Artykuły

Pinokio wciąż na topie

- Od 25 lat jestem na scenie Baja Pomorskiego w Toruniu. Od niedawna specjalizuję się w rolach ptactwa domowego. Jestem Kurą, Wroną i Wróżką w "Pinokiu", Wiedźmą morską w "Małej Syrence" i Ciotunią w "Ach, ta Mysia". Moja energia i korpulentna sylwetka sprzyjają takim rolom - mówi GRAŻYNA RUTKOWSKA-KUSA.

Grażyna Rutkowska-Kusa [na zdjęciu] w 1982 roku, tuż po skończeniu w Białymstoku Wydziału Lalkarskiego warszawskiej Akademii Teatralnej, przyjęła zaproszenie do pracy w Toruniu od ówczesnego dyrektora Baja Pomorskiego, Antoniego Słocińskiego. Aktorka opowiada o najmłodszej toruńskiej widowni.

Na scenie teatru lalek aktor do niedawna pojawiał się za parawanem albo w masce. Dziś żywy plan aktorski pozwala rozpoznać odtwórców ról. Z jakimi rolami mogą panią kojarzyć dzieci?

- Od 25 lat jestem na scenie Baja Pomorskiego. Od niedawna specjalizuję się w rolach ptactwa domowego. Jestem Kurą, Wroną i Wróżką w "Pinokiu", Wiedźmą morską w "Małej Syrence" i Ciotunią w "Ach, ta Mysia". Moja energia i korpulentna sylwetka sprzyjają takim rolom. Grałam też w sztukach dla dorosłych, pokazywanych w Baju Pomorskim. Wcieliłam się na przykład w Królową Rozamundę w "Ubu Królu".

Gra Pani dla dzieci. Nie kusiło Panią, żeby pójść w stronę teatru dramatycznego?

- Nigdy mnie to nie pociągało, ponieważ realizuję się na estradzie, śpiewając kabaretowe i poważne piosenki. Udzielam się też w chórze Gaudio Affecti, który działa przy Wydziale Ekonomii i Zarządzania UMK. Przyznam jednak, że zdarzają się sytuacje, gdy spotykam się z kolegami z teatrów dramatycznych i rozmawiamy o tym, w czym ostatnio zagraliśmy i ktoś wymienia ambitne role - Lady Makbet, Desdemony. A ja chwalę się, że zagrałam Świnkę Geb Geb i Kaczkę Dziwaczkę. To jest zabawne i sympatyczne.

Gra Pani w Baju i dla dzieci, i dla dorosłych. Czym różni się publiczność dorosła od tej dziecięcej?

- Mali widzowie reagują spontanicznie. Jeśli im się coś podoba lub jeśli się nudzą, pokazują to. Zaczynają rozmawiać, rozglądają się, ruszają, widać, że ich uwaga nie jest skierowana na scenę. Aktorzy wyczuwają to momentalnie. Dorośli widzowie potrafią się świetnie maskować. Potrafią bić brawo, nawet jeśli im się nie bardzo podoba.

Czy mali widzowie teatru lalek zmienili się w ciągu ostatnich 25 lat?

- Dzieci się nie zmieniają. Kiedy zaczynałam pracę, lalki były najważniejsze. Aktorzy występowali za parawanem. Dzieci nie widziały, kto odgrywa role. Teraz się to zmieniło. Aktorzy są bardziej rozpoznawalni. Teatr oscyluje w stronę teatru uniwersalnego - lalkę łączy się z aktorem żywoplanowym. Takich spektakli jest coraz więcej. Pojawiają się przedstawienia nowoczesne, musicalowe. Dzieciom się to szalenie podoba.

Chce Pani powiedzieć, że teatralna klasyka odeszła w zapomnienie?

- Wbrew pozorom i temu uwielbieniu dla wszystkiego, co nowoczesne, dzieciaki wciąż tęsknią do spektakli lalkowych. To się czuje. Baj Pomorski ma takie widowiska w swoim repertuarze, na przykład "Dzień dobry, Świnko" z muppetami i to jest świetnie przez dzieci odbierane. Bardzo dobrze przyjmowane są również "Pinokio" i "Historia Calineczki", która jest wystawiana na scenie toruńskiego Baja już od dwunastu lat. Nigdy z teatru dla dzieci nie znikną lalki ani repertuar baśniowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji