Artykuły

Świetny monodram z bestsellera

"Kwiaty dla Algernona" w reż. Rafała Sisickiego DGscena i Teatru Powszechnego w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Rafał Sisicki sprawnie wystawił "Kwiaty dla Algernona" Daniela Keyesa z fenomenalnym Tomaszem Błasiakiem w roli Charliego, upośledzonego umysłowo młodego mężczyzny.

Bohater tak bardzo chciał "pójść po rozum do głowy", że mu się to w końcu udało. Monodram powstał z bestsellerowej - 130 (!) wznowień w Stanach Zjednoczonych - prozy science fiction.

Ambicją Charliego -uczącego się pod opieką lekarzy i terapeutów tajników samodzielnego poruszania w życiu - jest prześcignięcie Algernona. Imię to nosi mysz, która zdobywa pożywienie, odbywając drogę w labiryncie o wciąż zmienianym układzie. Chłopak wodzi, jak mu każą, ołówkiem po odpowiednim diagramie, niestety, gryzoń wciąż jest lepszy.

Z zapartym tchem śledzimy wynurzenia Charliego o tym, jak po raz kolejny staje w szranki z myszą. Przestaje nam przeszkadzać, że formułuje wypowiedzi z dużym wysiłkiem i że nie kontroluje wyginającego się w konwulsjach ciała.

Zwycięstwo opóźnionego w rozwoju chłopaka otworzyłoby mu drogę do medycznego eksperymentu, który miałby spowodować szybki wzrost jego inteligencji. I tak się w końcu staje.

Za gwałtowny przeskok od niepoczytalności do geniuszu Charlie płaci jednak wysoką cenę - samotności. Znajomi z pracy, a później także uczeni z kliniki kontrolującej eksperyment zaczną unikać mądrzejszego od nich chłopaka. Ale i on nie będzie umiał z czasem ukryć irytacji, gdy podziwiany przezeń profesor przyzna się do znajomości zaledwie trzech martwych języków: łaciny, greki i hebrajskiego.

"Kwiaty dla Algernona" to wnikliwe studium psychologiczne, ale i współczesny moralitet stawiający pytania o granice eksperymentów medycznych. Zwłaszcza gdy okażą się nie do końca doskonałe i fenomenalnych pacjentów czeka ostry regres. Łzy wylane nad zakopanym w pudełku padłym Algernonem uświadomią Charliemu, że i jego czeka wkrótce powrót do pierwotnego stanu błogiej nieświadomości...

Od Tomasza Błasiaka nie sposób oderwać wzroku. To niezwykła rola, gdyż przy tego typu zadaniach aktorskich każdy fałszywy krok osuwa postać w błazeństwo lub też w banał czułostkowości. Błasiak jest jak najbardziej wiarygodny zarówno w scenach umysłowego niedorozwoju, jak i w momentach intelektualnych wzlotów.

Obawiam się jednak, że w związku z niestabilną sytuacją Teatru Powszechnego i planami likwidacji sceny Garaż mogłem być jednym z ostatnich widzów tego przejmującego przedstawienia. Byłaby to niepowetowana szkoda. Pozostaje mieć nadzieję, że dla tego widowiska znajdzie się inne godne miejsce pokazów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji