odnajdą w telewizji ulubionych seriali, nie zrozumieją, co mówi do nich senegalska pielęgniarka. Takie nieudane powroty po latach znają już powojenna Polonia amerykańska i emigranci z 68 r.

Podobnego rozczarowania doznał Odys (Mariusz Saniternik) przybywający do kraju po latach tułaczki. W spektaklu Wodzińskiego władca Itaki od pierwszych scen jest zdumiony i zdezorientowany. Wchodzi na swój rodzinny dwór jak do galerii sztuki współczesnej. W zimnej, białej przestrzeni, którą kiedyś wypełniały może jego łupy wojenne, zostały tylko znajome skrzynie i szafa. Zdezelowane, niepasujące do minimalistycznego wnętrza, wyglądają, jakby ktoś zachował je przez żart lub sentyment. W nich kryje się jego pordzewiała zbroja, przy której stary sługa (Mieczysław Franaszek) składa co jakiś czas znicze i wieńce.

Płomień znicza się pali, za drzwiami słychać wycie zalotników Penelopy (Beata Bandurska) śpiewających pijackie ballady o Odysie. Ten kolorowy tłumek postaci z najróżniejszych sfer (intelektualista w blezerku, turysta w bermudach, faceci w czerni, przegięty kelner) pamięć o królu przerobił na disco polo. Syn Telemak (Maciej Radel), chłopiec-laleczka w podkoszulku i bluzie od radzieckiego munduru, pasuje bardziej do ich zepsutego, nowoczesnego świata. Z obszarpanym ojcem, którego zna tylko z opowieści sług, nic go nie łączy. I tak miało zostać. Zbroja w kufrach, bohater w biesiadnej przyśpiewce, pamięć ojca w bajkach. Żywy ojciec, żywy bohater domagający się swoich praw do korony nikomu nie jest potrzebny.

Wyspiański, kończąc dramat na kilka miesięcy przez śmiercią (1907), rozliczał się z naiwnym polskim mesjanizmem. Na Odysa stary sługa czeka jak na zbawcę, który przywróci stary porządek, przepędzi złodziei-zalotników. Tymczasem powrotu do starego porządku nie ma. W bydgoskim spektaklu (inaczej niż u Wyspiańskiego) Odys, zrozumiawszy to, nie rzuca się w burzę na zatracenie. Nie unicestwia siebie - przeżytek dawnej epoki - lecz niszczy wszystko dookoła. Próbując odzyskać ojczyznę w dawnym kształcie, doprowadza do rzezi. Giną w niej nie tylko konkurenci, lecz także sługa, żona, ojciec (Jerzy Gruszczyński), syn. Zapatrzony w przeszłość włóczęga okazuje się jednym z romantycznych upiorów (znanych od "Dziadów" i "Romantyczność" po "Wesele"), za którymi może i się tęskni, ale na pewno nie chce się ich ponownie widzieć. Są jak wyrzut sumienia, ciągną za sobą śmierć.

Wodziński pokazał, jak destrukcyjną siłą może być miłość do ojczyzny. A raczej do pewnego jej skostniałego wyobrażenia. Pokazał też, ile hipokryzji i ignorancji kryje się w naszym kulcie bohaterów. Co by było, gdyby czczeni dziś powszechnie polscy mężowie stanu powrócili i zaczęli forsować własne wizje? Czy zgodzilibyśmy się dziś na Rzeczpospolitą Piłsudskiego, wartości Dmowskiego albo Witosa? To, co groteskowo naszkicował w swoim wierszu "Skumbrie w tomacie" Gałczyński (o Łokietku, który wyszedł z groty i idzie na Polskę robić porządek), w spektaklu nabiera tragicznego wymiaru.

"Powrót Odysa" to część szerszego projektu Teatru Polskiego "Wiele ojczyzn, ojczyzna wielu/Wyspiański". Obejmuje on warsztaty, wykłady (o tożsamości narodowej, wielokulturowości), sesje naukowe, a także koncert "Kochany kraj" discopolowego zespołu Bayer Full.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji