Artykuły

Mit żyje w nas

"Legenda" w reż. Bogdana Cioska w Teatrze Groteska w Krakowie. Pisze Magda Huzarska w Gazecie Krakowskiej.

Premierową "Legendę" Stanisława Wyspiańskiego w teatrze Groteska należy bardziej poczuć niż analizować.

Nad "Legendą" Stanisław Wyspiański pracował kilkanaście lat. Spektakl Bogdana Cioska w teatrze Groteska trwa zaledwie godzinę. Ale jest to godzina, w trakcie której muzyka, plastyka i gra aktorów tworzą sugestywny, precyzyjny i konsekwentny świat. Świat, w którym pytania o sens są mniej istotne od emocji i wizji. Jeśli ktoś podda się rytmowi tego świata, będzie uczestniczył w uczcie. Jeśli ktoś zechce racjonalnie ów świat rozbierać na czynniki pierwsze, może rozłożyć bezradnie ręce. Warto jednak dać się porwać i przyjąć tę "Legendę" na wiarę.

Spektakl zaczyna się, kiedy na widowni nie umilkł jeszcze gwar. Na scenę Pod Kopułą wchodzą postacie, których jedynie sylwetki majaczą gdzieś w cieniu. Każda z nich wykonuje jakąś czynność. Stroją sobie narodową scenę? Przygotowują przestrzeń gry? I choć wchodzą od strony kulis, zdają się być jednymi z nas. Kiedy zobaczymy ich w świetle spektaklu, będziemy mieć pewność, że tak jest w istocie. Ich współczesne kostiumy - czarne garnitury, białe koszule u mężczyzn, ciemne suknie kobiet - to wyraźny znak, że mit o Kraku opowiadamy dzisiaj. Wszelako nie ma tu ani krzty nachalnego uwspółcześniania. Jest wyraźna kreacja artystyczna reżysera i scenografa Jerzego Kaliny, ujmująca pięknem szlachetnej surowości. Raptem dwa podesty i loże - katafalk, na którym budzi się z martwych Krak (Franciszek Muła). On jeden jest cały wbie-li i w przepasce, jaką zmarłym obwiązuje się głowę. Wdole leżą bez ruchu pozostałe postaci. Po chwili ten świat zaczyna ożywać, otrząsać się z letargu. Jest trochę tak, jakbyśmy zaczynali od finału "Wesela". Teraz ten świat pulsuje już muzycznym rytmem (znakomita muzyka Pawła Moszu-mariskiego), drga słowem, emocjami i ruchem, który świetnie uplastyczniła Katarzyna Skawińska.

W tym świecie swój dramat przeżyje Wanda. Katarzyna Krzanowska w tej roli pokazała współczesną dziewczynę, nadając tragicznemu wyborowi bardzo ludzki, intymny wymiar. Piękna jest scena jej śmierci z wokalizą Małgorzaty Hachlowskiej (Druga) i Moniki Filipowicz (Trzecia). Te panie wraz z Markiem Karpowiczem (Śmiech), Włodzimierzem Jasińskim (Łopuch) i Pawłem Mrozem (Trzeci) tworzą rodzaj chóru, grupy bożych prostaczków, którzy komentują zdarzenia i stwarzają tę historię. Wszyscy aktorzy tego widowiska balansują na granicy formy i psychologii, musząc odnajdywać się w świecie piekielnie trudnego wiersza Wyspiańskiego. W ich wykonaniu frazy autora "Wyzwolenia" brzmią czytelnie, co w przypadku inscenizacji jego dziel nie jest wcale takie oczywiste.

Bogdan Ciosek przeprowadza nas przez swój, pełen poezji i symboli, świat "Legendy". I choć wraz z Jerzym Kaliną stworzył świat osobny, to dobrze w tym ich świecie poczuł się Stanisław Wyspiański.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji