Niezłożona kostka Rubika
"Arabska noc" w reż. Kasi Raduszyńskiej w Centrum Artystycznym Montownia. Pisze Paulina Sygnatowicz w Życiu Warszawy.
Kasia Raduszyńska, studentka IV roku reżyserii Akademii Teatralnej, na swój debiut wybrała trudny inscenizacyjnie tekst. I nie dała mu rady.
"Arabska noc" Ronalda Schimmelpfenninga to współczesna baśń rodem z " Księgi tysiąca i jednej nocy", osadzona w blokowisku, gdzie w jednym z mieszkań krzyżują się losy pięciu osób. Każda z postaci prowadzi własny monolog, opowiadając historię ze swojego punktu widzenia. Wszystko splata się podczas dusznej nocy, kiedy trudno jest oddzielić jawę od snu.
Przy banalnej historii o miłości i zdradzie to forma kostki Rubika jest w dramacie Schimmelpfenninga najbardziej pociągająca. Raduszyńskiej nie udało się jednak pozbierać tej układanki do kupy. Prowadząc każdego z aktorów osobno, wyreżyserowała pięć monodramów. Pomiędzy postaciami nie ma żadnej interakcji aż do finałowej sceny, gdy na balkonie odnajdują siebie Franziska (Dominika Ostałowska) i dozorca Lommeier (Krzysztof Stelmaszyk).
Forma, jaką Raduszyńska zaproponowała aktorom - szybkiego mówienia i zamknięcia się na partnera - jest na dłuższą metę nużąca. Zwłaszcza że najwyraźniej uwiera też samych aktorów, którzy zupełnie niezamierzenie wchodzą sobie w słowo. Przemieszczają się po scenie od sytuacji do sytuacji tak, że na wierzch wychodzą wszystkie reżyserskie szwy.
Mimo to aktorzy zbudowali spójne, charakterystyczne postaci. Znakomity jest Hubert Zduniak w karykaturalnie kreskówkowej roli lowelasa Kalila, znakomita jest skupiona i nieobecna Dominika Ostałowska jako Franziska i pełna pasji Ewa Szumska w roli Arabki Fatimy.
Krzysztof Stelmaszyk, jako dozorca opowiadający o zamiłowaniu do swojej pracy, którego nie rozumie żona, jest wzruszający, a zamknięty w butelce koniaku Peter Macieja Wierzbickiego budzi nie tylko śmiech, ale i współczucie. To niewątpliwie także zasługa reżyserki, bo choć na poziomie budowania sytuacji spektakl szwankuje, to przy interpretacji postaci jest bez zarzutu. Być może dlatego, że Raduszyńska sama z wykształcenia jest aktorką po wrocławskiej PWST.
Dobrych pomysłów jej nie brakuje (świetnie wykorzystała przestrzeń, w jakiej mieści się Montownia). Pozostaje tylko problem ich umiejętnej realizacji, a do tego potrzebna jest praktyka. Tymczasem Raduszyńska dopiero zaczyna swoją przygodę przy reżyserskim stoliku.