Rozum jest seksy
EWA KUKLIŃSKA - tancerka, piosenkarka i aktorka. Uwielbia podróże. Jej pasją jest medycyna i sztuka antyczna, a największą miłością teatr.
Nie lubi fantastyki naukowej i folkloru - poza hiszpańskim. Laureatka licznych nagród, od Srebrnego Krzyża Zasługi za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury, po Złotą Perłę dla najelegantszej Polki. Związana z teatrem Komedia w Warszawie, gdzie zagrała m.in. w musicalach "Fame" i "Stepping out". Jest też właścicielką agencji artystycznej Kuklińska Production, która zajmuje się przygotowaniem, realizacją i promocją projektów artystycznych.
"Hallo Szpicbródka" to początek Pani kariery zawodowej. Jaki Pani wspomina tamten czas?
- Dla początkującej artystki była to przede wszystkim okazja do podpatrywania warsztatu mistrzów takich, jak Irena Kwiatkowska, Wiesław Michnikowski, Jan Kobuszewski czy Bohdan Łazuka, a także ogromna satysfakcja oraz cudowna przygoda, choć połączona z katorżniczą pracą. W tym czasie intensywnie pracowałam również w teatrze Syrena, co oznaczało codzienne próby i spektakle. Pamiętam, że nie raz zdjęcia organizowano nocą! Do dziś nie wiem, jak temu wszystkiemu, będąc prowadzącą wzorowy dom mężatką, podołałam.
Taniec, aktorstwo, śpiew... Co daje Pani najwięcej satysfakcji?
- Jestem najszczęśliwsza, gdy występuję w filmach i spektaklach, wymagających wszystkich trzech umiejętności.
Widzów fascynuje Pani wizerunek. Jest Pani kobietą piękną, zadbaną. Co trzeba robić, by zatrzymać upływ czasu?
- Dbam o siebie, to oczywiste, ale inaczej, niż można by sądzić. Nie wyleguję się u kosmetyczki obłożona algami. Nie mam na to czasu. Regularnie natomiast przechodzę badania profilaktyczne. Jako córka i siostra lekarzy wszystkich do tego nakłaniam. Nie palę, alkohol piję w ilościach śladowych. Zważam na to, co jem - głównie ryby. Nie chodzę na siłownię, bo mój zawód serwuje mi mnóstwo ruchu. A dla poprawienia kondycji grywam w tenisa. Jedyny kaprys, na jaki sobie pozwalam, to wizyty u fryzjera.
W czym tkwi według Pani tajemnica seksapilu?
- Wyznaję zasadę, że najbardziej seksy jest u kobiety... rozum, nie zaniedbując oczywiście innych atrybutów. Każda kobieta chciałaby wyglądać zachwycająco. Jeśli twierdzi inaczej, to albo jest nieszczera, albo na bakier z kobiecością, albo natychmiast powinna się zakochać. Nic tak nie napędza, jak miłość. Mój ojciec, wytrawny znawca kobiet, wpoił mi zasadę, że prawdziwa kobieta to zjawisko o subtelnej osobowości, w czerwonej sukience, w pantofelkach na obcasach, o długich włosach. Coś w tym jest...