Artykuły

Zbrodnia i kara w epoce audiotele

"Oresteja" w reż. Jana Klaty w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Jan Klata pokazał "Oresteję" - trzyczęściową tragedię Ajschylosa - w półtorej godziny. W spektaklu krakowskiego Starego Teatru ostrzega przed zagrożeniami i upadkiem naszej cywilizacji.

O"Orestei" Klaty wiele mówi postać Kasandry. Stoi na gruzowisku skrywającym morze krwi, w sukni przypominającej plakat - z wypisaną wielkimi literami przepowiednią przyszłości. Scenograficzny majstersztyk. Niestety, monolog Małgorzaty Gałkowskiej grzęźnie w bełkocie. To prawda, że nikt nie był w stanie zrozumieć ostrzeżeń wieszczki, ale w przeciwieństwie do niej reżyser chce być chyba komunikatywny. Zwłaszcza że penetrując konwencje popkultury, potrafi wywróżyć, jakie będzie jutro. Bywa, że irytuje stawianiem na mocny efekt. Wtedy zaskakuje inteligentną pointą.

Najważniejsza jest scena sądu nad Orestesem kończąca krwawe porachunki w rodzinie Atreuszy. Peter Stein pokazał w swej słynnej inscenizacji, jak po erze bestialstwa rodzi się demokracja. Klata ostrzega przed jej kryzysem. Rozegrał sądową sekwencję jako reality show, w którym o zbrodni i karze decyduje głosowanie audio-tele. Żyjemy przecież w czasach, gdy idolami stają się bohaterowie podejrzanych moralnie programów, badania socjologiczne zaś rozgrzeszają autorów stanu wojennego.

Finał to występ Apolla, który przybrał postać Robbiego Williamsa (Błażej Peszek). Śpiewa przebój "Feel" i jak przystało na bożka popkultury - pokazuje goły tyłek. Scena pulsuje światłami niczym w klubie, a widowni ma się udzielić nastrój zabawy, by poczuła, czym jest telewizyjne ogłupienie. Nawet erynie, zamiast dręczyć sumienie Orestesa, flirtują z nim na plaży i tańczą w kostiumach kąpielowych. Klata nie ma wątpliwości, że idiotyzm współczesnej rozrywki przyspiesza upadek wartości oraz relatywizuje dobro i zło.

Orestes Piotra Głowackiego porusza się krokiem amerykańskiego supermena, trzymając w rękach kultowy komiks "Mściciel". Aktor znakomicie czuje się w realiach gry komputerowej, a gdy walczy z trąbą powietrzną wywołaną przez teatralne dmuchawy - także widzom z wrażenia zapiera dech w piersiach. Świetny jest pomysł pokazania chóru jako "grupy trzymającej władzę", manipulującej pierwszoplanowymi postaciami. Szkoda, że część aktorów nie czuje parodystycznej konwencji wampirycznego show, współtworzonego przez agresywną muzykę i dymy jak na rockowych koncertach.

Gwiazdom Starego Teatru należą się jednak brawa. Elektra (Anna Radwan-Gancarczyk) ciągnąca na linie korpus zamordowanego ojca, niewinnie dziewczęca i zarazem zmienna, przypomina postać z teatru Jerzego Grzegorzewskiego. I śladów jego twórczości można się dopatrzyć w wielu żartach i woltach akcji. Anna Dymna wchodzi w rolę, pokazując, jak długo trzeba szukać odpowiedniego gestu, by stać się Klitajmestrą. Pod pozorem macierzyństwa skrywa krwawe zamiary. Sprawdził się w konwencji proponowanej przez Klatę Juliusz Chrząstkowki, Ajgistos. To zwariowany chłopak bawiący się szkieletem Agamemnona: uosobienie współczesnej antykultury tworzonej z cywilizacyjnych odpadów, a jednocześnie ofiara starszych pokoleń wyniszczających się w niemającej końca wojnie. Klata ostrzega przed tymi zagrożeniami, a choć sam uwielbia w teatrze rozrabiać jak swawolny Dyzio, ma naprawdę mocne alibi: występuje w szlachetnej sprawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji