Szczecin. Pogotowie strajkowe w Operze
W środę związkowcy wysłali list w tej sprawie do marszałka województwa zachodniopomorskiego Norberta Obryckiego.
W operze trwa pogotowie strajkowe. Na jej budynku pojawiły się flagi związkowe. Dziś przedstawiciele protestującego NSZZ "Solidarność" w operze zostali zaproszeni na rozmowę z Witoldem Jabłońskim, członkiem zarządu odpowiedzialnym za sprawy kultury. Do udziału w rozmowie zaproszony też został szef "Solidarności" Mieczysław Jurek. Tymczasem ostatni dyrektorzy placówki Marek Sztark i Jacek Kraszewski, zarekomendowani przez Elżbietę Penderecką, pojechali wczoraj na rozmowy do Ministerstwa Kultury. Dziś do opery w charakterze p.o. dyrektora ma wrócić Warcisław Kunc.
Związki zawodowe Filharmonii Szczecińskiej pragną wyrazić pełne poparcie dla stanowiska i działań osób zatrudnionych w Operze na Zamku, które sprzeciwiają się nieoczekiwanym i niechcianym zmianom na stanowiskach dyrektorów opery.
Sytuacja, która ma miejsce, jest co najmniej zagadkowa, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż dotychczasowe działania dyrektorów M. Sztarka i J. Kraszewskiego spowodowały znaczący wzrost poziomu artystycznego Opery na Zamku oraz uzdrowiły patologiczne relacje między pracownikami a dyrekcją, jakie występowały w czasie, kiedy instytucją kierował Warcisław Kunc.
Negatywnie zaskakują pogłoski o powierzeniu obowiązków dyrektora panu Kuncowi, który zajmował posadę dyrektora w operze do 2004 r.
Niedopuszczalne jest, naszym zdaniem, powołanie na stanowisko p.o. dyrektora osoby, która za swoje "zasługi" - a były to, przypomnijmy, finansowa niegospodarność i mobbing pracowników - została odwołana ze swojego stanowiska. Wyrażamy obawę, iż działania włodarzy opery bazują na układach politycznych, a nie merytorycznych.
Zagadkowy jest także fakt, że działania powyżej opisane nie były w żaden sposób konsultowane z zespołem Opery na Zamku, środowiskiem kulturalnym Szczecina i jedynym znanym opiniodawcą był, jak się wydaje większości znających tę sprawę, Warcisław Kunc, który w ten sposób uzurpuje sobie prawo do bycia "kulturą Szczecina". Ta paranoidalna sytuacja zasługuje na najwyższe potępienie i wymaga szybkich kroków naprawczych.
Popieramy także opinię pracowników Opery na Zamku, krytykującą pomysł połączenia opery i filharmonii. Jesteśmy przeciwni tej idei. Łączenie obu instytucji przyniosłoby wielką szkodę kulturze miasta i zepchnęłoby Szczecin na artystyczną prowincję (notabene jedynie w małych, prowincjonalnych miasteczkach istnieją teatry zarówno grające symfonikę, jak i wystawiające dzieła sceniczne).
Naszą opinię popierają nie tylko melomani, ale także artyści światowej sławy, którzy wyraźnie podkreślają, iż opera i filharmonia mają odmienne role w budowie sceny muzycznej regionu - w przeciwnym wypadku na całym świecie istniałyby tylko filharmonie lub też tylko opery, a tak nie jest.
Jesteśmy przekonani, że decydenci wezmą pod uwagę głos większości artystycznej Szczecina i zweryfikują słuszność podejmowanych decyzji. Nie pozwólmy, by zjawisko potocznie zwane "kolesiostwem" wzięło górę nad rozsądkiem i rozwagą włodarzy.
Dla gazety:
Witold Jabłoński, członek Zarządu Województwa Zachodniopomorskiego
Finansowa niegospodarność i mobbing nie były powodem odwołania dyrektora Warcisława Kunca. Była nią zmiana statutu opery. Natomiast odbywały się kontrole, które wykrywały różne rzeczy. Jeżeli związkowcy twierdzą, że były patologiczne relacje między pracownikami a poprzednią dyrekcją, że był mobbing, to takie rzeczy powinny znajdować odzwierciedlenie w prokuratorze i sądzie.
Nie zgadzam się też z opinią, że bazujemy na układach politycznych, a nie merytorycznych. Akurat brak przygotowania artystycznego, merytorycznego trudno panu Kuncowi zarzucić.
Oczywiście można krytykować pomysły, natomiast warto byłoby dodać, że z naszej strony nie ma pomysłu na połączenie filharmonii z operą, a jedynie rzuciliśmy, że może fajnie byłoby wybudować budynek, który służyłby obu instytucjom. Ale ja bym nie chciał, żeby za pomysły ktoś przypinał się do bramy czy na dziedzińcu zamkowym.