Artykuły

Kore-cenzorowi - odpowiedź

"Tadeusza Szyłłejko, dziennikarza z "Gazety Warmii i Mazur", tak zirytowała moja recenzja z olsztyń­skiego wystawienia "Mszy za mia­sto Arras" Andrzeja {#au#594}Szczypiorskie­go{/#}, w adaptacji i reżyserii Janusza Kijowskiego, że zrodziło się nawet u niego podejrzenie, iż napisałem recenzję nie oglądając sztuki. Pragnę więc na wstępie rozwiać wątpliwości mego adwersarza: sztukę oglądałem, nawet prapre­mierę, mam świadków.

Pan Szyłłejko poczuł się tak ura­żony, jak gdyby to on napisał i wyre­żyserował sztukę. Zarzuca, iż w wi­dowisku poruszyła mnie dyskredyta­cja chrześcijaństwa, której on nie do­strzegł; poczuł się też do głębi do­tknięty tym, iż rzekomo zaatakowa­łem wielkiego pisarza Szczypiorskie­go. Jest tu pewne nieporozumienie. Mogę mieć co najwyżej do pisarza ta­kie lub inne pretensje, o których wspomniałem w recenzji, ale prze­cież doceniam jego sprawność intele­ktualną i warsztatową, a nawet wcale udane dokonania literackie, jak cho­ciażby "Początek", i nie tylko. Również zresztą ostrze mojej recen­zji nie było skierowane przeciwko pi­sarzowi i jego książce (czytałem i nie jestem zachwycony), ale przeciwko formie, jaką przybrała ona na scenie ol­sztyńskiego teatru. I o dziwo! Tadeusz Szyłłejko do tych wszystkich zarzutów skierowanych przede wszystkim pod adresem autora adaptacji i reżysera wi­dowiska Janusza Kijowskiego nie usto­sunkował się. Być może będąc dzienni­karzem, który zna teatr, w co nie wątpię, dostrzegł, że ta płaszczyzna dyskusji stawiałaby go z góry na przegranej po­zycji, lepiej było zasłonić się autory­tetem pisarza, który dopiero co uzyskał międzynarodową nagrodę.

Te gorączkowe próby zwekslowa­nia oceny na inne tory, nie merytory­czne, sprawiły, że w wielu momen­tach ton tej swoistej kontrrecenzji Szyłłejki jest napastliwy, a szkoda, bo rzecz dotyczy kultury.

Nie wiadomo dlaczego pan Szyłłej­ko wspomina w swej polemice, że nie­gdyś bytem posłem, mimo iż ja nie po­woływałem się przy formułowaniu ocen na swoją działalność polityczną. Przecież to nie stan eksposelski daje uprawnienia do ferowania wyroków w dziedzinie literatury i teatru. Wystąpi­łem tak po prostu, jako widz. Jakże wy­paczone miałbym pojęcie o twórczości Andrzeja Szczypiorskiego i o przesia­niu jego "Mszy za miasto Arras" gdyby bez przerwy towarzyszyła mi świado­mość, że pisał to były senator.

Zgadzam się z Tadeuszem Szyłłej­ko w jednym - ja również jestem zwolennikiem tych wszystkich szla­chetnych wartości, o których wspo­mniał w swojej korecenzji. Cóż jed­nak z tego, gdy w sztuce tych war­tości nie dostrzegłem. Zamiast szla­chetnego humanizmu ze sceny (po­dobnie i z kart książki) wieje nihili­zmem. To widowisko odbiera wiarę, przygnębia, nuży. Stąd jego wartość jest wątpliwa, szczególnie w naszych trudnych czasach. Zaznaczam, że to moje zdanie, Tadeusz Szyłłejko ma prawo mieć inne.

Oczywiście były hymny pochwal­ne na temat sztuki, nawet jeszcze przed premierą. Nie wszystkie jednak sądy były tak bezkrytyczne. Już cho­ciażby recenzentka z "Gazety Ol­sztyńskiej" nie przejawiała takiego zachwytu. A jeśli chodzi o widzów, o młodzież? Tu opinie mego adwersa­rza również graniczą z nadużyciem. Znam wielu młodych ludzi, którym to widowisko wyraźnie nie podobało się, co więcej, niektórzy z nich po przerwie opuścili spektakl. Nie moż­na więc generalizować. Tym bardziej, że nawet frekwencja nie jest ostate­cznym kryterium wartości. Głośny tytuł znanego autora przyciąga widzów, a ponadto umiejętnie przy­gotowany klimat przez organiza­torów, recenzentów, sponsorów i to w mieście prowincjonalnym, w którym jest tylko jeden teatr dramatyczny. Oczywiście, po premierowym wysta­wieniu były długie oklaski, ale to nie znaczy, że wszystkim się podobało. Ja nie klaskałem.

Zenon ZŁAKOWSKI

Ocena estetycznych walorów spe­ktaklu, to sprawa pomiędzy Zeno­nem Złakowskim a jego czytelnika­mi i nic mi do tego. Moją własną, entuzjastyczną opinię, czytelnicy "Gazety Wyborczej" znają. Przy­czynę swego oburzenia określiłem jasno: było nią bezprzykładne i absur­dalne oskarżenie, rzucone przez Ze­nona Złakowskiego pod adresem wy­bitnego pisarza-humanisty (notabene zdeklarowanego katolika, co w tej akurat sprawie chyba ma znaczenie), oraz jego najsłynniejszej powieści, na­pisanej w roku 1970, zajmującej zna­czące miejsce w historii polskiej litera­tury powojennej. Zenon Złakowski oskarżył był Andrzeja Szczypiorskiego ni mniej ni więcej tylko o... postawę niegodną humanisty i antychrześcijań-ską! W "Posłańcu Warmińskim" (nr 4) sformułował to wyraźnie. Czytamy tam między innymi:

"(...) autor książki i reżyser wido­wiska są tutaj zgodni: wiara i fana­tyzm to jedno. A fanatyzm - wiadomo - prowadzi do zbrodni." A dalej: "Msza za miasto Arras" Szczypiorskiego, podobnie jak jej wystawienie na scenie Teatru im. Jaracza w Olszty­nie w adaptacji i reżyserii Kijowskiego uderza w wiarę w Boga, a pośrednio również w człowieka." (podkreślenia moje - T.S.)

Punktem wyjścia oskarżeń był więc dla Złakowskiego tekst Szczypiorskie­go. Krytyka scenicznej realizacji po­wieści była już tylko prostą konse­kwencją.

Obecnie, w publikowanej powyżej wypowiedzi Złakowskiego, dostrze­gam jednak element pozytywny. Ze­non Złakowski oświadcza mianowi­cie - co pozwoliłem sobie tam pod­kreślić tłustym drukiem - iż ostrze je­go recenzji nie było skierowane prze­ciwko pisarzowi i jego książce, lecz przeciwko formie, jaką przybrała ona na scenie olsztyńskiego teatru. Ro­zumiem przez to, iż Złakowski wyco­fuje swoje poprzednie oskarżenie wobec książki i jej autora, i bardzo się z tego cieszę. Dokonana przezeń słuszna rewizja poglądów pozwala mi bowiem ufać, iż po dojrzałej refle­ksji Złakowski zmieni również swoją ocenę dokonanej przez Kijowskiego adaptacji "Mszy za miasto Arras", a może i samego spektaklu, który jest w rzeczy samej, przyznaję, niezbyt wesoły (lecz jak tu się weselić wobec płonących stosów?), tym niemniej - wierny książce oraz intencjom auto­ra, który zresztą osobiście tę adap­tację zaakceptował.

Ufam również, iż o wycofaniu swych poprzednich, pochopnie rzuco­nych oskarżeń, Zenon Złakowski ze­chce powiadomić czytelników "Po­słańca Warmińskiego", którym mógł był nieopatrznie wyrządzić krzywdę, odstręczając ich od lektury ważnej po­zycji literatury polskiej."

Tadeusz SZYŁŁEJKO

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji