Artykuły

Jacy jesteśmy, że oni są źli?

"Sytuacje rodzinne" w reż. Andrzeja Sadowskiego w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Andrzej Piątek w Gazecie Codziennej Nowiny.

Sztuka "Sytuacje rodzinne" serbskiej autorki Biljany Srbljanović jest o tym, jak sami sobie na wzajem zatruwamy życie. Premiera na Malej Scenie Teatru im. Wandy Siemaszkowej odbyła się 24 lutego.

W piwnicy domu trójka dzieci bawi się w odgrywanie scen ze swego życia rodzinnego. Vojin wciela się w swojego autorytarnego ojca, jego siostra Milena w potulną matkę, Andrija w ich syna. Gdy w tę zabawę włącza się mała Nadieżda, pozostała trójka wyznacza jej rolę psa.

Grzechy śmiertelne

W tym dziecięcym teatrze na niby, choć w gruncie rzeczy bynajmniej nie na niby -przywoływane są zarówno sytuacje potoczne, rutynowe, dobrze ilustrujące każdą współczesną codzienność, jak zdarzenia drastyczne wzięte z życia w autorytarnie rządzonym państwie (ojciec denuncjuje matkę, która zostaje wyrzucona z pracy). Osią dramatu są jednak zawsze gwałtowne konflikty dzieci z rodzicami, którzy dość bezkrytycznie akceptują świat. Na scenie, która jest swego rodzaju teatrem w teatrze, jesteśmy świadkami gier okrutnych i porażających. Dzieci odgrywają sytuacje rodzinne, z których każda kończy się uduszeniem, spaleniem, zastrzeleniem przez nie własnych rodziców.

Choć autorka "Sytuacji rodzinnych" umieszcza ich akcję w zrujnowanym Belgradzie, widz wie, że miejsce to równie dobrze może znajdować się w którymkolwiek z miast obecnie na świecie. Bo w tekście nie chodzi tylko o wojenną traumę bałkańską, ale o rzeczywistość, która nas otacza gdziekolwiek byśmy byli. Nienawiść sączona w codziennych rytuałach domowych, agresja zamiast miłości, chory, ślepy pęd za pieniędzmi - to przecież grzechy śmiertelne prawie każdego z nas. Bez względu na to, gdzie żyjemy.

Dorośli nie dorośli

Andrzej Sadowski, reżyser rzeszowskiej wersji "Sytuacji rodzinnych", słusznie nie każe młodym aktorom starzeć się i młodnieć na potrzeby kolejnych scen. Bo życie, choć przemija, jest zawsze tak samo okrutne i złe, z tego powodu, że wszyscy jesteśmy bardzo niedojrzali. Dlatego u Andrzeja Sadowskiego bohaterowie, bez względu na to, czy jest to ojciec czy syn, są w gruncie rzeczy niedorostkami. Dziećmi, które buntują się przeciw światu, i które z upływem czasu stają się takie jak ich rodzice. Jeśli nie stają się gorsze.

Ten ważny i odważny spektakl zmusza widza do zastanowienia się, czy dla młodego pokolenia, na świecie, w Serbii, w Polsce, jest jeszcze czas na ratunek? Czy ludzie młodzi, jak Andrija i Nadieżda, są skazani na powtórzenie nędznych egzystencji swoich rodziców?

Mrok "ludzkiej dżungli"

"Sytuacje rodzinne" widziane przez Andrzeja Sadowskiego mają jeszcze jedną zaletę, teatralną. Umożliwiają czwórce młodych aktorów pokazanie ich już nie tak małych umiejętności. Szczególnie Agnieszka Wilkosz - Milena i Juliusz M. Kubiak - Vojin, dają popis wielkiej swobody w poruszaniu się na granicy groteski, autentyzmu, komizmu i brutalności. Ich role to nieustanne fajerwerki zmienności nastrojów, od refleksji i skupienia po eksplozję gwałtownych emocji. Paweł Kacprzycki - Andrija, poza krótkimi chwilami sytuacji emocjonalnych, gra bardziej powściągliwie postać w jakimś stopniu z losem pogodzoną. Nadieżda - gra ją Justyna Kołodziej, to zaszczute zwierzątko, które uciekło w ciemny zakamarek współczesnej "ludzkiej dżungli". Dalej uciekać już nie da rady. Justyna Kołodziej znakomicie oddaje tajemniczość i inność Nad-ieżdy, a jej monolog, kiedy nagle odzyskuje mowę - litania rzekomych win dziecka wobec rodziców, ma siłę uderzenia w twarz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji