Artykuły

Bywają trzy połówki jabłka

"Jabłko" w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze im. Mickiewicza w Częstochowie. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.

Temat "Jabłka" Verna Thiesesena trudno uznać za banalny, ale za typowy - jak najbardziej. Miłosne trójkąty są w naszej obyczajowości tak powszechne, że wydawać by się mogło, iż teatr niewiele może wnich odkryć. Dlaczego jednak dzieje się tak, że na dwudziestym przedstawieniu "Jabłka" w Teatrze im. A. Mickiewicza w Częstochowie sala wypełniona jest po brzegi, a ludzie wstrzymują kaszel, czekając do kolejnego wyciemnienia?

Otóż Tomaszowi Dutkiewiczowi, a przede wszystkim aktorom, udaje się rzecz trudna - ominięcie pułapki melodramatycznego szantażu wobec widzów. Bo z wierzchu to jest melodramat; bez wątpienia. Oto sfrustrowany bezrobociem mąż czuje się dobity chłodnym racjonalizmem żony, biorąc jej zaradność za despotyzm. Zafascynowany, także fizycznie, młodą dziewczyną, wróci jednak do żony w momencie, gdy ta zachoruje na raka. Wróci i pokocha na nowo, silniej niż przedtem. Proste jak w brazylijskiej noweli, ale tylko w streszczeniu.

W spektaklu nikt widzowi prostych emocji nie podsuwa, bo ani grama w nim tanich sentymentów. Wręcz odwrotnie, realizatorom udało się wydobyć z prostego tekstu cały ból, jaki znaczy doświadczenie wszystkich trzech postaci. I choć nie ma w jednej całości trzech połówek, to życie nie zawsze zgadza się z matematyczną logiką. W "Jabłku" są trzy połowy, pozostaje tylko problem z ich dopasowaniem. Andy - Marek Ślosarski i jego żona Evelyn, w interpretacji Agaty Ochoty-Hutyry kochają się naprawdę, a nadchodząca śmierć czyni ich związek trwalszym i pełniejszym. Andy i Samantha - Paula Kwietniewska, choć pozornie wiąże ich tylko seks, tak naprawdę ofiarowują sobie niezagospodarowaną nadwyżkę uczuć, bliskość i wsparcie. Ale jak dwie połówki jabłka pasują także Evelyn i Samantha. Ta pierwsza jest ufną pacjentką, ta druga - rozumiejącą cierpienie lekarką...

Pułapka sztuki Thiesese-na tkwi w tym, że jej słowa można interpretować na różne sposoby. Czym różni się bowiem litościwe "kocham cię" od "kocham cię" mówionego z najszczerszym oddaniem? Tylko intonacją, spojrzeniem, intymnym porozumieniem między postaciami. I te emocje właśnie, bezbłędnie - to naprawdę wyjątkowe role - pokazują aktorzy Teatru im. A. Mickiewicza. A nie wspiera ich nic poza wskazówkami reżysera i własną intuicją. Przedstawienie rozgrywa się w ascetycznej, czysto umownej scenografii (projektu reżysera), bez zmiany kostiumów i przy minimalnej liczbie rekwizytów. Cała dekoracja to zwykła ławka i horyzont ekran, na którym wyświetlane są powiększenia scenicznych sytuacji oraz nagrane wcześniej sceny miłości fizycznej między Andym i Samanthą. Nie wszystkim podobają się te pełne erotyzmu kadry, aleja uważam, że są absolutnie koniecznym dopełnieniem interpretacyjnej prawdy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji