Artykuły

Aby nigdy nie gasły światła

Nowy dyrektor berlińskiego Teatru im. Gorkiego, Armin Petras (znany w Polsce z krakowskiej inscenizacji "Ósmego dnia tygodnia") postanowił ożywić teatr i przyciągnąć nową publiczność. W tym celu powrócił do dawnej tradycji dawania co tydzień premiery - albo nawet dwóch - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Kiedy przeczytałem tę informację w internecie, przetarłem oczy ze zdumienia. Przedstawienie "Ozonkinder", które w ubiegłym tygodniu wyreżyserował w berlińskim Maxim Gorki Theater polski reżyser Michał Zadara, było 42. premierą w tym sezonie. Nie, nie w całym Berlinie, tylko w tym jednym teatrze! Szybko przejrzałem spis warszawskich premier od września ubiegłego roku. 18 teatrów dramatycznych (z Narodowym włącznie) dało niewiele ponad 60 premier, czyli średnio trzy na teatr. Oczywiście, w teatrze nie liczy się liczba premier, ale ich jakość. Dobrze też wiemy, jak zakończyło się współzawodnictwo pracy z minionej epoki - niektóre wybudowane wtedy budynki trzeba dzisiaj stawiać od nowa. Jednak w Teatrze im. Gorkiego wbrew nazwie nie chodzi o powrót do tradycji stachanowców. Nowy dyrektor Armin Petras (znany w Polsce z krakowskiej inscenizacji "Ósmego dnia tygodnia") postanowił ożywić teatr i przyciągnąć nową publiczność. W tym celu powrócił do dawnej tradycji dawania co tydzień premiery - albo nawet dwóch. Są to zarówno spektakle warsztatowe (podobne do tych z Terenu Warszawa), jak i wielkie inscenizacje. Metoda polega na graniu codziennie innego tytułu. Tylko w marcu na afiszu są tam dwie sztuki Ibsena, dwie Dürrenmatta, trzy Kleista, po jednej Goethego, Schwaba i Claudela. Spektakl powtarzany jest raz-dwa razy w miesiącu. Jak to możliwe? A gdzie próby wznowieniowe? Gdzie spektakle na rozruch? Otóż nie ma takiej potrzeby. Jak twierdzi Michał Zadara, niemieccy aktorzy każdego wieczoru grają tak, jakby to była premiera.

Nawet jeśli uwzględnimy niemiecką specyfikę oraz większy budżet berlińskiego teatru, porównanie wypada kompromitująco dla warszawskich scen. Niektóre z nich zakończą obecny sezon dwiema-trzema premierami. Teatr Na Woli dał do tej pory jedną, Ochoty i Współczesny - po dwie, TR Warszawa - trzy, Studio - jeden z rekordzistów - dobiło do sześciu. Tymczasem teatr, który mobilizuje się kilka razy w sezonie, przestaje istnieć w świadomości widzów. Nie skupia uwagi, nie stawia nowych zadań aktorom. Wyjątkiem pod tym względem jest Ateneum, gdzie odbyła się niedawno siódma premiera w tym sezonie. I chociaż nie jest to teatr z mojej bajki, to jednak muszę oddać sprawiedliwość dyrektorowi Gustawowi Holoubkowi. W jego teatrze przynajmniej nigdy nie gasną światła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji