Artykuły

Posłuszeństwo bywa zbrodnią

"Rozmowy z katem" w reż. Macieja Englerta w Teatrze TV. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Telewizyjnej.

Pierwsza telewizyjna adaptacja "Rozmów z katem" Kazimierza Moczarskiego przypomina, że największe zbrodnie rodzą się czasem z haseł tak szczytnych, jak czystość, dyscyplina, posłuszeństwo.

Psycholog rodzinny, mediator, specjalista od negocjacji, dyplomata, polityk - wszyscy ci eksperci stwierdzą zapewne zgodnie, że rozmowa to podstawa zdrowych relacji między partnerami, ugrupowaniami, narodami. Politolog doda, że dialog to warunek wolności demokratycznych, filozof - że w rozmowie buduje się nasze własne "ja". Jednym słowem - same pożytki. Rozmowa to skarb, klucz do wszelkich sukcesów. Zdarzają się jednak sytuacje, gdy rozmowa może okazać się najbardziej wyrafinowaną torturą, zamachem na wolność i zdrowie psychiczne człowieka.

Szczerość kata

Gdy Kazimierz Moczarski (1907-1975) w 1945 roku skatowany po bestialskich przesłuchaniach przekraczał próg celi więzienia na Mokotowie, nie wiedział, że może być gorzej niż w kazamatach, gdzie UB próbowało wydobyć z niego przyznanie się do niepopełnionych czynów. Były dowódca działu dochodzeniowo-śledczego w Okręgowym Kierownictwie Walki Podziemnej Warszawy został umieszczony w celi z Jürgenem Stroopem (Piotr Fronczewski) - generałem SS, który kierował likwidacją warszawskiego getta; ze zbrodniarzem, którego sam Moczarski (Andrzej Zieliński) próbował zlikwidować. Dobrze traktowany przez polskich strażników współwięzień snuł opowieści o szkodliwym wpływie religii katolickiej na patriotyzm, o mordowaniu obrońców getta, o świętości władzy, o rozstrzeliwaniu, o genetycznej niższości rasy żydowskiej nad nordycką.

Słuchając o tych okrucieństwach i ich jeszcze bardziej absurdalnych motywach, Moczarski cierpiał nie mniej niż na przesłuchaniach. Zrozumiał, na czym opierało się hitlerowskie szaleństwo, na czym polegała niemiecka propaganda, do jakich ludzi miała trafiać, jakie skłonności wykorzystywać.

Pierwsza ekranizacja

Oprawca i Moczarski mieli wyroki śmierci. Tylko Stroop został stracony. Były AK-owiec opuścił więzienie po 11 latach na fali odwilży 1956 roku. Nie od razu zaczął spisywać więzienne wspomnienia. Pierwsze fragmenty pojawiły się dopiero w 1968 roku w "Polityce", a całość wydrukował w odcinkach miesięcznik "Odra" (1972-74).

"Rozmowy z katem" wielokrotnie przenoszono na scenę. Wzorowano się na pierwszej scenicznej adaptacji Zygmunta Hübnera. Hübner jako pierwszy zagrał też Jürgena Stroopa w przedstawieniu Andrzeja Wajdy z 1977 roku (Teatr Powszechny w Warszawie). W przedstawieniu Macieja Englerta wykorzystano nową adaptację tekstu autorstwa Tadeusza Nyczka. Moczarskiego poznajemy w chwili zatrzymania przez UB, towarzyszymy mu podczas , gdy wije się pod ciosami przesłuchujących, gdy dowiaduje się o rzekomej śmierci żony, gdy wraca pokrwawiony na posłanie. Dzięki zdjęciom Michała Englerta można niemal poczuć zimno panujące w maleńkiej celi, zadrżeć przy kolejnym ciosie.

Piotr Fronczewski rolą kata powraca do świetnej kondycji aktorskiej. Z wyczuciem balansuje między Stroopem prymitywem, który podczas spacerów gapi się na piersi polskich więźniarek, a Stroopem artystą, szaleńcem, który w płonącym getcie widzi doskonałą kompozycję barw. Przejmujący tekst pokazuje, jak rodzą się totalitaryzmy i jak kształtuje się oddany im umysł. Przypomina o tym, że żadnej władzy nie wolno ulegać bezkrytycznie, że posłuszeństwo bywa nie cnotą, lecz zbrodnią. Ostrzega, porusza, przykuwa do ekranu.

Rozmowy z katem - Poniedziałek, TVP 1 21:20

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji