Artykuły

Gustaw Holoubek - aktor polskiej historii

GUSTAW HOLOUBEK starał się nie łączyć sztuki z polityką, ale do historii przejdzie jako Gustaw-Konrad, którego Wielka Improwizacja praktycznie rozpoczęła Marzec '68. Nie znosi teatru politycznego, ale to do jego teatru na sztukę Mrożka "Pieszo" przyjechał w 1991 roku Lech Wałęsa, by wskoczyć na scenę i uniesionymi w V palcami wywołać szał na widowni.

Gustaw Holoubek obchodzi właśnie 60. lecie pracy aktorskiej. Ale teatr nigdy mu nie wystarczał i wiele ze swoich największych ról zagrał jako polityk, dyrektor czy rzecznik całego środowiska aktorskiego w trudnych latach stanu wojennego.

Jest 1 marca 1947 r., Teatr Dramatyczny w Krakowie. Holoubek po raz pierwszy wkracza na scenę. Wśród aktorów Aleksandra Śląska, Bolesław Smela, w tle muzyka Stefana Kisielewskiego. Grają poetycki dramat idei "Odys u Feaków" Stefana Flukowskiego. Wyspa Feaków to miejsce, gdzie powstaje "Odyseja". Tam samotny, pozbawiony załogi kapitan Odys opowiada o swoich przygodach. Tam też staje przed wyborem: zostać z królewską córką i do końca życia bawić dwór opowieściami czy wrócić do żony Penelopy, o której wierności nic jeszcze nie wie? Wybrać fikcję czy rzeczywistość? Grać czy żyć?

Przed takimi wyborami stawał przez całe życie Holoubek. Mógł być "tylko" wybitnym, skupionym artystą, który nie miesza się w pozaartystyczne sprawy. Mógł zająć się tylko własną karierą i nie przyjmować stanowisk dyrektorskich w Teatrze Śląskim w Katowicach (1954-56), warszawskim Teatrze Dramatycznym (1972-1982) i Teatrze Ateneum (od 1997). Mógł w 1976 r. nie ubiegać się o mandat posła i nie zrzekać się go, gdy Sejm godził się na stan wojenny. Mógł nie wygłaszać przemówienia ku czci bohaterów Sierpnia '80. Nie wystawiać politycznych sztuk Mrożka, nie podpisywać listów protestacyjnych, nie obejmować prezesury SPATiF-u (1970-81), a po 1989 nie tracić czasu w Senacie.

Ale Holoubek nie mógł żyć samym teatrem.

"Aktora Holoubka" znają wszyscy: ponad 300 ról teatralnych, filmowych, telewizyjnych, niezapomniane kreacje w "Kordianie" i w "Dziadach" Kazimierza Dejmka, w "Trądzie w pałacu sprawiedliwości", w "Rzeźni" i w "Królu Learze" Jarockiego", u Jerzego Antczaka, Jerzego Grzegorzewskiego, Andrzeja Łapickiego, Macieja Prusa. Grał w filmach Jerzego Hasa ("Pętla", "Rękopis znaleziony w Saragossie", "Sanatorium Pod Klepsydrą"), Tadeusza Konwickiego ("Salto", "Jak daleko stąd, jak blisko", "Lawa"), Leonarda Buczkowskiego ("Napoleon i Marysieńka"), Janusza Zaorskiego ("Jezioro Bodeńskie).

Ale Holoubek - "aktor wydarzeń historycznych" - często bywa zapominany. Tymczasem rzadko który artysta wykazywał tak wielki dystans do swojej twórczości i tak zdecydowanie zwracał się ku sprawom publicznym. W 1939 r. jako 16-latek zaciągnął się na ochotnika do piechoty. W obozach jenieckich nabawił się gruźlicy.

Od jesieni 1980 r. działał w Komitecie Porozumiewawczym Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych, walcząc z zapisami cenzorskimi używanymi przez władzę do napiętnowania niewygodnych artystów. W stanie wojennym poparł bojkot telewizji, konspirował.

Starał się nie łączyć sztuki z polityką, ale do historii przejdzie jako Gustaw-Konrad, którego Wielka Improwizacja praktycznie rozpoczęła Marzec '68. Nie znosi teatru politycznego, ale to do jego teatru na sztukę Mrożka "Pieszo" przyjechał w 1991 roku Lech Wałęsa, by wskoczyć na scenę i uniesionymi w V palcami wywołać szał na widowni. To jego teatr władze nazywały ogniskiem reakcji, a w marcu 1982 r. cenzura zdjęła "Mord w katedrze" z nim w roli arcybiskupa, widząc w spektaklu aluzję do rządzących.

Jako dyrektor nie bał się zapraszać do współpracy twórców źle widzianych przez władze. Do Katowic sprowadził Tadeusza Kantora, w Dramatycznym pokazał Gombrowicza. Odkrył lub pchnął do kariery wielu aktorów, jak Jadwiga Jankowska-Cieślak, Piotr Fronczewski, Janusz Gajos. Miał zawsze bardzo sprecyzowaną wizję sztuki, w której nie mieściła się nie tylko awangarda, mody i nowinki, ale nawet Brecht, Sartre, Beckett, Genet, pomysły inscenizacyjne Swinarskiego, aktorstwo Łomnickiego czy zatracanie się w sztuce Grotowskiego.

Stawiał na klasykę. Do kilku premier w swoich teatrach nie dopuścił, bo pachniały mu hochsztaplerką, płaskim "przeżywactwem", mistycyzmem, rozliczeniami z kompleksów osobistych czy narodowych.

Dziś otwarcie krytykuje młodych twórców, nakierowanych jego zdaniem na ekstrema, szok i fizjologię, a nie na wielkie słowo i wyzwania intelektualne. Stara się być demonstracyjnie staroświecki, co pokazał ostatnimi inscenizacjami w Teatrze Ateneum ("Król Edyp", "Cyrulik sewilski"). Nie po to jednak, by udowodnić wyższość dawnych czasów nad obecnymi, ale by ocalić coś, o co walczył przez lata - dostojeństwo i rangę zawodu oraz wielki szacunek do literatury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji