Artykuły

Katowice. Premiera "Mleczarni" w Śląskim

Kto w latach 60. jeździł czerwonym mustangiem po Sosnowcu i co robiła góra lodu za mleczarnią w środku miasta. Znany malarz Jacek Rykała przypomni o tym w swojej kolejnej sztuce teatralnej. Premiera "Mleczarni" w piątek w Teatrze Śląskim.

Aleksandra Czapla-Oslislo: Na Scenę w Malarni Teatru Śląskiego trafia Pan po raz drugi. Co tym razem przygotowuje Pan dla publiczności?

Jacek Rykała: Pierwotnie miałem robić inną sztukę, "Wysypisko", która kontynuowałaby estetykę poprzedniego spektaklu. Ale stało się coś, co powołało "Mleczarnię" do życia. Dwóch moich znajomych, których nie widziałem od lat, przyszło na "Dom przeznaczony do wyburzenia". Po spektaklu poszliśmy porozmawiać i powspominać. Zasypali mnie dziesiątkami różnych historii i anegdot. Słuchałem ich z takim zapałem, że nagle zdecydowałem, że musimy spotkać się jeszcze raz, by to zarejestrować. Po dwóch miesiącach doszło do spotkania. Nagrałem cztery godziny opowieści, które stały się materiałem wyjściowym do sztuki. Ta opowieść powstała głównie ze względu na nieco brutalny język i soczyste, dowcipne dialogi.

Na scenie zobaczymy aktorski duet Wiesław Sławik i Wiesław Kańtoch. Kim są bohaterowie, których grają?

- To komedia o dwóch facetach około pięćdziesiątki, którym po trzydziestu latach przyszło się spotkać w izbie wytrzeźwień. Wychowywali się razem w jednej z dzielnic Sosnowca, byli największymi przyjaciółmi, ale poróżniła ich miłość do tej samej kobiety. Spotykają się w ekstremalnych warunkach, sytuacja sprzyja, by zacząć rozmawiać o tym, co było. Izba jest zamknięta, bohaterowie budzą się w połowie nocy i muszą przeczekać do rana. Rozpoczyna się rozmowa o miłościach, o samochodach, o życiu Jeden z nich jest uznanym architektem (Mareczka zagra Wiesław Sławik) i niby osiągnął sukces, bo ma uznanie i pieniądze. Drugi jest znanym playboyem (w roli Andrzejka Wiesław Kańtoch), ale nagle się zorientował, że przekroczył pięćdziesiątkę, a przez przedmiotowe traktowanie kobiet jest sam.

Co z tą opowieścią ma wspólnego tytułowa mleczarnia?

- W sztuce pojawia się mleczarnia, która rzeczywiście istniała w Sosnowcu na rogu ulic Sienkiewicza i Teatralnej, niedaleko Teatru Zagłębia, gdzie dziś jest stacja benzynowa. Za mleczarnią, o której wspominają bohaterowie, stała sobie cały rok góra lodu przysypana trocinami. Lodu, z którego korzystała oczywiście mleczarnia. Zimą na Stawikach (między Szopienicami a Sosnowcem) cięto lód w bryły i zwożono do centrum. Dla dzieci mieszkających w okolicy było to czymś niesamowitym, szczególnie np. w upalnym czerwcu. Moi bohaterowie ten lód i mleczarnię pamiętają bardzo dobrze. Ja też przypomniałem sobie tę nietypową górkę.

Co jeszcze z przeszłości miasta wraca we wspomnieniach bohaterów?

- W rozmowach wróciło wiele szczegółów z Sosnowca, o których zapomniałem. Opowieść ciągnie się przez kilka dekad i np. pojawia się historia o samochodzie Ford Mustang, który jeździł w końcu lat 60. po Sosnowcu. Był marzeniem każdego chłopaka i mężczyzny. Czerwony, sportowy, sprowadzony ze Stanów Zjednoczonych, jeździł sobie wśród syrenek i warszaw. Kiedy rozmawiałem z Michałem Czarskim i powiedziałem mu, że napisałem sztukę, która dzieje się w Sosnowcu i wspominam w niej o czerwonym samochodzie, on automatycznie odpowiedział: ford mustang. Przypomniał mi, kto był właścicielem, gdzie mieszkał itd. Takich rzeczy się nie zapomina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji