Artykuły

Tymon, który ludzi nie lubi

"Tymon Ateńczyk" w reż. Macieja Prusa w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Piszą Marek K. Jankowiak i Bogdan Dondajewski w Gazecie Pomorskiej.

Marzenia, niestety, mają to do siebie, że rozmijają się z rzeczywistością. Tymon Ateńczyk marzył o innej przyjaźni niż ta, którą mu zaoferowano. Naiwnie uwierzył światu i ludziom, którzy go oszukali. Czy oszukał nas także reżyser spektaklu premierowego w tym sezonie na bydgoskiej scenie?

- Chcę teatru problemów. Tymon może dziś być tak samo ważny jak Hamlet. Wszystko zależy od tego, co ludzi dziś naprawdę obchodzi - mówił Paweł Łysak, nowy dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy, który "Tymona Ateńczyka" Szekspira wybrał na premierowy spektakl w nowym sezonie artystycznym, a reżyserię oddał w ręce Macieja Prusa.

Prus pierwszy problem zasygnalizował: Tymon, tytułowy bohater, ma dobre serce i fantazję. Rozdaje bez opamiętania swoje bogactwo (a jest zamożny!), sponsoruje artystów, jego pieniądze ratują ludzi z opresji, urządza wystawne przyjęcia. I oto, gdy nagle traci swoją fortunę, okazuje się, że nie ma wokół siebie przyjaciół. Ci bowiem wyssali z niego, co się dało i... odrzucili w kąt. To doświadczenie sprawia, że Tymon, przestaje kochać, a zaczyna nienawidzić. Także siebie. Na tyle głęboko, że nawet żyła złota, którą znajduje, powstrzymuje go od powrotu do Aten.

Prus zadaje pytania. Ale odpowiedzi nie daje. Co więcej - uważa, że spektakl wart jest tyle, ile weźmie sobie z niego i zapamięta widz po wyjściu z teatru. Jeśli więc ktoś jest rozczarowany, to nie może powiedzieć, że został przez reżysera oszukany. Bo może wyniósł tylko tyle, ile naprawdę go problem powszechnej presji konsumpcji dziś obchodzi?

Tę recenzję napisało wspólnie dwóch panów z dwóch pokoleń:

Okiem seniora

Co ja wyniosłem z tego spektaklu? Na pewno przerażenie, że choć minęło ponad 400 lat od napisania dziełka (bo szczyt Szekspira, to nie jest), temat o którym ono mówi nadal jest aktualny. Korupcja, kolesiostwo, nienawiść i kopanie pod innymi dołków przenieśliśmy do współczesności. Aż dziw bierze, że w tym czasie cywilizacja pokonała tak dużo barier technicznych i przeciętnemu Kowalskiemu (czytaj Tymonowi) wydłużyła życie, a nie poradziła sobie z jego wnętrzem. Człowiek nadal potrafi być nieujarzmiony, nieobliczalny i zgotować drugiemu los straszny.

Nie zachwyciła mnie scenografia, bo zabrakło mi w niej trochę tego przepychu za murami Aten, o którym mowa w tekstach. Za to niektóre jej elementy - porwały. Na przykład ruchome stoły podczas uczty i genialna wręcz scena, gdy w ramach zemsty Tymon swoim niby przyjaciołom każe z metalowych mis niczym psom chłeptać wodę.

Sam Tymon, czyli Krystian Wieczorek, jest nierówny. Są momenty, w których zachwyca, ale są i takie, w których wrzeszczy, a mówić powinien cicho, by uzyskać efekt szoku wywołanego kontrastem ciszy i hałasu. Te same błędy (choć w sumie wyrazisty i ciekawy) popełnia również Flawiusz, czyli Artur Krajewski. Ale krzyczy też na scenie poeta i malarz, stąd wrażenie, że może to było też jedno z zadań domowych, które zadał aktorom reżyser, by pokazać dyrektorowi Łysakowi, kto w ostrym graniu słowem radzi sobie dobrze, a kto gorzej. To jednak nie pozbawiło mnie refleksji. I w drodze do domu zastanawiałem się: czy znam choć jednego, który cieszyłby się przyjaźnią za darmo?

Okiem Juniora

Wyniosłem zgoła odmienne wrażenie. Przede wszystkim sam problem miłości bliźniego do naszycia pieniędzy jest stary jak świat. Niestety, sposób w jaki został przez reżysera pokazany nie budzi we mnie szczególnego uznania. Wszystko było zbyt wyraziste i nie wymagające od widza szczególnej uwagi i wysiłku. A ja lubię wyjść z teatru z pytaniami i własną interpretacją ważnych scen. Za to nie można winić Macieja Prusa, tylko samego Szekspira. W końcu jedni uważają "Tymona" za dzieło sztuki, a inni za najsłabszy produkt w dorobku artysty. To też nie oznacza, że inscenizacja jest słaba. Przeciwnie. Warto ją zobaczyć choćby ze względu na kreację Marka Tyndy, który wcielił się w postać Alcybiadesa. Ten jest wojownikiem i takim stworzył go na scenie bydgoski aktor - buńczuczny, wulgarny i mocny. Zdecydowanie przerósł moim zdaniem postać Tymona - Krystiana Wieczorka.

Jestem też pod dużym wrażeniem scenografii drugiej części spektaklu. Czytając tekst sztuki zupełnie inaczej sobie to wyobrażałem. Okazało się jednak, że pomysł lokalizacji Tymona w grobie, z którego w akcie desperacji rozdaje wszystkim złoto jest rewelacyjny. Na scenie jest i piach, złoto, które imituje żółte światło wydobywające się z grobu i surowa pozostała część scenografii oddająca ciężki klimat tej części spektaklu. To właśnie działa na moją wyobraźnię.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji