Każda rola to wyzwanie!
- Dzięki teatrowi udało mi się zwiedzić kawał świata. Kilka razy byłam w Stanach Zjednoczonych, w Londynie, nawet w Australii - fascynująca przygoda! - mówi LUCYNA MALEC, aktorka Teatru Kwadrat w Warszawie.
Od ponad roku Lucyna Malec gra Danutę w serialu "Na Wspólnej", ale uważni widzowie zapamiętali ją z programu kabaretowego "Komiczny Odcinek Cykliczny", w którym to potwierdziła swój talent komediowy
Koło pani serialowej bohaterki ostatnio kręci się przystojny policjant. Może pani zdradzić, jak potoczy się ta znajomość?
Lucyna Malec: Rzeczywiście, był w serialu zalążek romansu, sympatii, ale moja bohaterka jest osobą trzymającą się pewnych zasad i nie pozwoliła sobie na żadne przygody. To kobieta szczęśliwa w małżeństwie i tak pozostanie.
Zanim pojawiła się pani w "Na Wspólnej" widzowie oglądali panią w "Bulionerach", a jeszcze wcześniej w "Komicznym Odcinku Cyklicznym". Myśli pani o sobie jako o aktorce komediowej?
- Wolałabym nie określać siebie w ten sposób. Wolę także, aby inni mówili o mnie w kategoriach dobra - zła aktorka, bo to jest najważniejsze. Dobry aktor powinien się sprawdzać i w komedii, i w dramacie.
Czy po przygodzie z KOC-em nie myślała pani o kabarecie na dłużej?
- Och nie! Przede wszystkim jestem aktorką teatralną, mam etat, choć muszę przyznać, że bardzo tęsknię za tym programem. To były urocze chwile, miłe towarzystwo i śmieszne teksty, które ludzie do dziś pamiętają, a to już sześć lat minęło...
Jakie role dają pani największą satysfakcję?
- Staram się, żeby każda rola była dla mnie wyzwaniem. W każdej staram się znaleźć coś interesującego.
Gdyby nie aktorstwo, to...?
- Myślę, że mogłabym być niezłą nauczycielką, tak, jak moja bohaterka z "Na Wspólnej".
Czyli jest podobieństwo między panią a serialową Danutą?
- Pewne cechy charakteru mamy wspólne, np. odpowiedzialność, poważne podejście do życia...
Lubi pani oglądać siebie w telewizji?
- Jestem bardzo krytyczna w stosunku do swojej osoby. Czasami widzę błędy, które popełniłam, coś nie tak powiedziałam, albo zaintonowałam... W ogóle nie lubię swojego głosu, wydaje mi się, że jest zbyt wysoki (śmiech).
A co poza pracą w serialu dzieje się teraz w pani życiu?
- Jestem aktorką Teatru Kwadrat. Niedawno byłam w Sztokholmie ze Stanisławą Celińską i przedstawieniem "Grace i Gloria", które gramy w Teatrze na Woli.
Często ma pani okazję podróżować?
- Dosyć często. Dzięki teatrowi udało mi się zwiedzić kawał świata. Kilka razy byłam w Stanach Zjednoczonych, w Londynie, nawet w Australii - fascynująca przygoda!
Które z tych miejsc najbardziej panią urzekło?
- Oczywiście Australia. Inne niebo, inny kolor trawy, inne zapachy, bardzo uroczy, uśmiechnięci ludzie.... Lubię przywozić sobie z moich podróży różne pamiątki. Na przykład, z Australii przywiozłam bumerang, kapelusz kowbojski i płaszcz przeciwdeszczowy, który pasterze noszą, kiedy pędzą owce...
A co pani lubi robić w wolnych chwilach?
- Uwielbiam chodzić do kina i do teatru. Kino jest moją pasją. Ponadto bardzo lubię ruch, więc często jeżdżę na rowerze i na rolkach, trochę pływam, no i uprawiam jogę.
Urodziła się pani i wychowała w Bielsku-Białej. Czego pani brakuje w Warszawie?
- Już tyle lat mieszkam w stolicy, właściwie chyba nawet dłużej niż w Bielsku... Przede wszystkim brakuje mi tutaj gór.
W "Moim Nikiforze", zagrała pani zazdrosną żonę. Czy prywatnie też jest pani zazdrosna o swego mężczyznę?
- Nie ma miłości bez zazdrości. W związku musi istnieć zazdrość, a w odpowiedniej dawce dodaje mu pikanterii.