Artykuły

Jak ona śpiewa

- Nie ukrywam, że chcę nagrać płytę solową i działania z tym związane podejmowane są już tak od roku - mówi NATASZA URBAŃSKA, aktorka i piosenkarka związana z Teatrem Studio Buffo w Warszawie.

W serialu "Fala zbrodni" ściga przestępców i rozbija gangi, a na scenie uwodzi głosem i oczarowuje urodą! Szeroka publiczność poznała ją dzięki polsatowskiemu "Jak oni śpiewają". Natasza Urbańska, prywatnie związana z Januszem Józefowiczem, opowiada nam o kulisach programu, wizytach na działce rodziców i... spotkaniach z policjantami.

Mówi się, że program "Jak oni śpiewają" Panią odkrył, ale tak naprawdę występy na scenie nie są Pani obce.

- Czasem się nawet śmieję, że dopiero po dwóch odcinkach ludzie się dowiedzieli, że istnieje taka Natasza. A ja już od ponad 10 lat gram w Teatrze Buffo u Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy. A tu okazuje się, że dopiero teraz zostałam odkryta!

Czuje Pani przewagę nad pozostałymi uczestnikami programu?

- Ponieważ to są aktorzy, a nie ludzie z innej branży, są więc przygotowani do grania na scenie. W szkole aktorskiej są również zajęcia wokalne. Na początku, kiedy dostałam tę propozycję, nie byłam przekonana, czy to będzie do końca w porządku, że staję w szranki z osobami na co dzień nieśpiewającymi. Miałam więc obawy, że może nie powinnam brać udziału w tym programie. Ale bardzo przekonywała mnie produkcja i się pokusiłam. Pomyślałam: "Kurczę, może będzie fajnie?". Traktuję to jako zabawę, broń Boże jako rywalizację, bo mnie ona spala.

I na razie jest fajnie?

- Tak, chociaż troszkę nerwowo. W drugim programie przed moim występem Katarzyna Cichopek przysiadła się do mojej mamy i zapytała, czego mi życzy. Nawet nie spodziewałam się, że to tak emocjonalnie odbiorę. Stałam gotowa na scenie z mikrofonem i nagle usłyszałam mamę, jak ona się denerwuje, jak to przeżywa! Głos zaczął jej się łamać. Wtedy wszystko stanęło mi w gardle, pokazały się łzy w oczach. Myślę: "I ja mam teraz śpiewać?" Bardzo się wzruszyłam. Pomimo że sobie śpiewamy, ładnie się ubieramy i pozujemy do zdjęć, pojawiają się jeszcze silne emocje. To mnie zadziwiło, bo takich uczuć się nie spodziewałam.

Jako 13-latka walczyła Pani o miejsce w musicalu "Metro". Wtedy się nie udało! Bolało?

- Oj, bolało. Tak naprawdę przeżyłam to jako osobistą porażkę. Obraziłam się na to całe "Metro", na Józefowicza. Mogli mi przecież powiedzieć na samym początku, że jestem za młoda. A przez te wszystkie tygodnie, kiedy przechodziłam kolejne eliminacje, robiłam sobie coraz większe nadzieje. Już wyobrażałam sobie siebie na scenie, jak śpiewam i tańczę. To był potworny zawód, jak przyszedł Józefowicz i zapytał, ile mam lat. Byłam dzieckiem, ale uważałam, że już jestem dorosła i wszystko mogę poświęcić. Nie wiadomo, jak bym skończyła, gdybym rzeczywiście rzuciła wtedy na parę miesięcy naukę. Troszkę byłam za młoda i oni mi chcieli tego oszczędzić. W sumie wszystko dobrze się skończyło. Za parę lat jeszcze raz spróbowałam.

Janusz Józefowicz jest bardzo apodyktyczny w pracy?

- W pracy nikt z nim nie dyskutuje! Janusz decyduje o wszystkim. Jak jeszcze ktoś próbuje mu przedstawiać swoje racje, to po prostu go roznosi. Wtedy tylko tracimy czas, a Janusz to już w ogóle "chodzi po ścianach". Lepiej więc się nie wtrącać.

A w życiu prywatnym jest zupełnie inny?

- Tak, jest zupełnie innym człowiekiem.

Jak teraz wygląda Pani plan dnia. Ma Pani napięty grafik?

- Nie ukrywam, że chcę nagrać płytę solową i działania z tym związane podejmowane są już tak od roku. To jest właśnie mój cel. Poza tym, dalej występuję w teatrze, może niebawem pojawi się jakieś kino. Ale na razie nie chcę nic głośno mówić, żeby nie zapeszać.

Czasu wolnego więc coraz mniej, ale gdy się już pojawia, w jaki sposób go Pani wykorzystuje?

- Najchętniej jeżdżę do rodziców na działkę! Moja siostra, jak tylko się dowiaduje, że jestem u rodziców, bierze swojego synka Ignasia i tam się wszyscy spotykamy. A w Warszawie? Uwielbiam chodzić do kina. Mimo że występuję w teatrze, to inne teatry chyba dawno nie widziały mnie już na widowni (śmiech).

Od trzech lat oglądamy Panią w "Fali Zbrodni". Jak się pracuje na planie serialu?

- Teraz jest wspaniale. Tam pracują fantastyczni ludzie. Na początku bardzo mnie wszystko krępowało - od dźwiękowca, operatora, reżyserów, którzy się zmieniali. Ale poznawałam ten świat. Występowałam w teatrze, a tu nagle trzeba było stanąć przed kamerą. Już się oswoiłam. W kolejnej serii było dużo lżej.

Ma Pani teraz fory u policjantów?

- Raz mi się nawet udało (śmiech). Co prawda, nie rozpoznawał mnie ten pan, ale mu powiedziałam: "- Przecież ja jestem Silene! Nie ogląda pan "Fali zbrodni"?". Prawdę mówiąc, to byłam bezczelna. Ale spieszyłam się wtedy do szkoły.

No tak, przecież to obowiązek policjanta, żeby oglądać ten serial kryminalny?

- Tak (śmiech). Policjanci podobno oglądają i śmieją się z nas, że tak chodzimy, przeklinamy i tacy ostrzy jesteśmy. Mnie się też to wydaje dosyć zabawne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji