Pochylić się nad człowiekiem
PRZEZ TEATR PRZECIĄGA żałobny kondukt. Słychać końcowe modlitwy, potem odgłos zasypywanej ziemi. Grabarze rzucają liny i deski. Cisza. W MROCZNEJ CMENTARNEJ "KANCIAPIE" pojawia się ona: Genowefa Szczur, sprzątaczka komunalna. I zaczyna swój długi dramatyczny monolog. A jakże, pamięta to wszystko, co działo się od czasóv: Stalina po lata osiemdziesiąte. Opowiada z pasją prostej kobiety, której widzenie obnaża obłudę i zakłamanie, strach i grozę. Mówi językiem czasem tak prymitywnym, że aż budzącym wewnętrzny sprzeciw widza. Rozrachunek Genowefy Szczur z przeszłością, w której przyszło jej żyć, to jeden i wcale nie najważniejszy nurt fabularny. Ma ta sprzątaczka cmentarna swoją drogę krzyżową wyznaczoną przez "nańduchowe", jak twierdzi, podrzutkowe fatum. Miota się między niespełnionym marzeniem i przegranym życiem. Nie usiądzie do stołu wigilijnego przepędzona od drzwi przez własną córkę.
WIELKI PIĄTEK CZYLI KOBIETA DEMON" to sceniczna adaptacja udramatyzowanego opowiadania Andrzeja Lenartowskiego, zamieszczonego w tomiku "Listy z grobów dziecinnych". "To opowiadanie zafascynowało mnie - powie reżyser bydgoskiego spektaklu, aktor Józef Fryźlewicz - Byłem zaskoczony, że Lenartowski tak wiele wie o naszej 40-letniej przeszłości. Reżyserowałem tę sztukę bo czuję potrzebę mówienia o tym, co nas - nie tylko aktorów - boli. Rozliczanie przeszłości to też praca dla przyszłości. Jeśli tego nie zrobimy - lub zrobimy, co gorsza, źle - to czeka nas smutny los.
W scenicznej adaptacji -twierdzi dalej J. Fryźlewicz - nadrzędną rolę odgrywa niezwykła troska, z jaką Lenartowski każe pochylać się nad człowiekiem. Bo i Genowefa Szczur, choć donosicielka a potem dzieciobójczyni, jest człowiekiem nie pozbawionym ludzkich odruchów. Dramatyzm postaci kryje się zresztą i w jej wypowiedzi. G. Szczur mówi: "O, tu jest napisane, że wszechświat jest skończony. O, wyraźnie napisane, skończony, ale zakrzywiony. I jakby promień puścić, o tak, przed siebie, to on wróci i stuknie w plecy. Więc nie ma tak, żeby jakaś krzywda ludzka wymaszerowała gdzieś w kosmos".
G. SZCZUR ZAGRAŁA BARBARA ZGORZALEWICZ (żona J. Fryźlewicza). Jest to z pewnością jej wielkie osiągnięcie sceniczne. Tylko przy aktorstwie perfekcyjnym, można w tak prosty sposób ukazać okrucieństwo postaci, by jednocześnie nie zniweczyć jej człowieczeństwa. Spektakl na pewno godzien szerszej prezentacji niż scena kameralna, studyjna.
Jest i inna godna odnotowania rzecz. Scenografię przygotował pasjonujący się teatrem uczeń I Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy MARIUSZ NAPIERAŁA. Taboret, stół-katafalk, całuny z wizerunkami czołowych postaci minionego życia politycznego - to symbolika dojrzałego warsztatu sce nograficznego.