Łódź. Pamięć o Leonie Niemczyku
Gdy był u szczytu sławy, otaczały go tłumy znajomych z branży filmowej i telewizyjnej. Wielu aktorów zabiegało o jego towarzystwo i pomoc w zrobieniu kariery. Ale już w kondukcie pogrzebowym, który odprowadzał go na cmentarz, tak zwanych przyjaciół można było policzyć na palcach.
Wczoraj tylko producent filmowy Ramo Olejnik pamiętał o imieninach zmarłego 29 listopada 2006 r., swego najbliższego przyjaciela, Leona Niemczyka [na zdjęciu]. Zastaliśmy go na cmentarzu przy ul. Ogrodowej nad grobem aktora. Przyniósł kwiaty i zapalił znicz.
- Gdyby Leon żył, pewno świętowalibyśmy jego imieniny przy lampce wina. Niestety, nie ma go już między nami. O jego urodzinach i imieninach zawsze pamiętałem i będę pamiętał - zwierza się Ramo Olejnik. - Te daty przenosiłem ze starego kalendarza do nowego, żeby nie zapomnieć o złożeniu życzeń mister Watsonowi, bo tak go żartobliwie nazywałem. Przychodzę pomodlić się i pogadać z Leonem średnio co dwa tygodnie. Ta rozmowa z nim to mój monolog. Opowiadam mu o tym, co w branży filmowej słychać, że Franciszek Pieczka wszedł w jego rolę w serialu "Ranczo". Bardzo mi go brakuje, nawet pokłócić się porządnie nie mam już z kim, bo myśmy, jak dobre małżeństwo, czasami się kłócili.
Jeszcze jeden znicz płonął wczoraj na grobie aktora. Zapaliła go Iwona, wielka miłość Leona Niemczyka.
- Spędzili z sobą siedem szczęśliwych lat i duża różnica wieku między nimi nie miała w ich związku żadnego znaczenia - zapewnia przyjaciel aktora.
Ziemna mogiła Leona Niemczyka, usytuowana niedaleko głównego wejścia na Cmentarz Stary, na początku biegnącej w lewo drugiej alejki, sprawia wrażenie zaniedbanej. Kilkanaście wygasłych zniczy, kilka przywiędłych wiązanek, trzy palące się znicze (ten trzeci od Muzeum Kinematografii) i pojedyncze świeże kwiaty zasłaniają stojące z obu stron wysokie marmurowe nagrobki.
- Pani Iwona mówiła, że pomnik postawi, gdy ziemia dostatecznie się uklepie - przekazała zasłyszaną wiadomość lokatorka bloku, w którym mieszkał Leon Niemczyk.
