Artykuły

Świta Wolanda to najmocniejsza część obsady

Bal u Wolanda w reż. Łukasza Czuja w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Marcin Babko

W "Balu u Wolanda. Teatralnej diaboliadzie z songami według Mistrza i Małgorzaty Michała Bułhakowa " od początku "główną atrakcją " miała być diabelska rola Macieja Maleńczuka. Tymczasem okazało się, że w tym przedstawieniu były juror z "Idola" to nie wszystko

Moskwa jest tu brudna i biedna, jakby w stanie ciągłego remontu. Scenografia jest oszxzędna, widać, że reżyser ufa wyobraźni widzów. Nie zmienia to faktu, że kilka scen można by jednak przedstawić ciekawiej - np. scenę odcięcia głowy konferansjera Bengalskiego.

Wiele wydarzeń przedstawionych jest w innej kolejności niż w książce. Nie obyło się też bez cięć scenariuszowych - trzyaktowy spektakl i tak trwa dwie i pół godziny. Kilka zmian nie zaszkodziło fabule, jednak niektóre sprawiają, że nie znający książki widz może się pogubić. Ciekawym pomysłem jest, by wszystkich występujących w powieści lekarzy (dyżurnego psychiatrę, Strawińskiego i Koźmina) zagrał jeden aktor (Robert Talarczyk). On też odtwarza rolę Asasella. Świta Wolanda to zresztą najmocniejsza część obsady. Tradycyjnie na chorzowskiej scenie prym wiedzie Elżbieta Okupska, z humorem i kocim wdziękiem grająca Behemota. Fascynuje milcząca Hella (Barbara Duszczak). Podobać może się też Artur Święs - jego Korowiow ma w sobie urok dandysa rodem z "Mechanicznej Pomarańczy".

Tropów popkulturowych i nawiązań do współczesności nie brakuje tu zresztą: magiczną maść Korowiow przekazuje Małgorzacie w pudełku po kremie Nivea, a komentując rewię mody w teatrze Varietes, Behemot wylicza: Armani, Dior, Moda Polska, Antkowiak, Arkadius. Dużo tu muzyki: gdy Małgorzata (Anna Kudelska) czeka na telefon od Asasella, w tle słychać Presleya, potem, podczas lotu na bal, brzmi Iggy Pop, a w czasie balu - grupa Helloween. Spektakl ma podtytuł "Diaboliada z songami", a jednym z jego magnesów miały być właśnie śpiewane przez Maleńczuka songi jego autorstwa. Są zaledwie dwa. W pierwszym przypomina czasy Poncjusza Piłata, w finalnym przedstawia swą diabelską postać w sposób wzorowany na "Sympathy for the Devil" The Rolling Stonesów.

Samą kreację Maleńczuka trudno ocenić jednoznacznie. Z jednej strony wydaje się być stworzony do tej roli: wyniosły, górujący nad otoczeniem, o wampirycznym wyglądzie. Widywałem jednak Maleńczuka dużo bardziej demonicznego na koncertach, gdy nikogo nie udając, wysysał energię ze słuchającego go tłumu fanów. Tu jego postać jest niezdecydowana: gdy po raz pierwszy pojawia się na scenie, robi wrażenie, potem znika gdzieś jednak jego władczość i nadludzka moc. Oczywiście i u Bułhakowa Woland kuleje i ubrany jest w stary szlafrok. Przez cały czas czuje się jednak jego potęgę - Maleńczuk zaś traci ją i odzyskuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji