Artykuły

Kąsanie demona

"Kąsanie" w reż. Marcina Bikowskiego gościnnie w Teatrze Szkolnym AT w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Zakazane uczucie, dylematy egzorcysty, bogaty wybór demonów, a do tego magiczny klimat Marqueza. Świetny spektakl białostockich aktorów niezależnych -wreszcie w Białymstoku.

Wreszcie - bo "Kąsanie", firmowane przez Stowarzyszenie Promocji Artystycznej, najpierw miało premierę w warszawskim teatrze Roma. Teraz twórcy wystawili "Kąsanie" w siedzibie macierzystej uczelni - Akademii Teatralnej.

Przy minimalistycznej scenografii i prostocie środków powstał autorski, pobudzający zmysły spektakl. Chwalić trzeba zgrabny scenariusz, który w jedno scalił opowiadanie Marqueza "O miłości i innych demonach" oraz teksty Brata Luisa de Leon i św. Jana od Krzyża. W ciągu godziny oglądamy zwartą i kompletną historię, która nie tylko oddaje ducha marquezowskiej prozy, ale i sporo dorzuca od siebie. Twórcy spektaklu bowiem pożenili dwie rzeczywistości i kultury - mamy w nim magię hiszpańskich miasteczek, żyjących swoim rytmem, mamy też klimaty wschódnio-słowiańskie. Prowincja latynoamerykańska i kresowa stopiła się tu w jedno, a opowieść o zakazanej miłości i reakcji sąsiadów stała się uniwersalna.

Przerażona, nie opętana

"Kąsanie" to historia małej Siervy Marii de Todos, która może zaraziła się wścieklizną, a może nie. Którą odepchnęła własna matka, mówiąc, że córkę opętał demon. I którą z rzekomego opętania uzdrowić miał egzorcysta Cayetano de Laura (Marcin Bartnikowski). Tyle że ksiądz uznał, że dziewczynka "opętana nie jest, jedynie jedynie przerażona, i że ma co najwyżej przyzwyczajenia, których nauczyła się, żyjąc opuszczona przez własnych rodziców". I w której ksiądz się końcu końcu zakochał. Piątka aktorów pięknie opowiada tę historię, mieszając różne światy i nastroje. Spektakl ma w sobie zarówno wdzięk sowizdrzalskiej tradycji, jak i mroczne, przejmujące sceny.

Trzy aktorki (Magdalena Czajkowska, Agnieszka Makowska i Maria Żynel) co chwila przeistaczają się w różne postaci. A to tworzą malowniczą grupę plotkarek - dewotek, a to mniszek trwających w niezdrowej ekscytacji. Animują niezwykłą lalkę z miedzianymi włosami. Pięknie śpiewają pieśni, łączące rytmy latynoamerykańskie z gregoriańskimi. Wiele tu ciekawych scen, sugestywnie oddających: przaśny klimat sennego miasteczka chłód rodzinnego domu dziewczynki, wreszcie zakonu z niezadowoloną przeoryszą na czele.

Psi warkot w tle

Spektakl ma interesujący rytm: wybijany tupotem przebiegających nerwowo stóp, chichotem, szelestem, psim powarkiwaniem. Rytmem zarządza diaboliczny dyrygent, który siedzi z boku (Marcin Bikowski) i prowadzi tę szatańską muzykę jakby wedle niewidocznej partytury. Jest groźny, obcy, zdaje się manipulować wszystkimi. Nie tylko on jednak ma w sobie coś diabelskiego - demonów sportretowanych w spektaklu jest wiele. Choćby tych drobnych, z pozoru niegroźnych, a w których władaniu bywamy na co dzień -jak demon niechęci, obojętności, egoizmu (przeorysza, matka Siervy).

Sporo tu ciekawych chwytów inscenizacyjnych (każdy jest w coś wciśnięty, wpasowany - w konwenans, reguły, posłuszeństwo - w spektaklu te ramy stanowią okienne framugi, które aktorzy noszą na sobie). Sporo też scen zbędnych, wtórnych lub niezrozumiałych (posypywanie mąką). Tak czy inaczej - to spektakl twórców o dużym talencie i wyobraźni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji