Artykuły

Szara eminencja Polskiego Teatru Tańca

Jest jedynym w Polsce tanecznym kierownikiem literackim, jednym z niewielu ekspertów od tańca współczesnego i rzecznikiem VI Międzynarodowego Biennale Tańca Współczesnego w Poznaniu. Sylwetka JAGODY IGNACZAK.

Urodziłam się w roku, w którym Maurice Bejart wystawił Święto wiosny, a Grotowski założył Teatr 13 Rzędów [rok 1959 - przyp. red.] - Jagoda Ignaczak [na zdjęciu] rozpoczyna opowieść o sobie półżartem, ale... jest jedynym w Polsce tanecznym kierownikiem literackim, jednym z niewielu ekspertów od tańca współczesnego i rzecznikiem VI Międzynarodowego Biennale Tańca Współczesnego w Poznaniu. Od kilkunastu lat pracuje w Polskim Teatrze Tańca.

Na początku była Łódź: Łódź teatralnej i plastycznej awangardy, miasto Łódzkich Spotkań Baletowych, Kazimierza Dejmka. W rodzinie umysłów ścisłych Jagoda była odmieńcem - pierwszym humanistą. Jako kilkuletnia dziewczynka czytała książki zdecydowanie nie przeznaczone dla niej. Wtedy po raz pierwszy dał o sobie znać jej zmysł praktyczny: starszym braciom opowiadała treść lektur szkolnych - za opłatą.

- Widziałam siebie w redakcji pisma Mówią wieki - opowiada ze śmiechem. Trafiła jednak na polonistykę na Uniwersytecie Łódzkim, a potem na podyplomowych studiach teatrologicznych. Ale liceum było ważne (mieściło się zaraz przy stadionie Widzewa i w meczowe soboty zwalniano uczniów z lekcji) na czas twórczego dojrzewania - jeszcze bez dorosłych problemów. Inaczej niż na studiach, na których żyła szybko, burzliwie. - Była studentką kompetentną, wręcz perfekcyjną, ale i niezależną - mówi Irena Lewkowicz, jej wykładowczyni, później koleżanka z pracy na UŁ. Wtedy z Jadwigi (takie imię ma w dokumentach) stała się Jagodą (ksywka nadana w klubie turystycznym W Siną Dal). - Wścieka się, kiedy ktoś ją nazywa Jadzią - twierdzi Michał Lenarciński, łódzki dziennikarz, przyjaciel.

Na studiach było też małżeństwo i rozwód, udział w strajkach studenckich, zakładaniu Niezależnego Związku Studentów z siedzibą w kanciapie zwanej Kamczatką. Na jednej ścianie była mapa archipelagu Gułag, na drugiej - Kantowskie Niebo gwiaździste nade mną.... Dziś Jagoda nie lubi kombatanckiej aury. - Wtedy wiadomo było, kto jest my, a kto oni. Dziś młodzi ludzie mają o wiele więcej problemów z określeniem, co jest czarne, co białe - mówi. Status dysydenta i życiowe zakręty sprawiły, że miała kłopoty ze znalezieniem pracy w swoim zawodzie. Została pedagogiem pacjentów kliniki psychiatrycznej. - To była szkoła dorosłości. Nauczyłam się dystansu i przekonałam, że są sprawy, wobec których jesteśmy równi - snuje refleksję.

Z tańcem było tak: na przełomie lat 60. i 70. Ewa Wycichowska - wówczas primabalerina łódzkiego Teatru Wielkiego dostaje po spektaklu kwiaty od jedenastoletniej Jagódki. Wycichowska nie przypomina sobie tej sytuacji, ale Jagoda pamięta wszystko - nawet to, że była ubrana w żółtą bluzeczkę i plisowaną spódniczkę. Nie przypuszczała, że podziwiana gwiazda będzie kiedyś jej szefem w PTT i przyjacielem.

Tajniki tańca współczesnego poznawała jako samouk. - Taniec to jej pasja, a jednocześnie wiedza. Zna go świetnie z bliska - z praktyki teatralnej, a jednocześnie z teoretycznego oddalenia. Potrafi tą pasją zarażać innych. - Spotkanie z nią przed laty to mój najlepszy taneczny uniwersytet, innego wtedy w Polsce nie było a i dziś nie ma - mówi Ewa Obrębowska-Piasecka, dziennikarka Gazety.

- Jest oddana w niewolę PTT - uważa prof. Dobrochna Ratąjczakowa, poznański teatrolog. Wycichowska: - Byłam zadziwiona jej niesamowitą wiedzą o tańcu. Dziś Jagoda to deska ratunkowa we wszystkich kryzysach.

Złośliwi powiadają, że jest cieniem Wycichowskiej. - To szara eminencja PTT, zawsze zalatana, zapracowana - uważa Paweł Mikołajczyk, niegdyś tancerz PTT, dziś choreograf związany z poznańskim Teatrem Wielkim. Jagoda wiązała się z PTT stopniowo, rozrywana między Poznań a Łódź - w końcu osiedliła się na Jeżycach. Ma kilka tanecznych marzeń: napisać podręcznik o tańcu współczesnym, wywalczyć w Poznaniu centrum sztuki współczesnej z domem dla tańca.

- Osobowość Ewy (Wycichowskiej), mobilizuje mnie do dobrych rzeczy, kontakt z nią jest moją życiową szansą, daje powietrze do działań - mówi Jagoda.

W jej osobowości są paradoksy. - To niespotykany typ kobiety łączącej w sobie metafizyczne zamyślenie z racjonalną inteligencją - ocenia Lenarciński. Jagoda nie lubi obrastać w rzeczy, potrafi znajomym rozdać całą kolekcję płyt - a z drugiej strony ceni wygodę i wykwintność, np. kawior na śniadanie. Słucha bardzo wyrafinowanej muzyki - Mahlera, Pärta, ale balsamem na stresy jest głos Beaty Kozidrak. - Przy pierwszym spotkaniu może się wydawać chłodna, zdystansowana - wyznaje Iza Przyłuska, sekretarz literacki Teatru Nowego. Ale potrafi też być czuła, szczebiocząca - tyle że wyłącznie w stosunku do Herza - yorkshire'a Wycichowskiej, dla którego jest matką zastępczą i gotuje mu cielęcinkę czy kurczaczka.

Wśród przyjaciół słynie z łososia pieczonego ze szpinakiem, z sałatek oraz jogurtu z koperkiem, krojonym z czułością oraz pedantyczną precyzją.

W głosach przyjaciół przewijają się określenia: zasadnicza, pryncypialna, uparta. Można uderzyć boleśnie o mur jej ironii i surowości. - Czasami bardzo boli. Ale ona - jak nikt - potrafi pamiętać, zadbać, dopilnować, doradzić, być - mówi Ewa Piasecka.

Jagoda: - Myślę, że tego, co ważne i wartościowe, nie da się dziś chronić w wielkich grupach społecznych, ale na prywatnych wyspach, w małych kręgach przyjaciół. Mam nadzieję, że te wyspy zamienią się kiedyś w archipelagi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji