Artykuły

Mieszkaniec podziemi literatury i kopalni teatru

Ludwik Flaszen, jeden z bliskich przyja­ciół członków zespołu „Odry” i jej wieloletni współpracownik, w latach jeszcze zamierzchłe­go Peerelu mieszkający i tworzący w Krakowie krytyk literacki stal się pogromcą polskich socrealistów. Później w środowiskach literac­kich i artystycznych nie bez kozery uchodził za swoiste wcielenie nowoczesnego Diogenesa, zabierającego osobny, ironiczny głos w wielu poruszanych publicznie tematach. Można się zastanowić, po wielu latach bliskiej z nim zna­jomości, na podstawie lektur jego dzieł i felie­tonów oraz wysłuchanych wykładów i obejrza­nych spektakli Teatru 13 Rzędów — późniejszego Laboratorium, czego w nim było więcej: eseisty i krytyka literatury czy człowieka sceny? pisa­rza czy teatrologa? czy generalnie myśliciela z greckim zapleczem edukacyjnym? poety małych felietonów i próz zamieszczanych nie­gdyś w „Odrze” pod tytułem Popołudnia pieniacza? czy organizatora międzynarodowych staży dla aktorów we Włoszech i we Francji już po wyjeździe z Polski, po ogłoszonym tu stanie wojennym?

Wracając do ponurych czasów, kiedy to próbowano wprowadzić w Polsce socrealizm, Flaszen często publicznie, piórem i słowem, odwoływał się w polemikach do prawd wyma­gających ówcześnie dużej odwagi — czy to krytykując rozlewającą się początkowo żdanowszczyznę, czy też występując na konferen­cjach i zjazdach naukowych jeszcze w końcu lat czterdziestych i późniejszych jako wyznaw­ca i interpretator sztuki „sanacyjnych defetystów”: Witkacego, Gombrowicza, Schulza. Jego myśl i twórczość wymykała się jednoznacznej, politycznej interpretacji dokonywanej przez tępogłowych funkcjonariuszy, jak to nazywał, Gigantofonu, pod którym sam twórca tej meta­fory przemykał się ze swoimi kłującymi wypust­kami jako Spocona Mysz (by podjąć metaforykę kryptozabawy jednej z przypowieści ze znacznie później wydanego tomu Głowa i mur), ale celnie i szyderczo trafiała w upatrzone cele.

W czasie polskiej październikowej „odwil­ży”, korzystając z chwil swobody wypowiedzi, Flaszen złożył w krakowskim wydawnictwie tom krytycznych esejów zawierający między innymi esej Nowy Zoil, wcześniej wygłoszony na konferencji naukowej w 1951 roku i kultowy w recepcji niepokornych przedstawicieli ówcze­snej krytyki. Jednak przepuszczona przez wstęp­ne reżimowe sito i już wydrukowana książka, zatytułowana Głowa i mur, nie trafiła do księ­garń, tylko na ów mur i poszła na przemiał. Bo też szybko rozwiały się nadzieje związane z peerelowską iluzją odwilży roku 1956. Zawarte w tym tomie teksty weszły dopiero w wolnej Polsce w skład tomu Cyrograf, jedynej w swoim rodzaju w tym czasie rozprawy historiozoficzno-literackiej — sporządzonej na miarę historii, w której tkwiło się na przekór sobie; rozprawy mityzującej podejmowane tematy i przy tym często ironicznej, o szyderczych podtekstach.

Potem jeszcze w latach siedemdziesiątych Flaszen pojawiał się jako swoisty guru ówcze­snych debat i polemik literackich i artystycz­nych. Fantom dziwacznych, pokręconych kronik polskiej kultury słowa… Zatajony, przemawia­jący językiem ezopowym, stąd mało uchwytny dla cenzorów i egzekutorów ówczesnej władzy.

To on namówił Jerzego Grotowskiego do przeprowadzki ówczesnego Teatru 13 Rzędów z Krakowa do Opola, w którym zespół rozpo­czął swą światową karierę. Sam Flaszena mia­łem okazję poznać właśnie w Opolu podczas jednej z gromadzących elity literackie Polski lat sześćdziesiątych Poetyckich Wiosen. Już wtedy jego rola u boku Grotowskiego była jedyna i niezastąpiona. Potem, dzięki inicjatywie m.in. Zbigniewa Kubikowskiego i Urszuli Kozioł z wrocławskiego oddziału Związku Literatów Polskich, teatr Grotowskiego przeniósł się do Wrocławia i uzyskał tu lokal w Domu Związków Twórczych. Wielu przyjaciół i znajomych Flaszena, uważnych obserwatorów polskiego życia intelektualnego i literackiego, żałowało w czasie tego wrocławskiego przełomu, że były autor Cyrografu zrezygnował ze swego podpisu udzielonego w tym tomie i podporządkował prawie w całości swój talent, swe umiejętności i czas twórczy jednemu dziełu czy może jednej Wierze (jak inni żołnierze tego Laboratorium, którzy stanowili wierną straż przyboczną swoje­go Kapłana i gaśli, kolejno odchodząc: Ścierski, Cieślak, Cynkutis i inni, większość śmiercią samobójczą, nie umiejąc sobie zapewne pora­dzić z tym wszystkim, co ich spotykało po wyj­ściu z wielotygodniowej klauzury artystycznej w powszednim życiu). O tym rozdziale biografii Ludwika można zaczerpnąć wiedzę z Księgi sumującej dorobek twórczości literackiej i dzia­łalności teatralnej pisarza, krytyka, praktyka teatralnego, pilnego obserwatora i uczestnika życia literackiego — zatytułowanej Grotowski & Company. Źrodła i wariacje (Wrocław 2014, w albumowym, ilustrowanym wydaniu). W swoim do niego wprowadzeniu inny słynny mag światowej sceny Eugenio Barba zauważał: „Autor tej klasycznej księgi o teatrze jest tułaczem. Nie tylko dlatego, że jest Żydem i Polakiem, ale również z tego względu, że jest mieszkańcem podziemi. Mieszka w kopalniach teatru, w podziemnych galeriach i jaskiniach, z których pocho­dzi kruszec aktorskiej i scenicznej efektywności". (Nb. warto zaznaczyć, że pierwodruk tytuło­wego szkicu Księgi, jak i wielu innych tekstów, także tych pochodzących spod pióra Mistrza, podobnie jak programowych tekstów Jerzego Grotowskiego można znaleźć w dawnych rocz­nikach „Odry”).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji