Artykuły

Mozart jak wszechświat

"Wesele Figara" w reż. Marianne Bergloef w Operze na Zamku w Szczecinie. Pisze Maciej Deuar w Kurierze Szczecińskim.

"Wesele Figara" Mozarta to jedna z tych partytur teatralno-muzycznych, której interpretacja nigdy się nie kończy. Mówiąc górnolotnie: jest jak wszechświat. Relacje pomiędzy postaciami są tak misterne i wieloznaczne, że realizatorzy mogą bez końca układać muzyczne i teatralne klocki. Jedno wszakże pozostaje niezmienne: genialna muzyka Mozarta otulająca bez reszty sytuacje, akcje, niuanse portretów psychologicznych. Nie ma tu może energii i promienności Rossiniowskiego "Cyrulika sewilskiego" - jest za to większa złożoność charakterów i emocji. Komediowość wydaje się być podszyta smutkiem, zabawa czymś, co można określić jako "piekło płci"...

Każdy teatr - od najsłynniejszego i najbogatszego po najskromniejszy - dosłownie i w przenośni zmaga się z tym arcydziełem. Jak wypadły zmagania Opery na Zamku? Nadspodziewanie dobrze! Jeśli wziąć zaś pod uwagę niepewność sytuacji tego teatru (zapaść finansowa, dyrektorski kołowrotek itp.) to wręcz świetnie.

Marianne Bergloef zaproponowała solidnie przemyślany i precyzyjnie zrealizowany kształt sceniczny. Wyszła ze słusznego założenia, że gęstość dramatu i wdzięk narracji zawiera się nade wszystko w muzyce, zaś scena winna być jej projekcją - niezakłócającą i nieprzytłaczającą perlistości i intensywności dramaturgicznej Mozartowskich fraz. Znalazło to następujące przełożenie na konkrety: postaci ubrano w kostiumy z epoki, choć dyskretne szczegóły wskazywały zarazem na "ponad-czasowość", zaś przestrzeń sceniczna była umowna, uproszczona i funkcjonalna. Upieczono więc dwie pieczenie na jednym ogniu: mieliśmy powiew nowoczesności w reżyserii operowej, której tak brakuje w Operze na Zamku, a zarazem to świetny sposób na maskowanie braku pieniędzy na okazalszą (co nie znaczy, że wartościowszą artystycznie) wystawę. Nie pamiętam też, by w tym teatrze tak efektownie i efektywnie wykorzystywano światło. Zuzanna jest wszędobylska, temperamentna i z charakterem, hrabina spędza czas, nudząc się w łóżku, zaniedbywana i ignorowana przez małżonka uganiającego się za Zuzanną, jest też Cherubino... Postać jakby stojąca w przedsionku płci: jeszcze nie mężczyzna, choć już swego rodzaju obiekt tęsknot, trochę taka erotyczna maskotka obu pań... Panowie - hrabia, Figaro, Basilio - ubierają Cherubina w strój wojskowy i chcą wysłać do armii. To swego rodzaju pasowanie chłopca na mężczyznę, a zarazem sposób na pozbycie się... konkurenta? W odpowiedzi na to Zuzanna i hrabina postanawiają Cherubina przebrać za... dziewczynę, by uniknął wojska!

Poprawna teatralność idzie tu w parze z poprawnością muzyczną i wokalną. Jackowi Kraszewskiemu należą się słowa uznania za to, że muzyka w orkiestronie płynęła wartko i lekko; wspomagała i do-określała partie wokalne. A wśród tych ostatnich wybijała się Lucyna Boguszewska w roli hrabiny Almavivy Kremowa barwa głosu, legato, dykcja i zrozumienie śpiewanego tekstu - to najpewniejsze atuty tego wykonania. W tej samej klasie znalazła się Joanna Tylkowska (24 i 25.03) w roli Zuzanny. Nieporozumieniem wokalnym okazał się występ Mirandy Gołębiewskiej-Exner w roli Cherubina: śpiewaczka brzmiała ostro w górze skali, nie panowała nad barwą głosu, a fraza bywała przełamywana oddechem branym w nieodpowiednim miejscu. Udaną wokalnie i scenicznie postać Cherubina stworzyła Ewa Filipowicz-Kosińska (obsada z 22 i 25 marca). Nieco słabiej zaprezentowali się panowie. Rozczarował Janusz Lewandowski (24.03) w roli Figara: śpiewał niekiedy nieczysto, jego głos wydaje się na pewnych odcinkach skali wręcz zakleszczony, a przecież brak muzycznej swobody wyklucza interpretację. Szkoda. Andrzej Ogórkiewicz (hrabia Almaviva na przedstawieniach 24 i 25.03) cierpiał czasami na podobne do Figara wokalne dolegliwości, ale zarazem śpiewał z większą interpretacyjną swobodą - tak pod względem wokalnym, jak i scenicznym.

Reasumując: okazuje się, że Opera na Zamku ma potencjał organizacyjny i artystyczny, by dźwignąć takie wyzwanie, jak arcydzieło Mozarta. Jaka szkoda, że nie może się to stać standardem szczecińskiego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji