Artykuły

Czeski reżyser i dramatopisarz Petr Zelenka znów gości w Warszawie. Wczoraj spotkał się z polskimi reżyserami, którzy przenosili jego sztuki na deski teatrów.

Zelenka wkrótce rozpoczyna pracę na planie polsko-czeskich "Braci Karamazow" i nad spektaklem "Teremin", do którego pierwsza próba czytana odbyła się wczoraj w teatrze Na Woli. Teraz przybył do nas w związku z promocją książki "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie. Antologia najnowszej dramaturgii czeskiej". W zbiorze znalazły się teksty młodych pisarzy: Alice Nellis, Davida Drabka, Zelenki i młodego duchem słynnego Pavla Kohouta.

Jak sam reżyser mówi, zaczyna się dla niego "okres polski". Po przymiarkach do spektaklu wróci do Czech, dopracuje tekst i znowu będzie mógł przyjechać za jakiś czas do Polski.

- To taki czeski system pracy - zdradzał z uśmiechem podczas spotkania w Instytucie Teatralnym. Ale zaraz ujawnił prawdę: - Jestem chorobliwie leniwy. Zazwyczaj zaczynam próby w teatrze, kiedy nie mam jeszcze gotowego tekstu. I wtedy aktorzy dopracowują go za mnie. Dzięki temu oni mają wrażenie, że tekst był pisany specjalnie z myślą o nich, a ja mam skończony scenariusz.

Polscy reżyserzy, Małgorzata Bogajewska, Paweł Szkotak i Łukasz Kos, którzy mieli okazję adaptować jego sztuki, podkreślali, że tworzy on jedne z najwspanialszych portretów ludzkich - bohaterów, z którymi "każdy chciałby iść na piwo".

Sztukę "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" obejrzało w Polsce blisko 700 tys. widzów, Petr Zelenka poproszony więc o przepis na sukces opowiada:

- Kiedy studiowałem w szkole filmowej, powiedziano nam, że 70 proc. najlepszych pomysłów na scenariusz to pomysły ukradzione. Pracując nad scenariuszem do "Opowieści...", zapożyczyłem więc fragmenty z życia pisarza Charlesa Bukowskiego, które połączyłem z tym, co przeczytałem akurat w gazetach. Ale nadałem temu własny styl, więc nie można nazwać mnie złodziejem - dodaje natychmiast.