Artykuły

Młody gryzie starego

Teatr wyszedł na ulicę, a ulica weszła do teatru - biadolił niegdyś pewien artysta. Ba, tyle że ostatnio to już nawet nie ulica, ale jakaś ponura ścieżyna z lumpendzielnicy. Bo w teatrach robi się soczyście, a talentów do skandalizowania mogliby pozazdrościć specom od sztuki wysokiej najwięksi magicy popkultury - pisze Mariusz Załuski w Nowościach Gazecie Pomorza i Kujaw.

I nie chodzi tu już o to, że dwie panie aktorki powymieniały maile. Teraz idzie na całego. W Krakowie pan profesor na scenie walnął pana pisarza, jak to mówią ludzie prości, "w gębę". W tym tygodniu mieliśmy zaś aferę wokół tzw. regulaminu pracy w Teatrze Powszechnym w Warszawie, autorstwa pana Bolesty, tamtejszego dramaturga. Otóż pan Bolesto, młody i bardzo gniewny, wywiesił u siebie dokument, w którym znalazły się takie punkty jak - za przeproszeniem - "Młody jebie starego" czy "Pierdol naszego szanownego patrona (Zygmunt Huebner)". Dym zrobił się straszliwy, bo Powszechny to takie nazwiska, jak Zbigniew Zapasiewicz czy Ewa Dałkowska.

Przyznam, że początkowo rozbawiło mnie trochę to święte oburzenie. Ot, jakiś typek, który uwierzył, że pełni misję odnowiciela sztuki, zrobił żałosny wygłup, a hałas mamy powszechny i narodowy. Ale parę dni temu posłuchałem w radiu dysputy głównych bohaterów dramatu. I dopiero zapłakałem.

Wyszło bowiem na to, że gdy ekipa Powszechnego uznała czasy za trudne, postanowiła iść z duchem czasu. A duch ów to młodzi skandalizujący, co to są trendy, a rozmiłowane w nich media traktują ich jak gwiazdorów pop. Ponieważ największe nazwiska z tej półki były zajęte; a inne teatry już gnały w baranim wyścigu, wzięli na dyrektora artystycznego pana Brzyka. Miał przywrócić teatrowi energię, publikę i miłość krytyków.

A pan Brzyk wziął pana Bolestę, technika elektryka zresztą, i mianował go dramaturgiem.

Cóż, każdy chce żyć. Ale kiedy posłuchałem pana Brzyka - natchnionym głosem wygłaszającego okropne farmazony - to się zadziwiłem. Bo rozumiem, że takie przemyślenia mogą rajcować egzaltowane pannice w teatralnej kawiarni, ale żeby złapali się na to ludzie formatu Zbigniewa Zapasiewicza? Ogromna musi być wiara w nowy teatr i cudownych młodzianków...

Ciekawe, jak dalej potoczą się losy pana Bolesty. Jego manifest - jak rozumiem skierowany w nudę akademizmu i okowy wolności twórczej - już krąży w Internecie, a on sam zadebiutował w bulwarówkach. Teatr więc widzę dla niego ogromny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji